Kanon na nowo

kulturaupodstaw.pl 2 dni temu
Zdjęcie: fot. Materiały prasowe


Wydawana przez Universitas seria „Dzieł wszystkich” tego rzymskiego klasyka wypełni dotkliwą lukę w polskiej literaturze. Dorobek Owidiusza, uznawanego za najwybitniejszego obok Wergiliusza i Horacego poetę rzymskiego, nie był dotychczas cały dostępny w polszczyźnie. Dodatkowo część przekładów ma dość zamierzchły rodowód, część dzieł była przekładana prozą, co w przypadku poezji nie może być uznane za satysfakcjonujące rozwiązanie, choć te edycje miały swoje racje.

Jak na razie wyszły dwa tomy: „Amory” – tom debiutancki Owidiusza i po raz pierwszy ukazujący się po polsku, oraz „Sztuka kochania”, najpowszechniej być może znany jego utwór. Jednak kierująca zespołem Elżbieta Wesołowska pracę nad uaktualnieniem obecności poety w polskiej świadomości czytelniczej zaczęła wcześniej, kilkanaście lat temu publikując „Żale”, we współpracy z Marleną Puk, i „Elegie wygnańcze”, a niedawno wraz z Moniką Miazek-Męczyńską wydały „Heroidy”.

Polski Owidiusz

Trudno liczyć, by polski Owidiusz stał się bestsellerem, nie o to przecież chodzi. Waga podjętego wysiłku jest inna: wchłanianie obcego dorobku literackiego poprzez tłumaczenia wzbogaca każdą kulturę i rozszerza jej perspektywy. Napełnia nowymi odwołaniami, skojarzeniami, metaforami. Wzbogaca przestrzeń jej wyobraźni.

fot. materiały prasowe

Praca poznańskich naukowczyń i naukowców nad Owidiuszem może być z innej jeszcze perspektywy ujęta: w kontekście rozległej, ważnej i dalekiej od zakończenia debaty na temat kanonu. To część szerszej dyskusji o dzisiejszej kulturze: jaka ma być? dla kogo? jaka była wcześniejsza?

Można uznać, iż to jałowa rozmowa, bo istnieją oczywiste kryteria i obiektywna hierarchia – w literaturze, w sztuce, w samym życiu.

Dla tych jednak, który chcą uważać, iż sprawa jest nieco bardziej złożona (i w opinii pierwszych niepotrzebnie i szkodliwie choćby dzielą włos na czworo), wsłuchiwanie się w głosy płynące skądinąd i uwzględnienie odmiennych niż własna perspektyw może być istotne. Dla nich Owidiusz byłby częścią ekskluzywnego (w źródłowym znaczeniu: wykluczającego) kanonu. Pomijającego udział/twórczość kobiet i osób spoza zachodniego kręgu kulturowego bądź niezauważającego ich. Z takim kanonem – mówią – trzeba się rozstać.

Negacja kanonu

Chociaż negacja kanonu jako czegoś obiektywnie ważnego jest po prostu odkryciem, iż został on ustanowiony w pewnych konkretnych okolicznościach przez konkretnych ludzi, co znaczy równocześnie, iż może ulec zmianie, czyli – inaczej mówiąc – jest procesem, to konsekwencje tego mogą być różne.

Po pierwsze, rozstanie z kanonem może być uznaniem braku sensu w dyskusji nad nim. Trzeba go znieść, bo to inna odsłona władzy i panowania. Zatem są kanony adekwatne chwilom, grupom, gatunkom. Istnieje potencjalnie ogromna liczba wzajemnie niezależnych, choć praktycznie mających części wspólne, kanonów. I choćby jeżeli ktoś nie sprzyja tego rodzaju przekonaniom, to jedyne, co pozostaje, to uznać nieuchronność istnienia rozlicznych osobnych literackich (i nie tylko) uniwersów.

Kosztem tego jest utrata przestrzeni wspólnej, w obrębie której komunikacja dokonuje się dzięki rozpoznawalnym, znanym dużej wspólnocie symbolom, metaforom, tropom. choćby więc atakując i rozstając się z dotychczasowym kanonem, można – po drugie – spierać się z nim dla innego, szerzej uwspólniającego zbiorowe doświadczenie.

fot. materiały promocyjne

Mając świadomość, iż zawsze będzie on w jakiejś relacji z jakimś rodzajem kulturowej władzy, można dostrzegać jego wartość i konieczność nawet. Przewartościowując listę klasyków, demontując hierarchie, można mieć na celu koiné – wspólną mowę. Zmienną w czasie, jak każdy język naturalny, i jak każdy taki język umożliwiającą porozumienie. W przypadku Owidiusza można się zastanawiać, na ile z dzisiejszego punktu widzenia interesująca jest „Sztuka kochania”, interpretowana przez niektórych jako nazbyt androcentryczna, czy odwołujące się do coraz słabiej rozpoznawalnych mitycznych tropów „Przemiany” (choć wypatruję ich nowego przekładu z niecierpliwością).

To – być może –teksty, których istotność zmierzcha. Inaczej jednak wygląda sytuacja innych utworów tego poety, mniej dotychczas eksponowanych. Współbrzmią ze współczesnością ciekawie „Heroidy” – próba oddania głosu kobiecym, zwykle milczącym, uczestniczkom zdarzeń znanych z eposów i mitów. W tym miejscu warto wspomnieć całkiem współczesną próbę takiego przepisania „Iliady” przez Alice Oswald w jej „Monumencie”.

Bliski nam człowiek

W świecie naznaczonym bieżeństwem, będącym tego świata znakiem czasu, doświadczenie poety-wygnańca wyrażone w „Żalach” i „Elegiach wygnańczych” rezonuje odmiennie niż niegdyś. Pozostając w cieniu uznawanych za szczytowe osiągnięcie Owidiusza „Przemian”, w większym stopniu niż one mają szansę przyciągnąć uwagę swą aktualnością.

Żeby jednak moc dyskutować o kanonie i go zmieniać, trzeba czytać. Trzeba mieć możliwość kontaktu z tekstem. Nie przez rozpowszechnione opinie i utarte interpretacje, a samodzielną lekturę. (To, na marginesie, przypadek całkiem polskiego „Pana Tadeusza”, tekstu złożonego, niejednoznacznego, a uwięzionego w szkolnej wykładni i przez to nieczytanego i uznawanego za zupełnie nieaktualny).

Dzięki poznańskiemu zespołowi będziemy mieli sposobność spojrzenia na Owidiusza innym okiem. Nie jak na przykurzonego klasyka, ale człowieka bliższego nam, niżby się mogło zdawać. To też otwiera możliwość spojrzenia na nas samych inaczej, z innej perspektywy.

Idź do oryginalnego materiału