Wersja z 2018 brzmiała jakby ktoś odpalił plastikowy miks w garażu – kompletnie pozbawione mocy, sztuczne i bez życia. Chris Basile wtedy uwierzył, iż sam ogarnie nagranie, miks i mastering… i wyszła z tego kupa. Teraz ekipa zrobiła to porządnie – brzmienie jest miażdżące, selektywne, a przy tym nie traci brutalności. Wreszcie słychać, jak te numery powinny kopać po uszach. I to wszystko w intensywnym, 26-minutowym strzale bez zbędnych dodatków.
Moim zdaniem – tym razem taki “remake” miał sens. "Unholy" w końcu wybrzmiewa tak, jak powinien od początku.
iframe
Statystyki: autor: Szajtan — 24 min. temu