„Grupa krwi” to inteligentna i przewrotna opowieść o rodzinnych sekretach, które wychodzą na światło dzienne w najbardziej nieoczekiwanym momencie – po śmierci dziadka. Sztuka w reżyserii Wojciecha Urbańskiego powstała na podstawie tekstu gdyńskiej dramatopisarki Anny Wakulik.
Pozostawiony testament burzy dotychczasowy ład i zmusza czworo członków rodziny do zmierzenia się z pytaniami o tożsamość, dziedziczenie oraz… grupę krwi. Zamieszana w ten spór jest m.in. Rita, w której rolę wciela się Emilia Komarnicka.
— Przybył dziadek, bardzo zamożny i medialny człowiek. Dziadek odchodzi, zostawia testament i oto dwójka wnuków dowiaduje się, iż w tym testamencie jest ktoś jeszcze. Jeszcze drugie rodzeństwo, druga para. No i zostajemy tutaj, jak państwo widzowie przychodzicie do teatru, to zostajemy ich na dzień przed rozprawą sądową. Oni spotkali się w dworku tego dziadka, który właśnie jest do rzekomego podziału, żeby się dogadać. No i się wtedy zaczyna — mówi Komarnicka.
Decyzja o wystawieniu spektaklu
Reżyser spektaklu Wojciech Urbański podkreśla, iż decyzja, aby zrealizować spektakl „Grupa Krwi”, była podyktowana osobistymi doświadczeniami.
— Znalazłem mnóstwo powodów osobistych w sumie też do tego, żeby tą sztuką się zająć. Ja mam na przykład, o ile chodzi właśnie o pochodzenie, choćby moje własne, ja nie wiem, kim byli moi prapradziadkowie. Tak na dobrą sprawę w ogóle wiem coś o sobie tylko do, nie wiem, trzy pokolenia wstecz. I większość ludzi, tak naprawdę bardzo wiele osób, z którymi rozmawiam, jak tworzyliśmy tę sztukę nawet, było tak, iż czy rozmowa z aktorami, czy ze współtwórcami, tak naprawdę każda rodzina skrywa jakieś tajemnice niewiadome — opowiada.
Czy w dzisiejszym świecie mamy równe szanse? A może historia i pochodzenie wciąż mają większe znaczenie niż chcemy przyznać? Na te pytania odpowiada sztuka w reżyserii Wojciecha Urbańskiego. Premiera spektaklu „Grupa krwi” na Scenie 61 Teatru Ateneum 18 października.