AC/DC, We Salute You! Wielkie przeboje i niesamowita energia w Warszawie [RELACJA + GALERIA]

terazmuzyka.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: fot. Bartek Koziczyński


AC/DC pożegnali się, bo to najpewniej pożegnanie, z polskimi fanami w znakomitym stylu. Na PGE Narodowym w Warszawie rozbrzmiały największe przeboje, a panowie udowodnili, iż warto było na nich czekać.

Narzekań przed koncertem AC/DC w Polsce było sporo. Że drogo; iż na Narodowym kiepska akustyka; iż w sumie to nie AC/DC, bo zostało tylko dwóch muzyków, którzy faktycznie tę legendę współtworzyli (a jeden choćby nie od początku). I wiecie co? To wszystko prawda, ale gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki „If You Want Blood (You’ve Got It)” o wszystkim magicznie zapomniałem. Podobnie jak dziesiątki tysięcy ludzi na warszawskim stadionie.

Od samego początku widać było, iż to show dwóch aktorów – Angusa Younga i Briana Johnsona, reszta schowana była gdzieś w tle, usytuowana jakby nieco w cieniu zestawu perkusyjnego. Rozumiem ten zabieg, bo to faktycznie dla tych dwóch panów przychodzi się w tej chwili na AC/DC. Po wspomnianym utworze gwałtownie przyszedł tak zwany hicior, czyli „Back in Black”. No i chyba wszyscy byli już kupieni, bo – choćby jeśli Brian nie zawsze wyrabiał wokalnie – każdy sobie dopowiedział adekwatne słowa w głowie.

AC/DC – WYDANIE SPECJALNE – KUP ONLINE

Dwa utwory później – kolejny nieśmiertelny przebój, czyli „Thunderstruck”, odśpiewany oczywiście na kilkanaście tysięcy gardeł. Nie zabrakło również podwieszonego, ogromnego dzwonu podczas „Hells Bells”, czy zadziornego gitarowego uderzenia w czasie „Highway to Hell”, dziesiątego na setliście. Jak się później okazało – to nie była choćby połowa! Bardzo sympatycznie zrobiło się przy „Dirty Deeds Done Dirt Cheap”, „High Voltage” i oczywiście ponadczasowym „You Shook Me All Night Long”.

Dziewiętnastym zagranym utworem było „Let There Be Rock”. Tutaj nastąpiła kulminacja, ponieważ Brian po odśpiewaniu kilku linijek zeszedł ze sceny, a na jej samym środku został Angus. 70-letni gitarzysta z uśmiechem na ustach zawstydziłby o połowę młodszych kolegów po fachu. Grał kilkadziesiąt minut, tańcząc, wygłupiając się i zachęcając publikę do zabawy. Raz był podniesiony na specjalnym podeście, innym razem obsypany konfetti. Nie przestawał grać, zachwycając wszystkich na Narodowym. Gromkie brawa to było zbyt mało! Po popisach Younga przyszedł czas na pożegnanie.

GALERIA – zdjęcia Bartka Koziczyńskiego

AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
AC/DC | fot. Bartek Koziczyński
The Pretty Reckless | fot. Bartek Koziczyński
The Pretty Reckless | fot. Bartek Koziczyński
The Pretty Reckless | fot. Bartek Koziczyński

Oczywiście tymczasowe, bo przecież jeszcze bisy, czyli w tym wypadku energetyczne „T.N.T.” i pięknie domykające „For Those About to Rock (We Salute You)”. Grali dobrze ponad dwie godziny. Już to zasługuje na duże uznanie.

Nie był to perfekcyjny pod względem technicznym koncert, ale to była czysta rock’n’rollowa magia. Doświadczeni muzycy udowodnili, iż wciąż potrafią dać czadu. Zgoda, Brian nie zawsze dociągał, co miał dociągnąć, ale to nie miało większego znaczenia. Oni po prostu są stworzeni do grania na stadionach i dawania nam czystej, niczym nieskrępowanej radości. Jeśli to faktycznie pożegnanie, to bardzo godne.

Na pewno pojawią się narzekania na akustykę na PGE Narodowym. Ja, wyżej podpisany, siedząc gdzieś w połowie obiektu na środkowej trybunie, trochę początkowo kląłem pod nosem, ale później się poprawiło. Brzmienie nie było idealne, ale to, co chciałem usłyszeć, usłyszałem.

AC/DC, We Salute You!

Relacja z koncertu zorganizowanego przez Live Nation Polska pojawi się również w „Teraz Rocku”.

Idź do oryginalnego materiału