Efdemin – Poly

nowamuzyka.pl 2 dni temu

Piękna dojrzałość.

Philipp Sollmann zaczynał swą muzyczną karierę w połowie lat 90., grając na gitarze i klawiszach w zespole Derrick, który wykonywał alternatywnego rocka. Eksplozja popularności techno i house’u gwałtownie go jednak wciągnęła, zamieniając w utalentowanego didżeja, współpracującego z cenionym hamburskim klubem Golden Pudel. Jako producent zadebiutował w 1999 roku, serwując modny i kreatywny w tamtym czasie minimal. Jego działalność nabrała prawdziwych rumieńców jednak dopiero na początku następnej dekady, kiedy nawiązał współpracę z wytwórnią Dial.

Hamburska tłocznia zapewniła mu pełną wolność artystyczną, dzięki czemu Sollmann zaczął dwutorową działalność. Klubowej muzyce poświęcił twórczość pod szyldem Efdemin, która ewoluowała od minimalowego tech-house’u w stronę bardziej surowego deep house’u i wreszcie przestrzennego deep techno. Z kolei pod swoim nazwiskiem artysta penetrował rozległe obszary ambientu, eksperymentując również z dronami i musique concrete. Syntezą tych dwóch ścieżek okazał się album „New Atlantis” dla Ostgut Ton z 1999 roku. Sześć lat później dostajemy kolejną płytę Efdemina dla reaktywowanej niedawno tłoczni związanej z Berghain.

„Poly” ma bardzo przemyślaną narrację. Rozpoczynający album „Drift” rozwija się od ambientowych przestrzeni w stronę zamglonego breakbeatu, splatającego przetworzone głosy kobiet i mężczyzn. Tytułowy „Poly” to już techno – ale dalekie od oczywistości, bo łączące rozedrgany bit z perkusyjnymi efektami na pastelowym tle. Nie inaczej wypada „Signal To Noise”, wnosząc ze sobą w warstwie rytmicznej dyskretne tchnienie lat 80. Dopiero w „Rauris” dostajemy typowe dla Efdemina epickie deep techno, nurzające szybki puls w podwodnych syntezatorach.

„Tropical Cascade” wprowadza na płytę zamaszyste dub-techno rodem z Chain Reaction, w którym jest miejsce na mruczący bas i świetlistą elektronikę. „Aachen” idzie dalej tym tropem, choć tym razem aranż nagrania ma bardziej minimalowy ton. Za sprawą „Microphase” uderza ponownie dub-techno, ale tym razem w swej betonowej wersji w stylu wczesnego Basic Channel z wibrującymi loopami w rolach głównych. „Radical Hope” przynosi niespodziewany zwrot akcji, przestawiając tory muzyki na surowy acid house, jakby zaczerpnięty z pamiętnej płyty Efdemina – „Chicago”.

„Iirlicht” przywołuje orzeźwiający powiew znad Jamajki – bo to masywne dub-techno, podszywające stukające efekty ambientową elektroniką o głębokim oddechu i kojącym nastroju. „Lost Somewhere In The Day” ma postrzępioną aranżację, na którą składa się fragmentaryczna wokaliza, perliste arpeggio i oniryczne tło. Na finał dostajemy „Below The Surface” – łagodny i spokojny ambient, w którym jest jednak miejsce na metaliczne pekusjonalia i acidowe efekty rodem z dawnych płyt Plastikmana.

„Poly” już swoim tytułem podkreśla różnorodność obecnej twórczości Philippa Sollmanna. I jest to bogata różnorodność: rytmów, brzmień, melodii, nastrojów i energii. Niemiecki producent z podziwu godną zręcznością żongluje dźwiękami, zachowując przy tym autentycznie spójne i klarowne brzmienie. Mniej tutaj eksperymentów niż na poprzednim albumie artysty dla Ostgut Ton – i dobrze. Dzięki temu dostajemy piękny i dojrzały album, który zachwyci każdego konesera współczesnej elektroniki. To niby muzyka klubowa – ale jednocześnie świetnie sprawdzająca się w domowym odsłuchu.

Ostgut Ton 2025

www.ostgut.de/label

www.facebook.com/Ostgut.Ton.OFFICIAL

www.facebook.com/efdemin

Idź do oryginalnego materiału