Mój mąż zmusił mnie do podpisania rozwodu w szpitalnym łóżku, ale nie spodziewał się, kto naprawdę zostanie porzucony…

polregion.pl 11 godzin temu

Sala na siódmym piętrze prywatnego szpitala była dziwnie cicha. Monitory wyświetlały jednostajny rytm bicia serca, a białe światło oświetlało bladą twarz Zofii, która właśnie przeszła operację guza tarczycy. Gdy ocknęła się po znieczuleniu, zobaczyła swojego męża, Marka, stojącego u stóp łóżka z plikiem dokumentów w dłoni.

Już się obudziłaś? Dobrze, podpisz tutaj.

Jego głos był zimny, pozbawiony śladu współczucia.

Zofia, oszołomiona, wyszeptała:
Co co to za papiery?

Marek bezceremonialnie wsunął je przed nią.
Pozew o rozwód. Już wszystko przygotowałem. Wystarczy twój podpis.

Zamieniła się w posąg. Gardło bolało ją po operacji, nie mogła wydusić słowa. W oczach pojawił się ból i niedowierzanie.

Żartujesz?
Nie żartuję. Mówiłem ci już, nie chcę spędzić życia z wiecznie chorą kobietą. Mam dość dźwigania tego sam. Powinnaś pozwolić mi żyć tak, jak naprawdę chcę.

Mówił spokojnie, jakby dyskutował o wymianie telefonu, a nie porzucał żonę, z którą spędził prawie dziesięć lat.

Zofia uśmiechnęła się gorzko, łzy spłynęły po jej policzkach.
Więc czekałeś, aż będę zbyt słaba, żeby się bronić?

Marek zamilkł na chwilę, w końcu skinął głową.
Nie obwiniaj mnie. To i tak musiało się stać. Jest ktoś inny. Nie chce już żyć w cieniu.

Zofia zacisnęła wargi. Ból gardła był niczym wobec tego, co czuła w sercu.

Nie krzyczała, nie szlochała. Zapytała tylko cicho:
Gdzie długopis?

Marek zdziwił się.
Naprawdę podpiszesz?
Sam powiedziałeś. To musiało się kiedyś skończyć.

Wcisnął długopis w jej drżącą dłoń. Podpisała się powoli.
Gotowe. Życzę ci szczęścia.
Dziękuję. Przeleję twoją część majątku. Do widzenia.

Odwrócił się i wyszedł. Drzwi zamknęły się za nim cicho, niemal złowieszczo. Ale nie minęły trzy minuty, gdy znów się otworzyły.

Wszedł mężczyzna. To był doktor Jakub, przyjaciel Zofii z czasów studiów i chirurg, który ją operował. Trzymał w ręku dokumentację medyczną i bukiet białych róż.
Mówili, iż Marek był u ciebie?

Zofia skinęła głową, uśmiechając się lekko.
Tak. Przyszedł się ze mną rozwieść.
Wszystko w porządku?
Lepiej niż kiedykolwiek.

Jakub usiadł przy niej, położył kwiaty na stoliku i podał jej kopertę.
To projekt dokumentów rozwodowych od twojej adwokatki. Mówiłaś mi ostatnio, iż jeżeli Marek ci je przyniesie, mam ci to dać do podpisu.

Otworzyła kopertę i podpisała bez wahania. Spojrzała na Jakuba, jej oczy błyszczały jak nigdy.
od dzisiaj żyję tylko dla siebie. Nie muszę już udawać idealnej żony ani tłumić łez, gdy jest mi źle.
Jestem tu. Nie po to, by kogoś zastąpić, ale by iść obok, jeżeli będziesz mnie potrzebować.

Zofia skinęła głową. Po jej policzku spłynęła łza ale nie była to łza bólu. To była ulga.

Tydzień później Marek otrzymał przesyłkę. Były to podpisane dokumenty rozwodowe. Dołączona była kartka odręcznym pismem:

*Dziękuję, iż odszedłeś. Dzięki tobie nie muszę już trzymać się kogoś, kto dawno mnie puścił. Porzucona nie jestem ja. To ty bo straciłeś na zawsze osobę, która kochała cię całym sercem.*

I wtedy Marek zrozumiał: ten, który myślał, iż ma kontrolę, w końcu został porzucony bez litości.

Idź do oryginalnego materiału