ALICJA JONASZ • O kobiecie, która oswoiła Śmierć

osme-pietro.pl 2 tygodni temu
fr.2
Tak też było owego letniego dnia. Znużona czekaniem, aż Zaraza dopełni upiornego rytuału, udała się do boru, skąd właśnie dobiegał przecudny śpiew. Aby dotrzeć jak najbliżej do śpiewaczki, Kostucha poczęła przedzierać się przez chaszcze. Czyniła to nadzwyczaj ostrożnie, zmuszona omijać co rusz pnie zwalonych drzew porosłe mchem, wyrastające przed nią olbrzymie buki i dęby o koronach tak rozłożystych, iż całkiem przysłaniały błękit nieba i słońce, oraz lisie jamy, których nie brakowało w gęstwinie jagodzin i paproci, a które stanowiły nie lada pułapkę dla kogoś tak wychudzonego i kościstego jak ona. Chwilami udawało jej się natrafić w gąszczu na ścieżkę, ani chybi wydeptaną przez zwierzynę, wtenczas cieszyła się nad wyraz i przyspieszała kroku. Niełacno było odgadnąć, w którym zakątku uroczyska przycupnęła śpiewaczka, albowiem jej cudny śpiew niby płocha sarna kluczył w gąszczu sobie tylko znanymi drożynami. Z lekkością wiatru wznosił się ponad korony drzew i wygrzewał w złotych promieniach słońca, by po chwili opaść w chłodną toń leśnego podszytu. Zaglądał do ptasich dziupli, taplał się w bajorze, krył w trzcinowisku tudzież brzęczał nad kwietną polaną wraz z rojem wszelakich owadów. Słowa pieśni, powtarzane po wielokroć przez echo, zdawały się wydobywać nie z jednego, ale z wielu serc. Kostucha miała jednak nosa! Taka już jej natura, iż zawżdy odnajduje tego, kogo szuka. niedługo była na miejscu. Przycupnęła za jedną z olbrzymich sosen, których całe mnóstwo znajdziesz w nadprośniańskiej puszczy, i wyściubiwszy łeb zza grubego pnia, wlepiła ślepia w kobietę stojącą pośrodku niewielkiej polany gęsto porosłej krzewinkami jagodzin. Śpiewaczka, choć ubrana w prosty strój wieśniaczy upstrzony łatami, bardziej przypominała anioła niźli udręczonego głodem i chorobą człowieka, a jej śpiew, nieziemsko piękny, daleki był od upiornych jęków konania, z którymi Śmierć miała do czynienia na co dzień. Raz się w niego wsłuchawszy, pragnęło się słuchać przez wieki. Kostucha z lubością przymknęła ślepia, a z jej zapadłej, wyschłej piersi dobyło się ciche stęknięcie, namiastka wzruszenia. Nawykła przez wieki do powściągliwości, nie umiała bidula inaczej okazywać uczuć. Tymczasem w puszczy powstał niemały popłoch. Pojawienie się tak szczególnego gościa nie uszło bowiem uwadze jej mieszkańców. Zwierzyna, zwietrzywszy intruza, którego zwyczaje znała aż za dobrze, lotem błyskawicy rozpierzchła się w najgłębsze zakamarki kniei. Umilkły ptaki w koronach drzew, ustało brzęczenie owadów na kwietnych polanach, ucichł wiatr do niedawna beztrosko baraszkujący wśród listowia. Urwała się też w pół zdania cudna piosenka. Zaniepokojona śpiewaczka przykucnęła w krzewinkach jagodzin i poczęła rozglądać się dokoła.
— Kto tu jest? — zawołała drżącym głosem. — Pokaż się, miast siedzieć w krzaczorach i straszyć niby zbój bez czci i honoru…

Statystyki: autor: Alicja Jonasz — 03 lip 2025, 17:11


Idź do oryginalnego materiału