"Breslau" ma wszystko, by zostać kolejnym polskim hitem – recenzja serialu kryminalnego Disney+

serialowa.pl 2 godzin temu

Kryminał z seryjnym mordercą? Brzmi jak coś, co na pewno zainteresuje polskich widzów. A gdy jeszcze całą historię osadzimy w przedwojennym Wrocławiu, to zdaje się, iż mamy murowany hit. Czy tak faktycznie będzie z „Breslau”?

„Breslau” to pierwsza polska produkcja platformy Disney+, którą wyreżyserował Leszek Dawid („Informacja zwrotna”). Serial można nazwać mocnym wejściem tego serwisu na rynek rodzimych produkcji, bo choć jest to kryminał – gatunek wciąż w Polsce najbezpieczniejszy – to jednak jest to kryminał z historycznym, przedwojennym zabarwieniem, co wymagało chociażby zdecydowanie większego budżetu na realizację. Nie mam zatem wątpliwości, iż ten serial ma wszystko, by stać się w naszym kraju hitem, ale czy jeżeli zeskrobie się jego powłokę, okaże się, iż faktycznie mamy do czynienia z czymś godnym uwagi?

Breslau – o czym jest polski serial kryminalny Disney+?

„Breslau” zabiera widzów do przedwojennego, wtedy jeszcze niemieckiego Wrocławia. Jest rok 1936, za chwilę w Berlinie rozpoczną się będące obsesją Hitlera Igrzyska Olimpijskie, więc oczy całego świata zwrócone są na Trzecią Rzeszę i jej stolicę. Tymczasem w hotelu w Breslau w tajemniczych okolicznościach zamordowany zostaje polski sportowiec żydowskiego pochodzenia i towarzysząca mu prostytutka. Morderstwem zaczynają interesować się media, co oczywiście jest bardzo nie na rękę nazistowskiej wierchuszce, dla której może to być wizerunkowy cios. Igrzyska miały bowiem pokazać Rzeszę jako państwo nowoczesne i tolerancyjne.

„Breslau” (Fot. Disney+)

Śledztwo w sprawie morderstwa będzie prowadził komisarz Franz Podolsky (Tomasz Schuchardt, „Krucjata”), dla którego ma to być szansa na odkupienie swoich grzechów – co to za grzechy, dowiadujemy się na samym początku serialu – i powrót do służby w glorii i chwale. Nie będzie to jednak proste zadanie, bo morderca nie będzie chciał dać się złapać, a w tym samym czasie zacznie rosnąć presja ze strony przełożonych Podolskiego, na czele z podpułkownikiem SS Johannem Holtzem (Ireneusz Czop, „Krew”). Podolskiemu w śledztwie nie pomogą także jego personalne przywary, na czele ze zbyt dużą skłonnością do nadużywania alkoholu.

Główny bohater serialu wyraźnie został napisany przez scenarzystów – Magdalenę Żakowską („Krew z krwi”) i Bartka Janiszewskiego („Behawiorysta”) – jako postać skomplikowana. Jak każdy porządny detektyw w serialu kryminalnym, Podolski musi być umęczony życiem i toczyć walkę z własnymi demonami. A przy tym wszystkim pozostaje krnąbrny, nie szanuje zasad i przełożonych, potrafi dać w mordę bez zadawania pytań, a choćby zwymiotować pod stopami samego Himmlera. W czasach szalejącego antysemityzmu i brunatnej fali zalewającej Niemcy szanuje Żydów i wyraźnie dystansuje się od nazistów, wręcz nimi gardzi. Nie da się ukryć, to bohater pisany bardzo grubą kreską, ale nie przekracza tej często cienkiej granicy między wyrazistością a karykaturą.

Breslau pokazuje miasto pełne moralnej zgnilizny

Podolski jest twardym gliniarzem – rzuca mięsem na prawo i lewo, chleje do nieprzytomności, nie boi się przekraczania granic – ale to gliniarz z silnym kompasem moralnym. A Breslau w 1936 roku nie jest przyjaznym miejscem dla takich ludzi. Naziści całą władzę zgromadzili już w swoich rękach i mają sposoby, by podporządkować sobie każdego. Tytułowe miasto to miasto upadłe, przynajmniej pod względem etycznym – zdominowane przez chorą ideologię, a przy okazji pełne prostytutek, alfonsów i cwaniaczków. Problem w tym, iż ten brud i mrok jest dość umowny, a na ekranie widujemy go zbyt rzadko – same ciemne kadry to nieco zbyt mało, by faktycznie uwierzyć w to, co twórcy próbują nam przekazać.

