À propos kibicowania

magazynpismo.pl 4 godzin temu

RysunekAnna Głąbicka

Znajcie mój dramat: całkiem pozbawiona genu kibica pochodzę z rodziny, w której centrum rozmów stanowią wyścigi rowerowe i mecze tenisa. Nie jest to łatwa okoliczność, gdy nie współdzieli się fascynacji kolejnymi etapami Tour de France, nie zna nazwisk wszystkich zawodników i zawodniczek grających w wielkoszlemowych turniejach i nie podziela emocji, jakich dostarcza śledzenie sportowych kwalifikacji. Sama, aby coś poczuć, z jakiegoś powodu potrzebuję narracji. Opowieści o poszerzonym kontekście, poprowadzonej z dramaturgicznym zacięciem i nieprzypadkową kolejnością wątków, która samoistnie pobudza odruch wybierania i dopingowania ulubionych postaci.

I dla tak beznadziejnych przypadków jak mój, chcących choć trochę zrozumieć doświadczenie kibica, istnieje jednak remedium – seriale dokumentalne o sporcie. Zwłaszcza dwa, które wciągają nie gorzej niżSukcesjaczyHouse of Cards. Dzieci lat 90., które pamiętają powszechną fascynację NBA i kolejne seanseKosmicznego meczuna zacinającym się VHS-ie, nie znajdą nic lepszego niż miniserialThe Last Dance(Ostatni taniec), opowiadający o ikonicznej karierze Michaela Jordana i historii jego koszykarskiej drużyny Chicago Bulls. To wielka sztuka trzymać widza w napięciu, gdy ten z góry zna zakończenie.The Last Danceudaje się to z nawiązką.

A tych, których obok samego sportu ciekawią jego liczne uwikłania – polityczne, finansowe, wizerunkowe, strategiczne – nie rozczaruje cykl NetflixaFormula 1: Drive to Survive(Formuła 1: Jazda o życie), który rok w …

Idź do oryginalnego materiału