Netflix przypomniał kultowy thriller sprzed lat z Michaelem Douglasem. Trzyma na skraju fotela przez dwie godziny!

glamour.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: fot. materiały prasowe


Produkcja w reżyserii Gary’ego Fledera, oparta na książce Andrew Klavana, uchodzi dziś za przykład napięcia budowanego nie efektem, a emocją i psychologiczną grą. To historia porwania, sekretów ukrytych w ludzkim umyśle i desperackiej walki ojca o życie dziecka. A jednocześnie — przykład, iż film nie potrzebuje fajerwerków, by zatrzymać widza na krawędzi fotela przez dwie godziny.

„Nikomu ani słowa” – fabuła

Dr Nathan Conrad, szanowany psychiatra z Nowego Jorku, zostaje postawiony pod ścianą. Jego córka znika z domu, a porywacze zamiast okupu, żądają czegoś znacznie bardziej niepokojącego... Chcą, by lekarz wydobył sekretny kod z umysłu pogrążonej w katatonii pacjentki, granej przez Brittany Murphy. Każde wypowiedziane słowo może przesądzić o życiu dziecka, a każda minuta przynosi coraz większe napięcie. Douglas, znany z ról ludzi sukcesu pod presją, po raz kolejny pokazał, jak świetnym jest aktorem. Jednak to Brittany Murphy — krucha, nieoczywista, magnetyzująca — kradnie wiele scen. W tle pojawia się także Famke Janssen, a Sean Bean, jak zwykle z imponującą intensywnością, wciela się w bezwzględnego antagonistę.

„Nikomu ani słowa” – opinie widzów

Powrót thrillera na Netflix rozbudził nostalgię i entuzjazm widzów. W komentarzach przyznają, iż film, choć zrealizowany ponad dwie dekady temu, wciąż działa. „Bardzo dobry film” – pisze jeden z użytkowników. Inny dodaje: „Intrygujący thriller, wciąga od początku do końca”. Są też bardziej refleksyjne głosy: „Oglądając go pierwszy raz, miałem zaledwie 12 lat (VHS) i wtedy zrobił na mnie piorunujące wrażenie, jednak w tej chwili muszę zgodzić się ze sceptykami scenariusza”. Niektórzy chwalą aktorstwo: „Rewelacyjny film, rewelacyjna historia, rewelacyjna gra Brittany Murphy”, a inni zauważają: „Ogląda się z ciekawością. jeżeli ktoś nie wierzył w możliwości aktorskie Brittany Murphy, to tutaj dostanie najlepsze potwierdzenie na swoje błędne myślenie”. Pojawiają się również chłodniejsze oceny, zgodne z duchem internetowych dyskusji: „Sprawnie zrealizowany thriller bez wyobraźni, za to ze sporą dawką absurdu i wątpliwych zbiegów okoliczności...”, „Czy Douglas zagrał kiedykolwiek kogoś innego niż lekarza, prawnika, maklera lub przedsiębiorcę?”. Są też zachwyty nad klimatem i obsadą: „Dobry, klimatyczny, trzyma w napięciu do końca. A aktorzy świetnie grają!”, a także pełne uznania wyznania: „Bardzo dobre kino. Nie genialne, ale dobre. No i Sean Bean jako złodupiec daje radę”.

„Nikomu ani słowa”: trzyma za gardło, ale nie w spektakularny sposób

Niezależnie od perspektyw jedno jest pewne, „Nikomu ani słowa” to kino, które wciąż działa. W czasach, gdy thrillery często stawiają na tempo i skalę, ta produkcja przypomina, iż największy szok może przynieść cisza, a najmocniejsze emocje rodzą się w spojrzeniu, niedopowiedzeniu i ludzkim strachu. jeżeli masz ochotę na film, który trzyma za gardło, to ten zdecydowanie warto włączyć.

View oEmbed on the source website
Idź do oryginalnego materiału