Gruchnęły wieści o Krystynie Podleskiej. Tak wyglądało jej życie po "Misiu"

gazeta.pl 2 godzin temu
Za sprawą pamiętnej roli w kultowym "Misiu" Stanisława Barei stała się gwiazdą. Ale jej życie - zarówno zawodowe, jak i prywatne - było pełne zakrętów. Krystyna Podleska, słynna "dziewczyna z Misia" trzykrotnie stawała na ślubnym kobiercu, a jej marzenia o wielkiej karierze zniszczył stan wojenny.
Choć "Miś" powstał ponad 40 lat temu, do dziś jest jednym z ulubionych filmów Polaków. I nic dziwnego, bo pomimo upływu czasu bawi tak samo, a role aktorów przez cały czas robią wrażenie. Obok niezapomnianego Stanisława Tyma w komedii Stanisława Barei pojawiła się także mało wówczas znana aktorka. Krystyna Podleska, znana też jako Christina Podleska, Christine Paul i Christine Paul-Podlasky po latach żartowała, iż choć nie jest Jandą, to przejdzie do historii jako Krysia z "Misia". I trudno się z nią nie zgodzić. Rola kochanki Ryszarda Ochódzkiego miała otworzyć przed aktorką drzwi do wielkiej kariery. Niestety, z nadziei na deszcz kolejnych propozycji nic nie wyszło - wszystko za sprawą stanu wojennego, który sprawił, iż "Miś" pozostał praktycznie bez echa aż do lat 90. Krystyna Podleska nie miała też szczęścia w życiu prywatnym - każde z jej trzech małżeństw zakończyło się rozwodem, a na ostatni aktorka zdecydowała się, będąc już po 70. urodzinach.


REKLAMA


Zobacz wideo Bareja - kochany przez widzów, nienawidzony przez środowisko filmowe


Marzenia o balecie i nowa tożsamość
Krystyna Podleska przyszła na świat w 1948 roku w Londynie w rodzinie polskich emigrantów. Jej mama Urszula była córką Niemki żydowskiego pochodzenia i Polaka. W Anglii, do której wyemigrowali jej rodzice po dojściu nazistów do władzy, poznała swojego przyszłego męża. Czesław Podleski także miał polskie korzenie - wywodził się z rodziny ziemiańskiej z Kresów Wschodnich, a urodził się w Imperium Rosyjskim na Uralu. "Dziadek Podleski polował na niedźwiedzie na Uralu, gdy kierował firmą produkującą wielkie piece. Ale jak przyszli bolszewicy, musiał zimą uciekać na saniach z rodziną i moim małym tatą" - wspominała Krystyna. Co więcej, ojciec aktorki i jej siostry Ireny był oficerem 1 Dywizji Pancernej dowodzonej przez gen. Stanisława Maczka.
Krystyna Podleska wspominała swoje dzieciństwo jako bardzo szczęśliwe. "Miałam nieludzkie szczęście, a największym moim szczęściem byli kochający rodzice. Cudowni, dowcipni, inteligentni, szlachetni. Bardzo się poświęcali dla mnie i mojej starszej siostry Irenki, żeby niczego nam nie brakowało" - wyznała aktorka w jednym z wywiadów. W dzieciństwie nie marzyła jednak wcale o aktorstwie, a o balecie. Rodzice nie stawali na drodze marzeniom córki - posłali ją do szkoły White Lodge w londyńskiej Royal Ballet School. Talentu Krystynie nie brakowało, ale kariery primabaleriny nie zrobiła. Była zbyt żywiołowa, co zaowocowało relegowaniem z placówki. "W końcu, co tu owijać w bawełnę, wyrzucili mnie. Nie za brak predyspozycji, tylko za niezdyscyplinowanie i niesubordynację. Zamiast cerować przecierające się pointy i zostać primabaleriną, łaziłam po drzewach" - wspominała po latach.
Krystyna po raz pierwszy odwiedziła Polskę w 1958 roku wraz z rodzicami i siostrą. "Całą rodziną załadowaliśmy się do małego forda. Bardzo chciałyśmy z siostrą zobaczyć tę żelazną kurtynę, o której tyle się opowiadało. Na granicy z NRD rodzice kazali nam milczeć; byłyśmy dość nieobliczalne, mogło nam się wyrwać: 'Komuniści to dupki', a choćby coś gorszego!" - tak aktorka wspominała wyjazd w jednym z wywiadów. Na jednej wizycie się nie skończyło - odtąd każde wakacje Krystyna spędzała na Mazurach. Z czasem pogrzebała marzenia o karierze baletnicy i zastąpiła je aktorskimi ambicjami. Zdecydowała się na studia w Webber Douglas Academy of Dramatic Art w Londynie. Znów jednak pojawił się problem - tym razem z nazwiskiem. Zdaniem dyrektora Christina Podleska miało sugerować, iż jest cudzoziemką, więc ma trudności z językiem, a to z kolei utrudni jej start w zawodzie. Z pomocą przyszła mama aktorki -wspólnie wymyśliły pseudonim Christine Paul. Ale kariera czekała na Krystynę nie w Anglii, a w Polsce.
Od Zanussiego do "Misia"
Filmowy debiut Krystyny Podleskiej, czy też Christine miał miejsce w 1970 roku. Młoda aktorka pojawiła się wówczas w niewielkiej rólce "dziewczyny w białym ubraniu przy wózku z hot-dogami" w filmie Jerzego Skolimowskiego "Na samym dnie". Sześć lat później znów mogliśmy ją oglądać na dużym ekranie - tym razem w produkcji "Za rok, za dzień, za chwilę". Krystyna trafiła tam dzięki przyjaźni rodziców ze Stanisławem Dygatem. Pisarz zarekomendował córkę znajomych reżyserowi, Stanisławowi Lenartowiczowi, który poszukiwał aktorki władającej płynnie polskim i angielskim. Zresztą, jak wspominała, to Kalina Jędrusik sprawiła, iż zaczęła myśleć o aktorstwie. "Nie zapomnę, jak szła po czerwonym dywanie na festiwalu filmowym w Wenecji - piękna, młoda, z talią jak osa. Pojechaliśmy wtedy z rodzicami na wenecką wyspę Lido, gdzie odbywała się gala. Gwiazdy podjeżdżały limuzynami i sunęły w balowych sukniach i smokingach. Czułam się jak w bajce" - mówiła w jednym z wywiadów Krystyna. Podleska.


