Klucze
1
Jesień za pasem. Bociany sejmikują. Jerzyki i jaskółki już dawno odleciały. Tylko czekać aż na niebie pojawią się pierwsze klucze. Kaczki, gęsi a tuż po nich żurawie, których głośny klangor pożegna nas aż do wiosny. Co innego ruskie drony. Na razie jeszcze nieśmiało, pojedynczo, jakby na próbę, wlatują i wybuchają w zaprogramowanym akcie autodestrukcji, jak ten ostatni, albo znikają w niezmierzonych polach kukurydzy i dopiero podczas jesiennych żniw wyłonią się wpadając w łapczywe paszcze kombajnów. Że nieprawda, iż to nie możliwe? Przy takim poziomie ochrony przed dronami, jaki mamy w tej chwili wszystko jest możliwe.
2
Jesień za pasem. Bociany sejmikują. Jerzyki i jaskółki już dawno odleciały. Tylko czekać aż na niebie pojawią się pierwsze klucze. Kaczki, gęsi a tuż po nich żurawie, których głośny klangor pożegna nas aż do wiosny. Co innego ruskie drony. Te są cwane. Wiadomo, ruskie pogłówkowali i w tysiącach nalotów na Ukrainę już wypróbowali wszystko to, co jest i co nie jest możliwe. Ukraina też nie zasypia gruszek w popiele. Ich obrona przed dronami jest na wysokim poziomie. Na tak wysokim, iż skuteczność w eliminacji wrogich dronów jest na poziomie bliskim osiemdziesięciu procent. U nas jest z tym mizeria. Ani porządnego, sprawdzonego w boju i skutecznego systemu wykrywania obiektów lecących na małej wysokości, ani tego, co z pracy tego systemu mogłoby skorzystać, czyli sprzężonego z nim systemu neutralizacji nadlatujących maszyn.
3
Jesień za pasem. Bociany sejmikują. Jerzyki i jaskółki już dawno odleciały. Tylko czekać aż na niebie pojawią się pierwsze klucze. Kaczki, gęsi a tuż po nich żurawie, których głośny klangor pożegna nas aż do wiosny. Co innego ruskie drony. U nas, na razie pojedynczo. Tymczasem, nad Ukrainą, całe klucze. Lecą mordercy pogrupowane po kilkanaście lub choćby kilkadziesiąt sztuk, manewrują, a na potrzeby samoobrony, ciągną z nimi drony-wabiki, których jedynym zadaniem jest przeciążyć systemy radarowe i odwrócić uwagę systemów obrony od tych adekwatnych, po żeby uzbrojonych. Na dodatek lecą tak nisko, iż ich wczesne wykrycie wymaga gęstej sieci punktów obserwacyjnych i wykrywczych oraz gęstej sieci punktów obrony, by to diabelstwo zestrzelić.
4
Jesień za pasem. Bociany sejmikują. Jerzyki i jaskółki już dawno odleciały. Tylko czekać aż na niebie pojawią się pierwsze klucze. Kaczki, gęsi a tuż po nich żurawie, których głośny klangor pożegna nas aż do wiosny. Co innego ruskie drony. Kiedy już się do nas wybiorą, to warto byłoby je mieć na oku. Założenie, iż może jednak wtedy do nas nie dolecą albo spadną na pole kukurydzy wydaje się zbyt optymistyczne. Przyjęta u nas koncepcja obrony przed dronami ma się opierać na czterech aerostatach z radarami, które wisząc sobie statycznie na wysokości dwa-trzy tysiące metrów nad ziemią, będą lepiej widzieć z góry, co tam do nas będzie nadlatywać. Pomysł z gatunku dziwacznych, szczególnie, iż neutralizacja czterech balonów przyczepionych do ziemi na stalowej lince, bo tym są de facto aerostaty, to kwestia jednego celnego strzału z działka samolotu, czy choćby celne uderzenie przez niewykrywalny radarem dron.
5
Jesień za pasem. Bociany sejmikują. Jerzyki i jaskółki już dawno odleciały. Tylko czekać aż na niebie pojawią się pierwsze klucze. Kaczki, gęsi a tuż po nich żurawie, których głośny klangor pożegna nas aż do wiosny. Co innego ruskie drony. Choć aktualnie używane są jak te żurawie i głośnym dźwiękiem zapowiadają wszem i wobec, iż właśnie lecą, to przecież technika idzie do przodu i za jakiś czas ktoś skonstruuje takie, które nadlecą bezgłośnie. I prawdopodobnie nadlecą w kluczach, bo co jak co, ale cokolwiek ze wschodu do nas dolatywało każdej jesieni, dolatywał w kluczach. A to kaczki, a to gęsi, a głównie żurawie. Do żurawi mam szczególną sympatię. Lecą wysoko i obwieszczają to głośnym klangorem. Zapowiadają jesień i zwiastują wiosną. Co innego ruskie drony. Choć latają w kluczach, choć słychać je z daleko, to jedyne, co zapowiadają, to śmierć i zniszczenie, bez względu na porę roku.
6
Jesień za pasem. Bociany sejmikują. Jerzyki i jaskółki już dawno odleciały. Tylko czekać aż na niebie pojawią się pierwsze klucze. Kaczki, gęsi a tuż po nich żurawie, których głośny klangor pożegna nas aż do wiosny. Co innego ruskie drony. o ile nic się nie zmieni, będą stale latać ze wschodu na zachód. Pojedynczo i w kluczach. Uzbrojone lub tylko na wabia. jeżeli nic się nie zmieni, w końcu polecą gdzieś dalej. A mnie się marzy, iż ktoś, choćby Bóg, zrobi tym dronom psikusa, coś im pozmienia w zaprogramowanych marszrutach i wystrzelone zawrócą na wschód. Po czym spadną na Placu Czerwony, bezgłośnie i bezpiecznie i będą tam leżeć w tysiącach niewybuchów jak stado umarłych żurawi, budząc wyrzuty sumienia w tych, co je wysłali by zadały śmierć innym narodom. Tylko czy ja tu zbytnio nie fantazjuję z tym wyrzutem sumienia. Przecież ktoś tam musiałby mieć sumienie. A nic na to nie wskazuje. Gdzieś świat pogubił klucze do rozwiązania tej i innych wojen. Może wśród kluczy żurawi, które odwieczny instynkt, znowu przywiedzie wiosną na wschód, znajdzie ktoś i odczyta ten adekwatny klucz. Klucz do pokoju.
7
Post sriptum
Jesień za pasem. Bociany sejmikują. Jerzyki i jaskółki już dawno odleciały. Tylko czekać aż na niebie pojawią się pierwsze klucze. Kaczki, gęsi a tuż po nich żurawie, których głośny klangor pożegna nas aż do wiosny. Wczoraj odleciał kolejny kolorowy ptak. Samotnie. Nie w kluczu. Odleciał Stanisław Soyka. Przedwcześnie i nieoczekiwanie. Zabrał ze sobą klucz wiolinowy. Ten, który wszystko w muzyce zaczyna i bez którego muzyka jest jakby niepełna. Niedookreślona co do swojego początku. Kolorowe ptaki tak mają. Odlatują nagle, pozostawiając nas nieutulonych w żalu, z tą codzienną, wszechogarniającą rzeczywistością. Ostatnio odlatuje ich jakby więcej. Czyżby wiedziały, iż trzeba. Czyżby usłyszeli głos Cycerona, mówiącego „Inter arma silent Musae” – Muzy milczą w czasie wojny?
Bydgoszcz, 22 sierpnia 2025 r.,
© Wojciech Majkowski