Joanna Kołaczkowska – mistrzyni absurdu, śmiechu i wzruszeń – odeszła 17 lipca 2025 roku, pozostawiając po sobie nie tylko pustkę w sercach milionów Polaków, ale także słowa, które dziś, po jej śmierci, brzmią jeszcze mocniej. Ostatni raz zabrała głos publicznie 1 marca, w szczerej i poruszającej rozmowie z Marzeną Rogalską w Radiu Złote Przeboje. Ten wywiad to dziś nie tylko zapis myśli artystki – to testament kobiety, która w obliczu śmiertelnej choroby nie straciła ani wrażliwości, ani ironii.
W rozmowie z Rogalską Kołaczkowska nie była artystką na scenie. Była kobietą – kruchą, refleksyjną, zmęczoną zmaganiem z chorobą, ale też bezbrzeżnie szczerą. Mówiła o miłości nie jak o bajce, ale jak o zagadce, z którą przez całe życie nie udało jej się do końca rozprawić.
– „Nie wiadomo, czy ta miłość istnieje, a jeżeli tak, to czym adekwatnie jest? Może przeceniamy jej znaczenie? Może mylimy ją z fascynacją?” – mówiła, łamiąc romantyczne złudzenia, ale z czułością adekwatną komuś, kto bardzo pragnął tej miłości zaznać naprawdę.
Wywiad odsłonił też cień dzieciństwa Joanny. Dorastanie „pod kamieniem”, jak sama to ujęła, w rzeczywistości lat 60. i 70., gdzie pochwała była luksusem, a wychowanie – chłodne i wymagające. Takie doświadczenia zostawiają ślad. A jednak, mimo wszystko, Asia wspominała mamę z miłością – nie oskarżała, ale rozumiała.
Choć zyskała uwielbienie tłumów, Kołaczkowska pozostała osobą zadziwiająco skromną. Gdy prowadząca próbowała ją chwalić, zawstydzona Asia uśmiechała się nerwowo.
– „Ja to tylko taki performance robię, nie jestem wokalistką...” – broniła się, mimo iż jej głos i sceniczna charyzma poruszały jak u najlepszych.
Kołaczkowska nigdy nie nauczyła się traktować siebie jak gwiazdy. Może właśnie dlatego była kimś więcej – była prawdziwa.
Marzena Rogalska, przyjaciółka i rozmówczyni, żegnała Asię słowami prostymi i pełnymi bólu:
– „Byłaś fenomenem. Byłaś objawieniem. I tak cholernie trudno było Ci uwierzyć, iż wszyscy naprawdę Cię kochają.”
Kołaczkowska przez lata dawała ludziom ulgę – śmiechem, dystansem, talentem. Dziś zostawiła niepocieszoną scenę i wzruszonych widzów. Ale też zostawiła słowa. W nich – całe jej człowieczeństwo: pełne sprzeczności, skromne, piękne.