„Breslau” (Fot. Disney+)

Można więc powiedzieć, iż produkcja Disney+ to serial nieco zbyt ugrzeczniony, próbujący prostymi środkami przekonać nas, iż wcale taki grzeczny nie jest. Wulgarne kobiety i pijani mężczyźni to trochę za mało. Generalnie jednak „Breslau” zrealizowany jest na naprawdę wysokim poziomie – kostiumy, scenografia, to wszystko może robić wrażenie. Seriale kostiumowe w Polsce wciąż zbyt często przypominają teatr telewizji, tak było chociażby w przypadku niesławnego TVN-owskiego „Belle Epoque”, a tutaj widać dbałość o detale i ambicję, by stworzyć jak najbardziej wiarygodną produkcję. I trzeba przyznać, iż to się akurat twórcom udało.

Istotną rolę w „Breslau” odgrywa oczywiście wspomniane już polityczne i społeczne tło. Nie można mówić o zwyczajnym poszukiwaniu seryjnego mordercy w państwie, dla którego taki morderca jest niebezpiecznym odchyleniem od normy, a wszelkie odchylenia trzeba błyskawicznie utylizować, żeby nie zaszkodziły wizerunkowi kraju. Nazistom bardzo zależy na tym, by prowadzone śledztwo zakończyć gwałtownie i pomyślnie, a czy skazany zostanie adekwatny człowiek? To już rzecz drugorzędna. Twórcy dobrze zarysowali cały kontekst – podejście nazistów do Żydów, homoseksualistów i wszystkich, którzy nie wpisują się w wyobrażenia o idealnej aryjskiej rasie. Atmosfera totalitarnego państwa, gdzie wrogowie systemu w każdej chwili mogą zniknąć, została tu przez większość czasu oddana naprawdę dobrze.

Breslau – czy warto oglądać polski serial na Disney+?

Jednocześnie mam wrażenie, iż w prawdziwym państwie totalitarnym ktoś taki jak Podolski nigdy nie byłby w stanie prowadzić śledztwa, jego stosunek do nazistów i ich zasad powinien absolutnie przekreślać jego szanse na jakąkolwiek karierę. Dlatego wydaje mi się, iż sam serial mógłby sporo zyskać, gdyby Podolski w kwestiach politycznych nie był aż tak kryształowy, choć pewnie musiał być, skoro to bohater z polskimi korzeniami. To samo zresztą można powiedzieć chociażby o jego prawej ręce, Erwinie Benku (Adam Bobik, „The Office PL”). Obaj panowie to dobrzy gliniarze w złych czasach i wśród złych ludzi. W pracy, jeżeli robią coś moralnie wątpliwego, to tylko w imię wyższego dobra. To, iż Podolski jest człowiekiem nieidealnym, widzimy w jego życiu prywatnym i bardzo skomplikowanym małżeństwie z Leną (Sandra Drzymalska, „Sexify”), w którym aż buzuje od emocji.

„Breslau” (Fot. Disney+)

Jednak to wszystko to tak naprawdę tylko dodatki. Ważne, ale dodatki, za które „Breslau” chciałby zdobyć kilka dodatkowych punktów. Najistotniejszy pozostaje wątek kryminalny, to o niego tu przecież chodzi. Seryjny morderca w przedwojennym mieście to coś, co może elektryzować widzów, ale sama historia nie jest aż tak skomplikowana, jak moglibyśmy początkowo przypuszczać. Nie ma tu miliona fałszywych tropów i wianuszka podejrzanych, a śledztwo posuwa się do przodu powoli. Finalnie cały ten wątek pozostawił we mnie pewne rozczarowanie – także z powodu bardzo mocnego, choć nie do końca wiarygodnego powiązania go z życiem osobistym Podolskiego. Miałem wrażenie, iż w pewnym momencie stawka została tutaj podbita w sposób sztuczny, jakby twórcy cynicznie chcieli zagrać na emocjach widzów.

Mimo pewnych uwag, jakie mam do tego serialu, jestem, jak wspomniałem już na początku, przekonany, iż „Breslau” okaże się w Polsce sporym hitem. Przecież kochamy kryminały, a gdy jeszcze całą historię umieścimy w takim historycznym kontekście, mamy niemal pewnego samograja. Zwłaszcza, iż serial Disney+ ma także sporo zalet, o których nie należy zapominać – najmocniejszą z nich pozostaje sam Tomasz Schuchardt – a wady udaje mu się całkiem umiejętnie maskować. Dlatego też jeżeli postanowicie spędzić weekend z tym serialem, ku czemu jest okazja, bo Disney+ wypuścił od razu cały 8-odcinkowy sezon, nie powinniście żałować. I to mimo faktu, iż potencjał „Breslau” i sam pomysł na niego okazały się tu większe niż sam serial.

Breslau – serial jest dostępny w serwisie Disney+

Idź do oryginalnego materiału