Próbne Spotkanie

newsempire24.com 3 dni temu

Dziś znów myślałam o tym, jak życie potrafi zaskakiwać. Ludzie żyją razem latami, a potem nagle się rozchodzą to prawdziwa zagadka. Znam wiele takich historii, sama też przez to przeszłam. Na szczęście z moim tyranem nie trwało to długo, ale i tak zostawiło ślad.

Jestem już na emeryturze, mieszkam sama. Córka, Kasia, wyszła za mąż i mieszka z rodziną w Poznaniu. Wyjechała z naszej wsi zaraz po szkole, skończyła technikum i tam poznała męża. Teraz odwiedza mnie tylko okazjonalnie oboje pracują, wnuczka chodzi do szkoły.

Kiedy jeszcze pracowałam, koleżanki z pracy namawiały mnie:

“Helu, no jak tak można cały czas sama? Przecież jest tylu wolnych mężczyzn wdowców albo po rozwodzie. Ogłoszeń pełno w gazetach, w internecie.”

“Boję się sama inicjować znajomości jak to, żebym ja dzwoniła do faceta? broniłam się. A jeżeli jest rozwodnikiem, to coś w nim musi być nie tak. Od dobrych mężów żony nie odchodzą, a porządni są już zajęci.”

“Przecież nikt ci nie każe od razu wychodzić za mąż! Poznasz się, a jeżeli nie podpasuje, to po prostu nie oddzwonisz. Co w tym złego?” najbardziej nalegała Bożena, która sama poznała męża przez ogłoszenie i teraz żyje szczęśliwie, rozdając rady.

W końcu się przemogłam. Pierwszy raz strasznie się stresowałam, dzwoniąc do nieznajomego, ale potem pomyślałam:

“No co w tym takiego? Rozmawiamy przez telefon, choćby się nie widzimy. jeżeli nie wyjdzie, po prostu się rozłączam.”

Dzwoniłam kilka razy różni bywają mężczyźni. Już po pierwszej rozmowie wiedziałam, czy warto kontynuować. Zaczęłam też inaczej patrzeć na rozwody:

“Przecież nie zawsze wina leży po stronie mężczyzny. Kobiety też bywają trudne. A cudze małżeństwo to ciemna sprawa.”

Tak więc co jakiś czas poznawałam kogoś nowego, ale nikt mnie specjalnie nie zainteresował. Unikałam rozwodników nie ufałam im. A jednak los postawił na mojej drodze właśnie takiego.

Marek. Od pierwszej rozmowy przypadł mi do gustu. Mieszkał w sąsiedniej wsi, miał własny dom i gospodarstwo. To on zaproponował spotkanie:

“Przyjedź do mnie, Helu. Rozmawiamy już tak długo, iż gdybym ci się nie podobał, dawno byś się odezwała. Zajmę się tobą, zgoda?”

“Zgoda” przystałam.

Podobał mi się jego sposób bycia, szacunek dla kobiet. Nie obgadywał byłej żony. Rozstali się po latach małżeństwa, gdy dzieci były już dorosłe. Nie pytałam o szczegóły sama nie lubię takich rozmów.

Ale zaniepokoiło mnie, gdy spytałam:

“Marek, kontaktujesz się z dziećmi? Odwiedzają cię?”

“Nie. Stoją po stronie matki. choćby nie dzwonią.”

To mnie zaintrygowało. Mój wewnętrzny głos szeptał:

“Niezależnie od tego, co zaszło między rodzicami, dzieci powinny mieć kontakt z ojcem. jeżeli tego nie ma, coś tu jest nie tak.”

W końcu się zebrałam i pojechałam. Wskazał, gdzie wysiąść:

“Na skrzyżowaniu przy transformatorze. Ja tam na ciebie poczekam.”

“Rozumiem. jeżeli się zgubię, zapytam kogoś.”

Denerwowałam się w autobusie, ale im bliżej celu, tym było lepiej. Na przystanku stał wysoki, przystojny mężczyzna.

“Helena?”

“Tak, to ja” uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił uśmiech.

“A ja jestem Marek. Chodź, mój rumak czeka” wskazał na czarnego SUV-a.

Spodobało mi się, iż przyszedł z kwiatami i nie kazał mi czekać.

Dom był duży, zadbany, czuć było kobiecą rękę.

“Efekt byłej żony pomyślałam. Skoro tak ładnie utrzymane, choć od rozwodu minęło trochę czasu, to znaczy, iż i on dba o porządek.”

Oprowadzał mnie po domu, opowiadał, a ja podziwiałam, ale zaczęłam się zastanawiać:

“Dlaczego ona zostawiła to wszystko? Dom, w który włożyła tyle pracy, przeszedł na jego własność. Ciekawe, co by odpowiedział, gdybym go zapytała?”

Z kuchni wyjął filiżanki, nalewał herbatę, kroił ciasto.

“Wina ci nie naleję, nie piję” odmówiłam.

“Ja też tylko od święta” odparł.

Rozmawialiśmy swobodnie. Chwaliłam dom:

“Piękny i solidny. Widać, iż gospodarz dba o niego.”

“Dom wymaga ręki, inaczej się rozpadnie” mówił, rozglądając się po kuchni.

Po herbacie nagle oznajmił:

“Teraz, Helu, sprawdzę, co potrafisz.”

“Jak to?” zdziwiłam się.

“Zastaw do zmycia, stół do wytarcia, potem podłoga. A później pójdziemy do obory zobaczę, czy umiesz doić krowę.”

Zamarłam. choćby gdyby powiedział to delikatniej, i tak bym posprzątała. Ale kto tak traktuje gościa? Umyłam naczynia, wytrzełam stół. On stał i obserwował.

“Podłogi ci nie umyję. Mogłeś po prostu poprosić, a nie stać i kontrolować. Wiem, jak sprzątać. Nie podoba mi się to” powiedziałam stanowczo.

Próbował to obrócić w żart, ale nalegał, żebym wydoiła krowę. Odmówiłam. Wtedy się odezwał:

“Skoro jesteśmy szczerzy, to powiem ci warunki. Kobieta, która się do mnie wprowadzi, musi mieć wiano żeby było sprawiedliwie. Przywieziesz swoją krowę, kury i owce. Nie sprzedawaj krewnym, ja przyjadę i zabiorę wszystko.”

Wybuchnęłam śmiechem:

“A ty, Marku, jesteś spryciem! Jeszcze nic nie obiecałam, a ty już za mnie decydujesz? Myślisz, iż skoro podziwiam twój dom, to marzę, żeby tu zamieszkać? Nie, dziękuję. Nie podobasz mi się ani ty, ani twoje warunki. Szukasz kogoś, kto będzie na ciebie pracował? Ze mną to nie przejdzie. Ani ty, ani twoja krowa, ani ten dom żadne z was mi nie odpowiada. Oby mnie Bóg bronił przed takim mężczyzną!”

Wzięłam torbę i dodałam:

“Nie odprowadzaj, znajdę drogę sama. Żegnaj.”

Gdy szłam na przystanek, myślałam o tym wszystkim. Spotkałam miejscową kobietę, która, usłyszawszy, kim jestem, powiedziała:

“Ten Marek to już niejedną kobietę tak próbował. Każe sprzątać, gotować, a potem i tak nic mu nie pasuje. Żonę też zamęczył. Po rozwodzie nie pozwolił jej zabrać niczego choćby kwiatówI teraz już wiem na pewno: od dobrego męża żona nigdy nie odchodzi.

Idź do oryginalnego materiału