Teresa Nowak nie mogła usiedzieć w miejscu – tego dnia jej syn Marek miał przyprowadzić do domu swoją narzeczoną. Od samego rana krzątała się po kuchni, przygotowując odświętny stół, dbając o każdy szczegół. Kinga od razu przypadła jej do serca – miła, skromna, dobrze wychowana. Poznali się, zasiedli do stołu, rozmawiali. ale gdy po kolacji Marek wyszedł odprowadzić dziewczynę, wrócił po godzinie zupełnie załamany.
„Synku, co się stało?” – zaniepokoiła się matka.
„Już po wszystkim, mamo. Kinga zerwała zaręczyny” – odpowiedział głucho.
„Zerwała? Dlaczego?”
„Przez ciebie, mamo…”
Teresa zastygła. Czyżby to była prawda?
Później, ledwie powstrzymując łzy, zadzwoniła do swojej przyjaciółki Grażyny:
„Grażyna, przyjedź… Nie wiem, jak dalej żyć. Przeszkadzam własnemu synowi, może lepiej by mnie w ogóle nie było.”
„Przestań pleść głupoty!” – odcięła Grażyna. „Czekaj, już jadę.”
Z Markiem mieszkali we dwójkę w skromnym wynajętym mieszkaniu. Własnego kąta nie mieli, nie było też rodziny, która mogłaby pomóc. Syn dorastał na jej oczach, uczył się, dostał się na uniwersytet, a Teresa harowała na dwóch etatach, by związać koniec z końcem. Tak żyli – ciężko, ale razem. Martwiło ją tylko jedno: Marek długo nie wiązał się na poważnie. A tak pragnęła wnuków…
Gdy w jego życiu pojawiła się Kinga, serce matki zabiło nadzieją. Po pół roku oznajmił: złożyli papiery do urzędu stanu cywilnego.
Teresa szykowała się na ich wizytę jak na najważniejsze wydarzenie. Kinga naprawdę jej się spodobała. ale podczas kolacji dziewczyna nagle spytała:
„A pani, Tereso, zostanie tu długo?”
„Jak to? Tu mieszkam.”
„W tym mieszkaniu?” – zdziwiła się Kinga.
„Tak. Z Markiem.”
„Aha… Przepraszam, po prostu nie wiedziałam.”
Rozmowa się urwała, ale w zachowaniu dziewczyny coś się zmieniło. Następnego dnia odmówiła spotkania, a potem zerwała zaręczyny. Powód? Nie jest gotowa mieszkać z jego matką.
„Jestem dla nich ciężarem, Grażyno!” – łkała Teresa. „A przecież tylko bym pomagała: w domu, z dzieckiem… Ona przecież jest w ciąży!”
„Posłuchaj” – rzekła stanowczo przyjaciółka. „Syn musi budować własne życie. Sama przez to przeszłaś. On jest mężczyzną, ma być głową rodziny, nie mieszkać z mamą aż do starości.”
„Ale ja sobie nie poradzę. Nie mam porządnej emerytury, pracy…”
„Wiesz co? Dasz radę. Wszyscy dają. I ty też. Najważniejsze – nie stać im na drodze. jeżeli zechcesz – będziesz miała wnuka, szczęśliwą rodzinę i wdzięczność syna. jeżeli nie – stracisz wszystko.”
Teresa postanowiła działać. Następnego dnia wraz z Grażyną poszła do Kingi.
„Dziękuję, iż przyszłyście” – powiedziała Kinga po długiej rozmowie. „Nie odważyłabym się tego powiedzieć sama. Ale… Dziękuję. I wiedzcie: nigdy was nie porzucimy. jeżeli będzie trzeba – pomożemy.”
„Nigdy?” – niepewnie powtórzyła Teresa.
„Tak. Zostaję z Markiem. Kocham go. Ale mieszkać będziemy osobno. Dziękuję, iż to zrozumiałyście.”
Ślub w końcu się odbył. Marek przeprowadził się do Kingi. Gdy urodził im się syn, to sama Kinga zaproponowała, by teściowa zamieszkała z nimi – potrzebowali pomocy.
Teraz Teresa niańczy wnuka, gotuje smaczne obiady, a pewnego dnia Kinga podeszła do niej i szepnęła:
„Dziękuję, mamo… Nie wyobrażam sobie, jak byśmy sobie bez ciebie poradzili.”