Nie ma czym oddychać
Zosia powoli przekręciła klucz w zamku i ostrożnie weszła do mieszkania. Choć starała się zamknąć drzwi jak najciszej, zamek i tak głośno kliknął. Nie zapalając światła, rozebrała się i na palcach przemknęła w stronę swojego pokoju… Nagle rozległ się trzask włącznika, który w ciszy mieszkania zabrzmiał jak wystrzał.
— Zosia, gdzie byłaś? Dlaczego tak późno? Dzwoniłam do Kasi. Okłamałaś mnie — usłyszała głos mamy.
Dziewczyna zastygła w miejscu, głośno westchnęła i odwróciła się w stronę matki.
— A ty dlaczego nie śpisz? — zapytała, unosząc brwi.
— Jak mam spać, kiedy ciebie nie ma w domu? Martwiłam się — mama patrzyła na córkę z niepokojem.
— Jestem już dorosła, mamo, przestań mnie pilnować — burknęła Zosia.
— Tak, tak, dorosła… — Mama machnęła ręką i wróciła do swojego pokoju, ale drzwi zostawiła otwarte.
Zosia zawahała się i poszła za nią. Usiadła obok na kanapie.
— Mamo, przepraszam. Zupełnie zagapiłam się na czas.
Mama wyglądała na zmęczoną i bladą. Ostre światło lampy uwydatniało zmarszczki i cienie pod jej oczami, w których malowała się cicha wymówka.
— Nie byłam sama. Z Wojtkiem. Poszliśmy do kina, a potem na spacer. Nie martw się o mnie.
— Z Wojtkiem?
— Tak. Poznałam go dwa tygodnie temu. Jest taki… interesujący, tyle wie. — Na ustach Zosi pojawił się uśmiech, a wzrok się zamglił. Przytuliła się mocniej do matki, kładąc głowę na jej ramieniu.
— Więc ostatnim razem też byłaś z nim, a nie u Kasi?
— Przepraszam.
— Rozumiem, ale dlaczego od razu nie powiedziałaś, nie uprzedziłaś? On też studiuje? Będziecie razem na uczelni?
— On już skończył studia, pracuje — gwałtownie odpowiedziała Zosia.
— Więc jest starszy od ciebie? Ojej, córeczko… — westchnęła mama, a Zosia uniosła głowę, gotowa do obrony, ale mama ją uprzedziła. — Poznasz mnie z nim?
— Oczywiście. Spodoba ci się.
— choćby nie zauważyłam, kiedy tak uroślasz. — Mama smutno spojrzała na córkę. — Już późno, idź spać.
— Dobranoc, mamo. — Zosia cmoknęła mamę w policzek i wyszła do swojego pokoju.
Rozebrała się, wślizgnęła pod kołdrę i wpatrywała się w sufit, przypominając sobie każde słowo, każdy pocałunek i marząc…
Kiedy się obudziła, mama już poszła do pracy. Zosia umyła się, zjadła przygotowane śniadanie i sięgnęła po telefon.
— Cześć, już w pracy? — zapytała wesoło.
— Tak — odpowiedział Wojtek dość szorstko.
— Przeszkadzam? — Zosia zmarszczyła brwi, słysząc jego obojętny ton.
— Tak. Oddzwonię później. — Rozłączył się.
— „Wam”? — Zosia gapZosia spojrzała na wygasły ekran, a w jej sercu zagościła cicha pewność, iż już nigdy nie pozwoli zrobić z siebie ofiary czyjegoś kłamstwa.