Dziennik osobisty
Wyleciałam na jubileusz teściowej dzień wcześniej niż reszta rodziny. Ledwie usadowiłam się w fotelu samolotu, gdy nagle ktoś mnie zawołał po imieniu. Wzdrygnęłam się.
Stojąc w kolejce do odprawy, nerwowo kręciłam paskiem torebki. Do uroczystości zostało jeszcze dwadzieścia cztery godziny, ale celowo wybrałam wcześniejszy lot. Wiedziałam, iż Jakub, jak zwykle, zostawi wszystko na ostatnią chwilę i pewnie poleci dopiero następnego ranka. Minęły trzy lata od rozwodu, a przez cały ten czas udawało nam się żyć w jednym mieście, nigdy się nie spotykając. Teraz najmniej chciałam naruszyć tę delikatną równowagę.
„Miejsce 12A” – przebiegłam wzrokiem po karcie pokładowej. Przy oknie, tak jak lubię. W samolocie sięgnęłam po książkę – nową powieść, którą zaczęłam wczoraj i nie mogłam się oderwać. Historia o miłości, zdradzie i wybaczeniu. Kiedyś unikałam takich tematów, ale czas leczy rany.
„Ewa?” – znajomy głos sprawił, iż znów się wzdrygnęłam. – „No proszę, jakie spotkanie…”
Powoli podniosłam wzrok. Jakub stał w przejściu, trzymając walizkę. Wciąż taki sam, wysportowany, w swojej ulubionej szarej marynarce. Tylko na skroniach pojawiło się trochę siwizny, której wcześniej nie zauważyłam.
„Zawsze się spóźniasz” – wyrwało mi się zamiast powitania.
„A ty zawsze wszystko planujesz z góry” – uśmiechnął się, wyjmując bilet. – „Hmm… 12B.”
Poczułam, jak policzki mi płoną. Trzy godziny lotu obok człowieka, którego tak starannie unikałam przez te wszystkie lata. Los najwyraźniej postanowił zażartować z naszych planów.
„Mogę zamienić się z kimś…” – zaczął Jakub.
„Nie ma potrzeby” – przerwałam. – „Jesteśmy dorosłymi ludźmi.”
Skinął głową i usiadł obok. Pachniał tym samym wodami kolonialnymi, a ten zapach boleśnie poruszył coś głęboko we mnie. Ile razy budziłam się, czując go…
„Jak praca?” – zapytał po starcie, gdy cisza stała się nie do zniesienia.
„Dobrze. Otworzyłam własne studio jogi” – odpowiedziałam, starając się mówić spokojnie. – „A ty wciąż w tej samej firmie?”
„Nie, przeszedłem do konsultingu. Pamiętasz, iż zawsze o tym marzyłem?”
Oczywiście pamiętałam. I pamiętałam też, jak wiele się o to kłóciliśmy. Ja bałam się zmian, on pragnął czegoś nowego. Teraz, po latach, każdy dostał to, czego chciał. Dlaczego więc serce tak boli?
„Mama będzie się cieszyć, iż cię zobaczy” – powiedział Jakub po chwili milczenia. – „Wciąż trzyma tę ceramiczną wazę, którą podarowałaś jej na ostatni jubileusz.”
„Danuta zawsze była…” – zawahałam się, szukając słów – „…dla mnie bardzo dobra.”
„Nawet po rozwodzie mówiła, iż byłaś najlepszą synową, o jakiej mogła marzyć.”
Poczucie, jak łzy napływają mi do oczu. Sięgnęłam po książkę, próbując ukryć wzruszenie.
„Co czytasz?” – Jakub spojrzał na okładkę.
„Czas przebaczenia” – odpowiedziałam, i oboje zamilkliśmy, uświadamiając sobie ironię tytułu.
Resztę lotu spędziliśmy w ciszy, ale była to już inna cisza – nie napięta jak struna, ale niemal przytulna, jak dawniej. Kiedy samolot wylądował w Krakowie, Jakub pomógł mi zdjąć torbę z półki bagażowej.
„Może weźmiemy jedną taksówkę?” – zaproponował. – „I tak jedziemy w tę samą stronę.”
Wahałam się. Trzy lata temu rozstaliśmy się, pewni, iż już nigdy nie będziemy blisko. A jednak oto jesteśmy, i świat się nie zawalił.
„Dobrze” – skinęłam głową. – „Tylko ja będę pilnować trasy, bo ty zawsze się kłócisz z nawigacją.”
Roześmiał się, a ten znajomy śmiech poruszył coś we mnie. Może czasem trzeba po prostu puścić przeszłość, by teraźniejszość stała się jaśniejsza?
Wychodząc z samolotu, złapałam się na myśli, iż pierws