Nie ma chyba tematu bardziej zmitologizowanego niż „socjal”. Wedle liberałów prawych, lewych i centrowych, w Polsce można nie pracować, nic nie robić, „wyciągać łapę”, dostawać od państwa na życzenie spore kwoty, a następnie je „przepijać” lub „robić tipsy”. Podobno jest o to łatwo. Podobno forsa tylko czeka.
Gdy zapytać autorów takich opowieści, skąd to wiedzą, odpowiadają, iż „słyszeli”, iż „podobno”, iż „znają kogoś”, że… Konkretów niewiele. Wiadomo natomiast, skąd są te opowieści.
Zaszczepiono je w czasach Balcerowicza i masowych nakładów „Gazety Wyborczej”. Wtórował im Korwin-Mikke i podobni prawicowcy. Do tego chóru wujów dołączał nierzadko także niejeden z grona tego, co w Polsce zwano lewicą. Cała opowieść i jej schemat są wprost skopiowane z USA. W czasach neoliberalnej ofensywy Reagana kolportowano zmyślone lub histerycznie wyolbrzymione historyjki o welfare queens – kobietach, zwykle czarnoskórych, które ponoć żyją z zasiłków jak pączki w maśle.
Tego rodzaju opowieści miały jeden cel: drastyczne cięcia w budżetach pomocy społecznej. Im mniej sensowna oferta była na wolnym rynku w miarę neoliberalnej dewastacji gospodarki, tym mniej pomocy oferowało także państwo. Jednych biednych szczuto więc na innych, aby zajęci walką o ochłapy nie zwrócili uwagi, iż to samo „tanie państwo” robi teraz drogie prezenty milionerom: ulgi podatkowe, dotacje, regulacje korzystne dla biznesu itp.
Im mniej w Polsce było „socjalu”, bardzo chętnie demontowanego pod byle pretekstem przez długie lata III RP, tym chętnie zmyślano opowieści o rzekomo znakomicie żyjących z niego ludziach i o ponoć wielkiej skali zjawiska. Głoszono takie wywody wtedy, gdy mieliśmy masowe bezrobocie i biedę. Ale także wtedy, gdy wskaźniki zatrudnienia są rekordowo wysokie, a zasiłki śmieszą swoją wysokością na tle już znacznie lepszych dochodów większości społeczeństwa.
A jak jest z socjalem i jego „biorcami” naprawdę? Mówi o tym niniejszy numer „Nowego Obywatela”. Rozprawiamy się z liberalną propagandą. Faktami, liczbami, odsetkami. Pokazujemy kto, dlaczego, ile i za co dostaje. Jaka jest sytuacja wielu grup społecznych. Czego w Polsce nikt nikomu, wbrew legendom, na pewno nie zaoferuje. Po co jest socjal, do kogo trafia i czy do „leni” i „pijaków”. Na co „pieniędzy nie ma i nie będzie”, dla kogo i dlaczego. Skąd się wzięła, komu służy i gdzie nas prowadzi krytyka „rozdawnictwa”. Co w „socjalu” działa, a co należałoby poprawić. I o jeszcze niejednym aspekcie tego problemu.
Ufam, iż będzie to pożyteczna lektura. Nie tylko poznawczo, faktograficznie i intelektualnie. Także pod względem moralnym. W myśl kluczowej zasady naszej cywilizacji: „Kochaj bliźniego jak siebie samego”. Czyli na przykład nie opluwaj go bzdurnymi, wyssanymi z palca pomówieniami, jakoby „wyciągał łapę” i żył z tego znakomicie.
PS. jeżeli „Nowy Obywatel” ma się przez cały czas ukazywać i poruszać tematy, jakich wcale lub prawie nie znajdziecie w innych mediach, potrzebne jest Wasze wsparcie – spójrzcie proszę na sąsiednią stronę.