Przez całe życie rodzice dobrze odnosili się i do mnie, i do brata. Ciężko pracowali, starali się dać nam wszystko, co najlepsze. Dorastaliśmy w dostatniej, spokojnej rodzinie, gdzie panował szacunek, miłość i wzajemne wsparcie. Ale odkąd każdy z nas założył własną rodzinę i wyprowadził się do innego miasta, relacje rodziców z bratem drastycznie się pogorszyły.
Mama nigdy nie akceptowała jego małżeństwa. Od początku było widać, iż nie darzy sympatią synowej. A ta, z kolei, nie kryje swojego chłodu wobec mamy. Każde spotkanie kończy się ostrą wymianą zdań. Jakby rywalizowały ze sobą. Gdyby były rodziną z wyboru, może potrafiłyby sobie odpuścić i nie zwracać uwagi na drobiazgi. Ale tak naprawdę są dla siebie obcymi osobami, każda z własnym charakterem i zasadami życia.
Kiedy pojawili się synowie mojego brata – moi bratankowie – wszystko jeszcze bardziej się popsuło. Moi rodzice nie chcą mieć z nimi kontaktu, nie odwiedzają ich, nie zapraszają. Brat również się zmienił – stał się surowszy, zamknięty, nie dzwoni do rodziców, nie odwiedza ich. Choćby nie wiem co, to i tak pozostanie ich dzieckiem, ich ukochanym synem, choćby jeżeli on myśli inaczej.
Ze mną natomiast rodzice mają dobre relacje. Moje dzieci witają zawsze z otwartymi ramionami, czekają na nie z niecierpliwością. I właśnie to mnie boli – iż kochają wyłącznie moje dzieci, a o wnukach ze strony brata choćby nie wspominają. Rozmawiałam z mamą o tym kilka razy, tłumaczyłam, iż dzieci nie są niczemu winne i nie powinny cierpieć przez nieporozumienia dorosłych. Ale ona tak nie znosi synowej, iż nie potrafi oddzielić tego uczucia od stosunku do wnuków.
Chciałabym utrzymywać bliski kontakt z bratem, czuć jego wsparcie i miłość, bo jest naprawdę dobrym człowiekiem. Niestety, on uważa, iż to ja podburzam rodziców przeciwko jego żonie i rodzinie. Dlatego zerwał kontakt nie tylko z rodzicami, ale i ze mną. To dla mnie ogromny cios – bo chciałabym, żeby nasze dzieci miały ze sobą kontakt i przyjaźniły się, zarówno teraz, jak i w przyszłości. W końcu są rodziną.
Nie wiem, dlaczego brat tak o mnie myśli. Czy to jego decyzja, czy może żona podsunęła mu takie przekonanie?
Ja sama nie mam konfliktu z moją teściową. Nie jesteśmy przyjaciółkami, ale trzymam neutralny dystans i to działa – dzieci mają kontakt z babcią, a ja mam spokój.
Kiedyś byliśmy zżytą rodziną. Myślałam, iż gdy pojawią się dzieci, nasze więzi tylko się umocnią. Chciałabym zaprzyjaźnić się z żoną brata, ale między nami jakby wyrosła ściana. Uważam, iż wina leży również po jej stronie – mogłaby okazać trochę szacunku swojej teściowej, nie obrażać się, czasem przemilczeć. Mama też mogłaby odpuścić dla dobra syna i zaakceptować synową. Ale obie nie chcą ustąpić.
Wciąż mam nadzieję, iż ta rodzinna sytuacja się rozwiąże. Nie chcę brać na siebie winy za to starcie. Chciałabym normalnego, spokojnego życia – jak w rodzinach, które wspólnie siadają do stołu, obchodzą święta i patrzą, jak dzieci biegają i bawią się razem.
Jak mam pogodzić bliskich i sama pojednać się z bratem? On jest dla mnie bardzo istotną osobą, nie chcę stracić z nim więzi.