Star Wars: Yoda – recenzja komiksu. Opowieści te polubicie

popkulturowcy.pl 1 dzień temu

Po kilku przeczytanych tomach cała pewnością mogę powiedzieć, iż solowe opowieści komiksowe ze świata Gwiezdnych Wojen to jest naprawdę coś konkretnego. Tym razem Egmont wypuścił coś, na co wielu od lat czekano. Oto bowiem – wreszcie – pozycja, na pierwszym planie stawia jedną z najsłynniejszych, a przynajmniej najbardziej rozpoznawalnych postaci uniwersum.

Wiele gwiezdnowojennych serii komiksowych ciągnących się przez kilkanaście tomów z biegiem czasu powoli traci swój pęd i troszkę za bardzo stara się wypełnić lukę pomiędzy filmami i serialami Disneya. Przygody Vadera, Aphry, Łowców nagród były dobre, ale ciężko im cały czas trzymać ten poziom i ciągle dowozić coś nowego. Dużo lepszym wyborem jest skupienie się na jednotomowych, a bardziej rozbudowanych opowieściach, traktujących o konkretnej postaci lub grupie. Zamkniętych, podkładanych, dopełniających lub rozbudowujących ich historię. Idealnym przykładem takiego rozwiązania jest właśnie komiks Star Wars: Yoda. Opowiastka o bohaterze, który od czasu debiutu jego „mini-wersji” został nieco zapomniany. Ten komiks przypomina jednak jego nadzwyczajną kultowość.

Główna fabuła, podobnie jak to miało miejsce w komiksie o Obi-Wanie, osadzona jest w czasach panowania Imperium. Natomiast miejscem akcji jest Dagobah – planeta, którą tytułowy Jedi wybrał na swoją samotnię. Yoda podczas swojego wygnania próbuje pogodzić się z własną porażką i rozpamiętuje kilka momentów iż swojego życia, do tej pory nieznanych fanom. W jednej z nich Mistrz udaje się na odległą planetę, aby wspomóc drobne plemię borykające się z najazdami potężnych wojowników. W trakcie zmagań wychodzi na jaw prawdziwa przyczyną konfliktu, a sam Yoda daje istotną lekcję jednemu z tubylców. W drugiej wspólnie z dawnym uczniem – Dooku – stara się pomóc młodemu, zagubionemu padawanowi. W trzeciej zaś łączy siły z samym Anakinem Skywalkerem w zaciętej walce z Generałem Grievousem w jednej z misji podczas Wojen Klonów.

fot: kadr z komiksu

Każda z historii to jak samodzielny odcinek animowanych Opowieści Jedi. Komiksowe wersje tychże opowieści wypadają jednak lepiej, ponieważ według mnie twórcy w pełni wykorzystują ich potencjał. Wszystkie historie są wciągające, interesujące i mocno angażują widza. Choć są skonstruowane nieco lepiej niż serial, to komiks w zasadzie dopełnia dzieła dzięki temu, co już wcześniej zostało pokazane w licznych animacjach, a także filmach. Drugi rozdział idealnie wpasowuje się w pełną historię z prequeli oraz odcinków poświęconych Dooku.

Bardzo dobrze wypadł również wątek dziejący się bezpośrednio na Dagobah. Był niesamowicie mroczny, wręcz traumatyczny. Świetnie odnosił się do kultowej sekwencji z filmu Imperium Kontratakuje. A koniec komiksu w płynny sposób domyka klamrę pomiędzy trzecią a piąta częścią gwiezdnej sagi. Więcej nie chcę zdradzać, ale z pewnością każdy miłośnik uniwersum doceni ten zabieg fabularny.

fot: kadr z komiksu

Mieszane odczucia mam względem warstwy wizualnej. O ile dwie pierwsze historie są graficznie bardzo ładne, realistycznie rozrysowane, a samą kreską przyciągają uwagę czytelnika, o tyle trzecia jest zbyt przerysowana, stylistyką zbliżająca się do japońskich zeszytów. Choć historia była naprawdę niezła, traciła przez właśnie warstwę graficzną, która wręcz nieco ją karykaturyzowała. A i sam tytułowy mistrz zachowywał się tutaj miejscami inaczej, niż zapamiętaliśmy go w filmach, co może oznaczać, iż historia pisana była przez kogoś, kto nie do końca tę postać czuje.

A i tak samym punktem szczytowym był tutaj główny wątek osadzony na Dagobah, kiedy to Yoda mierzy się z własnymi demonami. Niesamowicie mroczna i ponura, z jednymi z mocniejszych momentów w komiksach z uniwersum. Jakości dopełnia tylko to, o czym wspomniałem wcześniej, czyli sposób w jaki historia łączy się z fabułą jednej z części starej trylogii.

fot: kadr z komiksu

Mimo iż nie każdy element w komiksie zagrał odpowiednio, śmiało mogę przyznać, iż Star Wars: Yoda należy do tej grupy komiksów, które wyszły naprawdę przyzwoicie i które bez wahania można polecić.


Źródło grafiki głównej: Egmont.pl

Idź do oryginalnego materiału