Na początku jest bit. Pierwotny, hipnotyzujący. Nie napotykający w piaszczystym krajobrazie ani jednej przeszkody. Na pustyni dźwięk rozchodzi się inaczej. Niesie się dalej, jest głośniejszy, bardziej wyrazisty. Gdzieś w południowym Maroko, zbiorowy bohater filmu „Sirât”, subkultura rave rozkłada potężne głośniki. Poddaje się muzyce. Oprócz niej nic się nie liczy. Nagrodzony Nagrodą Jury na festiwalu w Cannes i jeden z najbardziej dyskutowanych na 25. festiwalu Nowe Horyzonty, film Olivera Laxe’a otwiera sekwencja imprezy. Ale w oddali już słychać wybuchy wojny i nadjeżdżające czołgi. Na pustyni zmysł słuchu się wyostrza. Nie da się zagłuszyć rzeczywistości.