
Cykl "Ciężkie poniedziałki" S03E02
Czemu nie spróbujecie brzmieć bardziej jak Exodus albo Slayer? - pytał Karl-Ulrich Walterbach, szef wytwórni Noise, muzyków Celtic Frost i wielokrotnie groził wstrzymaniem finansowania nagrań drugiego pełnowymiarowego albumu grupy. "Into the Pandemonium" faktycznie odbiega od ówczesnych standardów ekstremalnego metalu. Bardziej melodyjne wokale, żeńskie chórki, kwartet smyczkowy, waltornia, syntezatory, sample i industrialne efekty dźwiękowe, a do tego przeróbka post-punkowej piosenki oraz kawałki bez gitar ani perkusji - całkiem sporo tu tego ubogacania metalu, jak na 1987 rok, choćby jeżeli niektóre z tych dodatkowych środków powiela się z poprzednim w dyskografii "To Mega Therion". Dla cześci słuchaczy i krytyków było tego już zbyt wiele, ale nie brakowało też zachwytów nad tymi poszukiwaniami Szwajcarów. Sam mam nieco mieszane odczucia.
"Into the Pandemonium" to niewątpliwie ambitne przedsięwzięcie. Poniekąd wskazuje na to już sama okładka - tym razem zrezygnowano z kontrowersji, a w zamian wykorzystano fragment "Ogrodu rozkoszy ziemskich" Hieronima Boscha. Także teksty odchodzą tu od metalowej sztampy. Satanistyczna tematyka ustępuje miejsca przede wszystkim rozważaniom o powstaniach i upadkach starożytnych cywilizacji, ale są też odniesienia do XIX-wiecznej literatury, choćby w "Inner Sanctum" z cytatami z Emily Bronte. Muzyczne inspiracje również wykraczają poza metal. Do tego stopnia, iż w niektórych utworach tego metalu nie ma już wcale. Inspirowany stylistyką EBM "One in Their Pride" składa się wyłącznie z prawie tanecznego beatu automatu perkusyjnego, syntezatorów oraz sampli, w tym dźwięków pochodzących z misji Apollo. Z kolei "Tristesses de la Lune" - pominięty na wydaniu winylowym - opiera się jedynie na kameralnych partiach kwartetu smyczkowego, towarzyszących śpiewającej po francusku Manü Moan. Oba te nagrania - w przeciwieństwie do również wykraczającego poza metalowe patenty, industrialnego "Tears in a Prophet's Dream" z poprzedniego albumu - zdecydowanie zbyt mocno odróżniają się od reszty materiału, po prostu burzą jego spójność.
Czytaj też: [Recenzja] Celtic Frost - "To Mega Therion" (1985)
Ciekawiej prezentują się utwory, w których dochodzi do syntezy tych niemetalowych elementów z metalową podstawą. Wyróżnia się sam finał albumu. W "Rex Irae (Requiem)" posępnemu, doomowemu riffowaniu oraz ciężkiej perkusji towarzyszą potężne wejścia waltorni i jazgotliwe partie smyczków. Partie wokalne dzielą tu natomiast między sobą śpiewająca quasi-operowym sopranem Claudia-Maria Mokri oraz Thomas Gabriel Fischer, któremu tym razem bliżej do depresyjnego śpiewu Roberta Smitha z The Cure niż metalowego wrzasku. W podniosłej miniaturze "Oriental Masquerade" smyczki i waltornia odgrywają jeszcze większą rolę, spychając instrumentalistów grupy na dalszy plan, choć ich partie wciąż w istotny sposób kształtują ten utwór.
Wspomnianą na początku przeróbką kawałka post-punkowego jest natomiast otwierający płytę "Mexican Radio" z repertuaru Wall of Voodoo. Zagrany został jednak w stylu podmetalizowanego rock and rolla, bliskiego Mötorhead lub Venom, choć wzbogacają go bardzo melodyjne chórki. Takie bardziej przebojowe oblicze muzycy pokazują także w "Mesmerized" oraz "I Won't Dance", w których nie brakuje metalowego ciężaru ani świetnych riffów, ale uwagę zwracają bardziej wyraziste melodie i czystszy śpiew, a w tym pierwszym dodatkowo pojawiają się fragmenty z nieprzesterowaną gitarą oraz sopran Mokri. Oba te utwory w zasadzie antycypują estetykę gothic metalu. Na płycie nie brakuje jednak także bardziej surowych, rozpędzonych momentów thrashowych, bliższych wcześniejszych dokonań Celtic Frost, czego najlepszym dowodem "Inner Sanctum", ale też nieco bardziej zniuansowane pod względem tempa czy dynamiki "Babylon Fell" i "Caress into Oblivion"; ten ostatni poprzedza spokojniejszy wstęp z arabizującą wokalizą. Co tylko pogłębia niemalże skrajny eklektyzm albumu.
Czytaj też: [Recenzja] Imperial Triumphant - "Goldstar" (2025)
"Into the Pandemonium" sprawia wrażenie, jakby muzycy Celtic Frost chcieli tu grać wszystkiego po trochę, a zabrakło im jakiejś spójnej wizji, dzięki której te utwory - same w sobie przeważnie wyróżniające się bardzo pozytywnie na tle ogółu metalu - tworzyłyby bardziej sensowną całość. Warto jednak docenić zespół za podejmowane tu próby wyjścia z metalowych schematów i ograniczeń. Z dzisiejszej perspektywy może nie ma tu niczego zaskakującego, ale to właśnie Celtic Frost zapoczątkował te wszystkie fuzje ekstremalnego metalu z brzmieniami elektronicznymi i symfonicznymi, operowymi głosami czy gotyckim klimatem. Naśladowcom wychodziło to z reguły znacznie gorzej, często po prostu kiczowato, ale sama idea Szwajcarów, by poszukiwać inspiracji w innych gatunkach, jest czymś godnym uznania. Korzeni pomysłów tych najciekawszych spośród dzisiejszych kapel metalowych, jak Oranssi Pazuzu czy Imperial Triumphant, należy szukać właśnie na "Into the Pandemonium", choćby jeżeli u Celtic Frost mieszają się nieco inne wpływy.
Ocena: 7/10
Celtic Frost - "Into the Pandemonium" (1987)
1. Mexican Radio; 2. Mesmerized; 3. Inner Sanctum; 4. Tristesses de la Lune*; 5. Babylon Fell; 6. Caress into Oblivion; 7. One in Their Pride; 8. I Won't Dance; 9. Sorrows of the Moon; 10. Rex Irae (Requiem); 11. Oriental Masquerade
* tylko w wersji CD i w streamingu
Skład: Thomas Gabriel Warrior - wokal, gitara, syntezator, efekty; Martin Eric Ain - gitara basowa, efekty, dodatkowy wokal; Reed St. Mark - perkusja i instr. perkusyjne, syntezator, efekty, dodatkowy wokal
Gościnnie: Manü Moan - wokal (4); Lothar Krist - aranźacja orkiestey i dyrygent (4,10,11); Malgorzata Blaiejewska Woller - skrzypce (4,10,11); Eva Cieslinski - skrzypce (4,10,11); Gypsy - altówka (4,10,11); Wulf Ebert - wiolonczela (4,10,11); Andreas Dobler - gitara (9,10); Anton Schreiber - waltornia (10,11); Thomas Berter - dodatkowy wokal (2); Claudia-Maria Mokri - dodatkowy wokal (2,5,10); H.C. 1922 - dodatkowy wokal (8)
Producent: Celtic Frost