Jeszcze kilka lat temu wydawało się, iż czasy zimnowojennego lęku przed nuklearną zagładą mamy już dawno za sobą. Jednak świat zaczął się gwałtownie zmieniać, tracąc przy tym uspokajające pozory racjonalności i przewidywalności. Nic nie wskazuje na to, iż sytuacja w międzynarodowej geopolityce niedługo się uspokoi, więc obudził się również strach przed starymi, radioaktywnymi potworami, drzemiącymi w silosach rakietowych. Nauczyliśmy się udawać, iż ich nie ma, ale one cały czas tam są i tylko czekają na okazję.
„Dom pełen dynamitu”: pocisk wymierzony w cały świat
Pracownicy waszyngtońskiego biura, które zajmuje się monitorowaniem ruchów wojsk na całym świecie, odkrywają, iż w stronę USA leci pocisk rakietowy. Początkowo nikt się tym za bardzo nie przejmuje, bo takie ataki zdarzają się od czasu do czasu i nigdy nie stanowią realnego zagrożenia. Tym razem jest jednak inaczej. Nie sposób ustalić, kto ten pocisk wystrzelił, zawodzą systemy przechwytujące i procedury ochronne, specjaliści od geopolityki nie mają gotowych rozwiązań, a inne mocarstwa na Ziemi, widząc nerwowe ruchy amerykańskich sił zbrojnych, też zaczynają się przegrupowywać i szykować do ewentualnego kontrataku. Wojskowi gorączkowo szukają sposobu na zażegnanie kryzysu, ale nie mają dużo czasu. Rusza systemowa ewakuacja dygnitarzy i robi się nerwowo. Jeszcze kilka minut i pocisk dotrze do USA. Czy prezydent i jego wojskowi doradcy wymyślą coś, co powstrzyma zagładę miasta, w które jest wymierzony? Albo może bezzwłocznie wykonają kontruderzenie jądrowe, które zniszczy strategiczne cele w Rosji, bez względu na to czy to oni wystrzelili tę rakietę, czy nie? jeżeli to zrobią, z pewnością skończy się to nuklearną apokalipsą, która ogarnie cały świat. Ale czy mogą sobie pozwolić na to, żeby tego nie zrobić? A pocisk leci.
„Dom pełen dynamitu”: film, który pozbawia nadziei
„Dom pełen dynamitu” podzielony jest na trzy części, które pokazują te same wydarzenia z kilku uzupełniających się perspektyw. Podobny zabieg można zobaczyć w świetnym horrorze Zacha Creggera „Zniknięcia”, ale tam posuwał on akcję do przodu, odsłaniał kolejne elementy narracyjnej łamigłówki, a tu jest po to, żeby stopniowo rozmontować naiwne oczekiwanie na jakiś cudowny zwrot akcji, który przywróci początkowe poczucie bezpieczeństwa. Nic z tego. Ten film powstał po to, żeby wystraszyć i zostawić w tym lęku, frustracji, rozczarowaniu. Żeby pozbawić nadziei, wyrwać z poczucia, iż nic nam nie grozi, bo wszystkim problemom i zagrożeniom zaradzą specjaliści, politycy, zaawansowana technologicznie broń, dopracowane procedury. Bigelow pokazuje, iż opieramy swój spokój na złudzeniach, bo tak naprawdę na niczym nie można całkowicie polegać, wszystko może zawieść, a w sytuacji napiętej atmosfery między państwami posiadającymi broń nuklearną naprawdę kilka trzeba, żeby życie ludzi na Ziemi skończyło się bardzo szybko.
„Dom pełen dynamitu”: gdzie obejrzeć?
Od strony technicznej „Dom pełen dynamitu” jest świetnie zrealizowany. Wszystko stoi na wysokim poziomie. Gra aktorska (można tu zobaczyć wielu znakomitych aktorów, m.in.: Rebeccę Ferguson, Idrisa Elbę, Jasona Clarke, Jareda Harrisa), zdjęcia i montaż. Ale ta cała ta opowieść i to jak została podana, adekwatnie nie pozwalają się skupiać na szczegółach, bo konsekwentnie kreują kompletnie przytłaczającą wizję świata, który nieubłaganie zbliża się do krawędzi katastrofy. Czy ją przekroczy? Codziennie zadajemy sobie to pytanie oglądając wiadomości. Gdzie obejrzeć „Dom pełen dynamitu”? Film dostępny jest na platformie Netflix, gdzie utrzymuje się na pierwszym miejscu w rankingu oglądalności.
View oEmbed on the source website















