„Niech z tobą mieszkają! Przecież to ty go tak wychowałaś!” — krzyczał przez telefon mój były mąż.

twojacena.pl 3 dni temu

„Niech mieszkają u ciebie! To ty go tak wychowałaś!” — wrzeszczał do słuchawki mój były mąż, Marek. Jego głos drżał ze złości, a ja stałam, przyciskając telefon do ucha, czując, jak wszystko we mnie się ściska. Chodziło o naszego syna, Jakuba, i jego dziewczynę, którzy postanowili zamieszkać razem. Ta rozmowa z Markiem sprawiła, iż zaczęłam myśleć nie tylko o Kubie, ale też o tym, jak nasze przeszłe błędy wpłynęły na naszą rodzinę.

Rozwiedliśmy się z Markiem dziesięć lat temu. Jakub miał wtedy piętnaście lat i rozwód dał mu się we znaki. Raz obwiniał mnie, raz ojca, a czasem po prostu zamykał się w sobie. Starałam się być dla niego i matką, i przyjaciółką: pomagałam w lekcjach, słuchałam opowieści o kolegach, woziłam na treningi. Marek po rozwodzie się odsunął. Płacił alimenty, czasem zabierał Jakuba na weekend, ale między nimi nie było bliskości. Widziałam, jak syn tęskni za ojcem, ale Marek zawsze był zajęty: nowa praca, nowa rodzina. Nie oceniałam, ale w głębi serca bolałam za Kubę.

Teraz Jakub ma dwadzieścia pięć lat. Dorósł, skończył studia, pracuje w firmie IT. Pół roku temu przedstawił mi swoją dziewczynę, Kingę. Jest sympatyczna, pracuje jako graficzka, zawsze uprzejma i uśmiechnięta. Postanowili zamieszkać razem, a ja cieszyłam się ich szczęściem. Ponieważ nie mieli jeszcze własnego mieszkania, poprosili, by mogli tymczasowo zamieszkać u mnie. Moje dwa pokoje to nie pałac, ale miejsce się znalazło. Oddałam im swoją sypialnię, a sama przeniosłam się na kanapę w salonie. Myślałam, iż to na krótko, dopóki nie uzbierają na wynajem.

Wszystko szło dobrze. Kinga pomagała w domu, Jakub robił zakupy, czasem zapraszali mnie na wspólną kolację. Ale po kilku miesiącach zauważyłam, iż Kuba stał się rozdrażniony. Potrafił ostro odpowiedzieć Kindze o byle co, a raz usłyszałam, jak kłócą się o pieniądze. Starałam się nie wtrącać — to dorośli, niech sami się dogadają. Aż nagle zadzwonił Marek. Był wściekły: „Wiesz, iż twój syn odmówił mi pomocy przy remoncie? Powiedział, iż ma swoje plany! A ta jego Kinga w ogóle mnie nie szanuje!”.

Zdziwiłam się. Jakub nigdy nie wspomniał, iż ojciec go o coś prosił. Okazało się, iż Marek chciał, by syn przyjechał do niego na działkę i pomógł naprawić dach. Kuba odmówił, tłumacząc się pracą. A Kinga, według Marka, „zbyt wiele o sobie myśli”. Próbowałam go uspokoić: „Marek, to młodzi, mają własne życie. Może za bardzo naciskasz?”. Ale on wybuchnął: „Rozpieszczałaś go! Wychowałaś maminsynka, dlatego nie szanuje ojca! Niech u ciebie mieszkają, skoro taka jesteś dobra!”.

Jego słowa zabolały. To ja wychowałam? A gdzie on był, gdy Kuba potrzebował ojca? To ja sama przeprowadziłam go przez burzliwy wiek nastoletni, przez kłótnie i łzy. Ale może Marek ma rację? Może za bardzo go chroniłam i wyrósł na egoistę? Zaczęłam wspominać, jak go rozpieszczałam: kupowałam wszystko, czego zapragnął, broniłam przed problemami. Może faktycznie uczyniłam go zbyt zależnym?

Postanowiłam porozmawiać z synem. Wieczorem, gdy Kinga wyszła do koleżanki, zapytałam: „Kuba, o co chodzi z tatą? Mówił, iż odmówiłeś mu pomocy”. Syn zmarszczył brwi: „Mamo, on żąda, żebym rzucił wszystko i przyjechał na działkę. A ja mam pracę, projekty, nie mogę tego tak zostawić. I Kinga nie musi go przepraszać”. Skinęłam głową, ale w środku czułam niepokój. Jakub mówił rozsądnie, ale jego ton był ostry, jakby choćby nie próbował zrozumieć ojca.

Potem porozmawiałam z Kingą. Przyznała, iż Marek kiedyś niegrzecznie ją zaczepił, a ona odpowiedziała. „Nie chciałam go urazić, ale on zachowuje się, jakbym miała mu się podporządkować” — powiedziała. Zrozumiałam, iż to nie tylko wina Kuby. Marek chyba chce kontrolować wszystkich, ale sam nie chce iść na kompromis.

Ta rozmowa z byłym mężem zmusiła mnie do refleksji. Przypomniałam sobie nasze małżeństwo, nasze błędy. Może nie potrafiliśmy pokazać Kubie, iż rodzina to kompromisy? Postanowiłam nie wtrącać się w ich konflikt, ale poprosić Jakuba i Kingę, by byli wyrozumialsi. Są młodzi, mają przed sobą przyszłość, ale szacunek dla starszych jest ważny. Porozmawiałam też z Markiem, zaproponowałam, żeby nie naciskał na syna, a spróbował odbudować relację. Burknął coś pod nosem, ale obiecał pomyśleć.

Teraz patrzę na Jakuba i Kingę i myślę: są tacy sami jak my z Markiem za młodu — pełni nadziei, ale pełni też problemów. Nie chcę, by powtórzyli nasze błędy. Moje mieszkanie to ich tymczasowa przystań, ale wiem, iż niedługo odlecą z gniazda. A ja zostanę z wspomnieniami i nadzieją, iż mój syn znajdzie porozumienie z ojcem. I może Marek kiedyś zrozumie, iż wychowanie to nie tylko moja sprawa, ale też jego.

Idź do oryginalnego materiału