Filozofia i muzyka – z pozoru dwie samotne gwiazdy na przeciwległych krańcach galaktyki, gdzie jedna emanuje pytaniami o sens istnienia (dosłownie wszystkiego), żeby dojść czasem do wniosku, iż takiego sensu być może nie ma, ale i tak trzeba to najpierw udowodnić, druga zaś świeci emocjami, melodią, rytmem, energią. Jedna podważa rzeczywistość, druga ją tańczy… „To the End of Love” (…po miłości kres). Odkąd ludzie zaczęli robić coś więcej niż tylko polować na mamuty, krzesać ogień i mazać po ścianach jaskiń, próbowali łączyć te dwa żywioły. Nie zawsze z sukcesem. Ale było kilku śmiałków, o których warto tutaj wspomnieć.