**Dzisiaj miałem dziwny dzień…**
Zatrzymałem samochód przy dystrybutorze na stacji benzynowej.
– Dzikie 95, pełny bak – rzuciłem obsługującemu i ruszyłem w stronę budynku.
W drzwiach prawie się zderzyłem z jakimś facetem. Spojrzał na mnie, ale od razu wbił wzrok w telefon. **„Mariusz?!”** – prawie krzyknąłem, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Weszłem do środka, obserwując przez szybę, jak mój dawny przyjaciel wsiada do BMW. Rzuciłem się do kasy, podając kartę dziewczynie. Denerwowałem się tak, iż ręce mi drżały.
Gdy wyszedłem, BMW już wyjeżdżało na główną drogę. Nie myśląc długo, wskoczyłem do mojej Toyoty i ruszyłem w pościg.
**„No proszę, takie spotkanie. Nieźle się urządził. Ożenił się z bogatą? Zaraz się dowiem, skąd mu się to wzięło…”** – myślałem, trzymając BMW w zasięgu wzroku.
Samochód skręcił w stronę osiedla domków jednorodzinnych. Gdy zatrzymał się przed jednym z ogrodzeń, przejechałem kawałek dalej i śledziłem sytuację przez lusterko. Bramy się otworzyły, a BMW wjechało na posesję. Ostrożnie cofnąłem, unikając widoku kamery.
Przez sztachety zobaczyłem, jak Mariusz parkuje przed garażem. Na ganku stanęła młoda kobieta. Poznałem ją, mimo sporej odległości.
– Niemożliwe… – wyszeptałem.
Zeszła ze schodów i podeszła do niego. Uścisk, pocałunek… Wsiedli do domu, trzymając się za ręce.
**„Więc są małżeństwem. To ich dom. No proszę… Jak to się stało? Zemsta? Ależ ta Kasia! Cicha, niepozorna, a tu taka niespodzianka. A Mariusz? Przyjaciel, co? A przecież to mogłem być ja na jego miejscu…”**
***
W klubie było duszno i głośno. Muzyka huczała, światła laserów tańczyły po twarzach rozgrzanych ludzi.
Siedziałem przy barze, sącząc drinka i nudnym wzrokiem śledząc taneczne ruchy. Zauważyłem wysoką dziewczynę w obcisłej czerwonej sukience. **„Nieźle wygląda”**, pomyślałem, odwracając się do baru.
Nie zdążyłem się napić, gdy usłyszałem znajomy głos.
– To mój kumpel, Krzysiek. – Mariusz podszedł w towarzystwie tej samej dziewczyny w czerwieni. – Krzysiek, poznaj Oliwię, moją dziewczynę.
Zmierzyłem ją wzrokiem od stóp do głów. Z bliska była jeszcze ładniejsza – duże oczy, piegi na policzkach, jasne włosy rozsypane na ramionach. Cudo, nie kobieta.
– Podoba ci się? – zaśmiał się Mariusz.
– Co zamawiacie? – spytałem, nie odrywając wzroku od Oliwii.
– Ja prowadzę. Chłopaki, może do mnie? Tu za głośno, a i drinka bym się napiła – zaproponowała.
– Jedziemy? – Mariusz spojrzał na mnie.
Nie odpowiedziałem, wychyliłem drinka i zeskoczyłem z wysokiego stołka.
Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie muzyka była cichsza.
– Podoba ci się? – Mariusz wskazał na czerwoną Audiego. – Tata dał jej na urodziny – dodał z dumą, jakby to on był tym hojnym rodzicem.
Spojrzałem na niego. Mariusz mrugnął, jakby chciał powiedzieć: **„Dopiero się zaczyna!”**
**„Jak on ją zdobył?”** Nie mogłem uwierzyć. Mariusz nigdy nie był przecież lepszy ode mnie. **„I choćby słowem nie wspomniał, cwaniak.”**
– A gdzie Kasia? Zapraszałem was oboje – nagle spytał Mariusz, gdy jechaliśmy przez nocne miasto.
– Źle się czuje. Toksykoza. – Na dźwięk jej imienia zrobiło mi się przykro.
– No nieźle! A co, ukrywasz ślub? – zaśmiał się.
Nie odpowiedziałem. Nie chciało mi się o niej rozmawiać.
Audii zatrzymało się przed wieżowcem. Wjechaliśmy na szesnaste piętro windą z lustrami.
– To twoje mieszkanie? – Rozglądałem się po apartamencie. – Gdzie taką znalazłeś? – szepnąłem mu do ucha.
– Na ulicy. – Mariusz się zaśmiał. – Prawie mnie przejechała.
Dolewałem mu wina, aż się porządnie upił. Oliwia odprowadziła go do sypialni. Gdy wróciła, stałem przed obrazem.
– To moja praca – powiedziała, podchodząc.
– Twoja? – Spojrzałem na nią ciekawie. – A mnie byś namalowała?
– Artysta *maluje*, nie rysuje. – Odsunęła się o krok, oceniająco patrząc na mnie. – Masz ładną sylwetkę. Pozowałbyś nago?
– Już? – zaskoczyło mnie.
– Nie tutaj. W pracowni, przy dobrym świetle. Zostaw numer, oddzwonię – wskazała na notes na stole.
Gdy wróciłem do domu, Kasia czekała zapłakana.
– Piłeś? – spojrzała podejrzliwie.
– Troszkę. Byłem z Mariuszem.
– Zjesz coś? – Wytarła nos.
– Nie. Zaraz ranek. Jestem zmęczony, wezmę prysznic i spać – odparłem, zamykając się w łazience.
**Jak ja się wpakowałem w to wszystko?** Nie planowałem nic poważnego z Kasią. Nie, to dobra dziewczyna. Tylko ta ciąża w złym momencie. Oliwia – to co innego. Trzeba się jej pozbyć. Ale jak?
Stałem pod prysznicem, myśląc o Oliwii. Nie mogę pozwolić, żeby została z Mariuszem. Ale jest przeszkoda – Kasia. Dobra dziewczyna, ale nie to, czego chcę. Chodzi nie tylko o Oliwię, ale i o jej bogatego ojca.
Sam wychowywałem się w biedzie. Zawsze marzyłem o pieniądzach. A teraz mam szansę – wystarczy ożenić się z bogatą dziedziczką. Oliwia idealnie pasuje. Trzeba tylko wymyślić, jak pozbyć się Kasi. Im szybciej, tym lepiej.
Położyłem się spać, odwracając się od niej.
Dwa dni czekałem na telefon od Oliwii. Gdy już traciłem nadzieję, zadzwoniła i podała adres pracowni. **„Ma własną pracownię?”** – zdziwiłem się.
Stawiłem się na czas, elegancki i wyperfumowany. Oliwia wprowadziła mnie do sali pełnej obrazów i kazała się rozebrać.
– Już? – skamieniałem.
– Studenci wynajmują pracownię na godziny. Mamy dwie. Więc się pośpiesz. Albo zmieniłeś zdanie? – zaśmiała się.
Rozebrałem się. Kręciła mną, jakby moja nagość jej nie obchodziKrzysiek odłożył telefon, wciągnął głęboki oddech i ruszył w stronę domu swojej starszej żony, już układając w głowie nowy plan.