Były basista Ozzy’ego Osbourne’a udzielił wywiadu, który odbił się w sieci szerokim echem.
Ozzy Osbourne niedawno pożegnał się ze sceną na koncercie w Birmingham. Wokalista zakończył w ten sposób liczącą ponad 50 lat karierę z Black Sabbath i solo.
Jego kariera pełna była wzlotów i upadków. Jednym z najczarniejszych dni był 19 marca 1982 roku, kiedy to w wypadku zginął gitarzysta Osbourne’a, Randy Rhoads. Mimo niepowetowanej straty, Ozzy wkrótce wrócił na trasę najpierw z Robertem Sarzo a potem Berniem Tormém w roli gitarzysty.
Dlaczego tak gwałtownie wrócił do koncertowania? Ówczesny basista Ozzy’ego, Rudy Sarzo w wywiadzie dla „The David Ellefson Show” powiedział:
Naszą strategią było utrzymać Ozzy’ego w ruchu. Nie odwoływać trasy. Odwołasz trasę, Ozzy wróci do domu i umrze. Zapadanie się w dziurę. Musieliśmy go więc zabrać z powrotem w drogę. Dlatego wróciliśmy dziesięć dni po śmierci Randy’ego.
Pożegnanie Black Sabbath
Ozzy Osbourne i Black Sabbath pożegnali się ze sceną. 5 lipca w Birmingham odbył się koncert pełen gości i niespodzianek. Pożegnalny koncert legendy heavy metalu uświetnili członkowie takich zespołów, jak Metallica, Guns N’ Roses, Mastodon, Rage Against The Machine, Slayer, Pantera czy Smashing Pumpkins.
Potem wystąpiły gwiazdy. Najpierw Ozzy Osbourne dał solowy set, a potem wystąpił z Black Sabbath. Był to także pierwszy od ponad dwóch dekad koncert Black Sabbath z oryginalnym perkusistą, Billem Wardem.
Zespół zagrał cztery utwory, choć jak twierdzi Tony Iommi, miał przećwiczone sześć. Po ostatnich dźwiękach „Paranoid” muzycy pokłonili się i zeszli ze sceny.