Jesteś moim wszechświatem

newsempire24.com 10 godzin temu

Jesteś moim światem

Dawid i Ola mieszkali w jednym bloku, na tym samym piętrze, w sąsiednich mieszkaniach. Dawid przeszedł właśnie do czwartej klasy i uważano go za na tyle dorosłego, by mógł opiekować się pięcioletnią Olą, której mama pracowała jako chirurg i często w weekendy wyjeżdżała do pacjentów.

Dawid traktował Olę po dorosłemu: karmił, bronił, czasem strofował, gdy było za co. A Ola słuchała go bez słowa sprzeciwu, chodziła za nim jak cień, patrząc na starszego kolegę swoimi ogromnymi, czarnymi oczami.

Pewnego dnia Ola zachorowała na anginę. Skąd w czerwcu taka choroba? Dawid musiał z nią zostać całe dnie. Koledzy już wiedzieli, gdzie go szukać. Zadzwonili do drzwi Oli, żeby zaprosić go na piłkę.

— Nie mogę. Siedzę z Olą — odpowiedział poważnie Dawid.

— To weź ją ze sobą, niech kibicuje — zaproponował Kuba.

— Ma anginę, gorączkę. Nie można. Zagrajcie dziś beze mnie.

— No jak bez ciebie? A kto stanie na bramce? — zdenerwował się rozczarowany Patryk.

— Stawajcie na zmianę — zasugerował Dawid, widząc smutne miny kolegów.

— Nie, to nudy. My też nie idziemy.

— No to wchodźcie — westchnął Dawid i wpuścił chłopaków do mieszkania.

Ola, z szalikiem owiniętym wokół szyi, siedziała na kanapie i przeglądała książkę z obrazkami. Ujrzawszy chłopców, rozpromieniła się.

— To moi koledzy, Patryk i Kuba — przedstawił ich Dawid. — Posiedzą z nami, masz coś przeciwko?

— Poczytajcie mi książkę — Ola wyciągnęła do nich książkę z dziecięcą prostotą.

— A może zbudujemy bazę? — Patryk wpatrywał się w okrągły stół na środku pokoju.

— Jak to? Potrzebne są gałęzie i słoma, a my nie mamy — oczy Oli zabłysły, może od gorączki, a może z ekscytacji.

— Słoma niepotrzebna. Możemy zdjąć narzutę z kanapy? — zapytał Patryk. — Nakryjemy nią stół i będzie baza.

Ale jednego koca nie starczyło. Ola podpowiedziała Dawidowi, gdzie w szafie znaleźć drugi. niedługo cała czwórka wcisnęła się pod stół. W improwizowanej bazie było ciasno, duszno, ciemno i strasznie ciekawie.

— A może opowiemy straszne historie? — zaproponował Kuba. — Mój pradziadek walczył na wojnie.

— No i co? O wojnie nuda — skrzywił się Patryk.

— A wiesz, ile ma orderów? Nie zliczysz — przechwalał się Kuba. — Dostarczał chleb do Warszawy podczas powstania.

— Znudziło mi się już o wojnie. Nudne, nieciekawe — przeciągnął rozczarowany Patryk.

— Nie znasz się, a się wymądrzasz. Dziadek mówił, iż w czasie wojny ludzie jedli nie tylko koty i psy, ale choćby siebie nawzajem, własnych krewnych. Kroili na kawałki i gotowali zupę. A chleb robili z trocin — nie odpuszczał Kuba.

— Fuj. Ludzi się nie je — wzdrygnęła się Ola, przyciskając się do Dawida.

— A ja znam mnóstwo strasznych historii o czarnym człowieku — uradował się Patryk. — Zeszłego lata na koloniach zawsze o nim opowiadaliśmy w nocy. Strach.

Ola zastygła. Samo słowo „czarny” wydało jej się przerażające, szczególnie w ciemności pod stołem. A na dźwięk „strach” zaczęła drżeć.

— Chodzi cały w czerni. jeżeli ktoś się zagapi, od razu go łapał i zabierał ze sobą. I nikt już go nigdy nie widział. Znika, jak cień. Szczególnie lubi małe dzieci. Ucieknie niegrzeczne dziecko od rodziców…

— Dość. Już ją wystraszyłeś — ostro przerwał mu Dawid, czując, jak Ola drży i przyciska się mocniej. — Jeszcze potem w nocy nie zaśnie ze strachu. pozostało mała.

— Nie jestem mała — obraziła się Ola. — Nie chcę słuchać o czarnym człowieku. Straszne — głos jej zadrżał, zaraz miała się rozpłakać.

Trzasnęły drzwi wejściowe. Dzieci pod stołem zamilkły. Na zewnątrz rozległy się powolne, ostrożne kroki, które zatrzymały się tuż obok. Patryk zaczął się wiercić, Kuba ciężko oddychał. Ola przytuliła się do piersi Dawida. Pod jej uchem słyszała głośne, szybkie bicie jego serca.

Nagle brzeg koca uniósł się. Ola zamknęła oczy i pisnęła.

— O, tu jesteście! — rozległ się głos mamy.

— Mamo! — Ola otworzyła oczy, wypełzła spod stołu i rzuciła się w jej ramiona.

— Czemu stół nakryty kocem? Co tam robiliście? — zapytała mama, patrząc na rozczochranych chłopaków, którzy też wyszli spod stołu.

— To baza. Siedzieliśmy i opowiadaliśmy straszne historie — zasypała mamę Ola.

— I nie bałaś się? — spytała mama.

— Bałam się. A jak usłyszałam kroki, pomyślałam, iż to czarny człowiek przyszedł po nas i wystraszyłam się jeszcze bardziej.

— Jaki czarny człowiek? — Mama przenosiła wymowny wzrok z jednego chłopca na drugiego, zatrzymując się na twarzy Dawida. Ten spuścił winny wzrok.

— Dobrze. Rozłóżcie tę bazę i umyjcie ręce. Zaraz będzie obiad — powiedziała mama i wyszła z Olą do kuchni.

Po obiedzie Dawid z kolegami w końcu poszli grać w piłkę. A mama położyła Olę spać. Ale gdy tylko zamykała oczy, wydawało jej się, iż widzi czarnego człowieka.

Gdy Dawid poszedł do siódmej klasy, Ola dopiero zaczęła pierwszą. Dawid był już prawie dorosły i rzadko się nią opiekował. Zresztą Ola też była duża i mogła zostawać sama w domu. Ale często biegała do Dawida, żeby o coś zapytać, albo gdy grzmiało. Ola panicznie bała się burzy.

Kiedy chłopcy szli do kina, na lodowisko czy gdziekolwiek indziej, Ola zawsze się do nich przyczepiała. jeżeli nie chcieli jej brać, umiała sprytnie wykorzystać łzy. I Dawid, ulegając, przekonywał kolegów, by ją zabrali.

To Dawid nauczył Olę jeździć na łyżwach, podgrzewać zupę w mikrofalówce, zaszczepił w niej miłość do przygodowych książek. W liceum Dawid chodził już do kina nie z kolegami, ale z ładną koleżanką z klasy, Kasią. Pewnego dnia Ola podpatJednak teraz, gdy patrzył na nią w swoim wojskowym mundurze, a ona w białym kitlu lekarki, oboje wiedzieli, iż to nie koniec ich historii, ale dopiero początek.

Idź do oryginalnego materiału