W "Za rok, za dzień, za chwilę" Krystyna Podleska wcieliła się w skrzypaczkę z Nowej Zelandii, która przyjeżdża na festiwal Wieniawskiego w poszukiwaniu swojego ojca Polaka. Ku rozczarowaniu młodej aktorki, rola przeszła praktycznie niezauważona. "Zdjęcia się skończyły, a mnie było strasznie przykro, bo w Polsce nikt mojej roli nie zauważył! Nie ukrywam, iż liczyłam, iż posypią się propozycje" - żaliła się po latach. A jednak propozycja nadeszła, i to nie od byle kogo, bo od samego Krzysztofa Zanussiego. W jego "Barwach ochronnych" Christine Paul, a raczej Christine Paul-Podlasky, jak podpisano ją w czołówce, pojawiła się w kilku odważnych scenach. Skąpo odziana wystąpiła też w "Misiu". Zresztą to właśnie u Zanussiego wypatrzyło ją dwóch Stanisławów - Bareja i Tym. "Oni znali mnie z 'Barw ochronnych', gdzie byłam bezpruderyjną stypendystką Nelly i widać uznali, iż nadam się do roli Oli, infantylnej, słodkiej idiotki. Może i ciut wyrachowanej, gdy przekonywała: 'Misiu, misiu, wymyśl coś. Ty jesteś taki mądry'" - wspominała aktorka.
Rola Krystyny w "Misiu" przeszła do historii kina. Każdy pamięta słynną scenę, kiedy Ola otwiera drzwi sobowtórowi Ochódzkiego. Nie każdy jednak wie, iż wiąże się z nią pewna anegdota. "Otwieram drzwi i mówiąc, iż nie jestem jeszcze gotowa, rozchylam szlafroczek. Zupełnie zapomniałam, iż nic pod nim nie mam! Oczywiście ku uciesze ekipy. I ta nieplanowana scena weszła do filmu. Poza tym nie uważam pokazania przed kamerą pół cyca za specjalny wyczyn" - opowiadała Krystyna Podleska. Ale choć dziś wszyscy znają aktorkę jako "Krysię z Misia", w czasie premiery film przeszedł praktycznie bez echa. Wszystko za sprawą komunistycznej cenzury, której w czasie stanu wojennego zależało na tym, aby o "Misiu" było cicho. Z marzeń o wielkiej karierze znów więc nic nie wyszło, bo "Misia" szeroka publiczność odkryła i pokochała dopiero w latach 90.


Trzej mężowie, trzy rozwody
Po roli w "Misiu" Krystyna Podleska wróciła do Londynu, gdzie występowała w teatrze. Ale po śmierci rodziców znów przyjechała do Polski. W życiu prywatnym aktorki nie brakuje zawirowań. Trzykrotnie stawała na ślubnym kobiercu - jej pierwszym mężem był Janusz Różycki, wybitny polski szermierz i srebrny medalista olimpijski z Tokio. Zawarte w młodym wieku małżeństwo rozpadło się po sześciu latach. Próby czasu nie przetrwało też kolejne, z dyrygentem Jackiem Kaspszykiem - tu rozwód nastąpił do pięciu latach. Trzeci raz sakramentalne "tak" Podleska powiedziała Januszowi Szydłowskiemu. On również był po osobistych perturbacjach - było to jego czwarte małżeństwo. Para poznała się w Londynie dekadę wcześniej - oboje grali tam w jednym spektaklu. "Był i przez cały czas jest bardzo przystojny, podobał mi się bardzo, ale połączyła nas wielka miłość do teatru" - cytuje aktorkę ShowNews. Wszystko wskazywało na to, iż małżonkowie wreszcie trafili na swoje bratnie dusze. W wywiadach rozpływali się nad sobą nawzajem "Żywiołowa, szalona, energetyczna. Na dodatek posiada ogromną wiedzę" - komplementował żonę Janusza Szydłowski.
Coś jednak poszło nie tak, bo również i ten związek zakończył się rozwodem. Co ciekawe, małżonkowie zdecydowali się na niego, będąc w dojrzałym wieku, a sprawa odbyła się polubownie. "Było ugodowo, bez orzekania o winie. Po tylu wspólnych latach chcemy pozostać w przyjaźni. Jeszcze kilka tygodni temu byłam na spektaklu w naszym Teatrze Variété. W końcu eksmąż jest jak członek rodziny i nie wyobrażam sobie przestać się całkowicie interesować co u niego słychać. Wszystko jest OK i pogodziłam się z tym, co się stało" - wyznała portalowi ShowNewsow Krystyna Podleska. Aktorka swój azyl znalazła na słonecznym Costa del Sol. Jest singielką, nie ma dzieci. euforia czerpie z kontaktu z naturą. A co z karierą? - Mogłam więcej zagrać. Żartuję, iż choć nie jestem Jandą, to przejdę do historii jako Krysia z "Misia". Cieszę się, iż tą rolą dałam ludziom trochę euforii - wyznała aktorka w jednym z wywiadów.
Idź do oryginalnego materiału