Wspólna droga
Kinga zawsze była samodzielnym i posłusznym dzieckiem. Rodzice pracowali całymi dniami, a ona po powrocie ze szkoły podgrzewała zupę, jadła i odrabiała lekcje. Czasem choćby sama gotowała makaron. I tak od pierwszej klasy.
Gdy była w trzeciej klasie liceum, do szkoły przyszli studenci na praktyki. Lekcje historii prowadził wysoki, poważny Dominik Nowak, w okularach i szarym garniturze. Chłopaki nazywali go kujonem, śmiali się z niego i próbowali przeszkadzać. Ale pod koniec słuchali go z otwartymi ustami. Opowiadał historię tak, jak żaden nauczyciel przed nim. Zadawał pytania, zmuszał do myślenia, zachęcał do wyrażania własnych opinii i proponowania alternatywnych wersji wydarzeń.
Chłopakom błyszczały oczy. Po raz pierwszy mogli się wypowiedzieć, zmieniać bieg historii, choć tylko teoretycznie. Dominik studził ich zapędy, gdy zbyt mocno wciągali się w wizje przebudowy świata. Czekali na jego lekcje z niecierpliwością i nigdy ich nie opuszczali.
Kinga nie spuszczała z Dominika zakochanego wzroku. Zaczęła czytać książki historyczne, by też brać udział w dyskusji. Pewnego dnia odważyła się wyrazić swoją opinię. Dominik pochwalił ją, mówiąc, iż gdyby reformy poszły tak, jak proponowała, żylibyśmy w zupełnie innym świecie. Ale wyjaśnił, iż w tamtych czasach było to prawie niemożliwe.
— Niestety, historii nie da się przepisać, można tylko zmienić podręcznik, akcentując odpowiednie wydarzenia — powiedział znacząco.
Potem jego praktyki się skończyły, a Kinga natychmiast straciła zainteresowanie historią. Pewnego dnia wracała ze szkoły, gdy nagle zobaczyła Dominika idącego w jej stronę.
— Cześć, Kinga — przywitał się.
Pamiętał jej imię! Serce Kingi podskoczyło z radości.
— Pan idzie do szkoły? Lekcje już się skończyły — powiedziała, zmieszana.
— Nie, chciałem cię zobaczyć.
Kinga szeroko otworzyła oczy i poczerwieniała.
— Wracasz do domu? Mogę cię odprowadzić.
Szli obok siebie, a Dominik wypytywał ją o szkołę, przyjaciół, plany na studia.
— Nie na historię? Myślałem, iż cię to wciągnęło. Mam sporo ciekawych książek, mogę ci pożyczyć.
Kinga zamarła z wrażenia. Zapraszał ją do siebie? Nie Olę Kowalską, najładniejszą dziewczynę w klasie, ale ją, Kingę Wiśniewską, “Wiśnię”, jak czule nazywał ją tata. Bała się podnieść na niego wzrok.
— Dziękuję, ale wybieram się na ekonomię… — wydukała. — Ale książki chętnie bym przeczytała.
— Dobrze. Następnym razem przyniosę ci kilka, sam wybiorę, jeżeli nie masz nic przeciwko — odparł.
*Następnym razem? Czyżby mieli się jeszcze spotkać?* Serce Kingi waliło jak oszalałe.
— A będzie ten następny raz? — usłyszała swój głos i poczuła, jak twarz płonie.
— Oczywiście. jeżeli chcesz — uśmiechnął się Dominik.
Jego twarz w uśmiechu stała się piękna i niemal chłopięca. Kinga nagle zdała sobie sprawę, iż nie jest od niej dużo starszy. Pierwszy raz widziała, by się uśmiechał.
— I mów mi po prostu Dominik. Nie jesteśmy w szkole, już nie jestem twoim nauczycielem. To twój dom?
Kinga skinęła głową, zbyt wzruszona, by mówić. Pożegnał się i już miał odejść.
— Dominiku, a kiedy znowu przyjdziesz? — odważyła się zapytać.
Wyjął telefon.
— Podaj mi numer, zadzwonię do ciebie.
Ale Dominik nie zadzwonił, tylko wysłał SMS po kilku dniach. Spotykali się jeszcze kilka razy, aż oboje mieli egzaminy: Kinga w szkole, Dominik na uczelni. Zobaczyli się dopiero po jej maturze. Przez cały ten czas Kinga trzymała w tajemnicy spotkania z Dominikiem. W końcu wyznała przyjaciółkom. Te były o nią zazdrosne. Żadna z nich nie miała starszego chłopaka.
Kinga dostała się na studia i przez cały czas widywała się z Dominikiem. niedługo dowiedziała się o tym mama i zaczęła się martwić, prosząc, by przedstawiła im swojego chłopaka. Poważny i dojrzały Dominik im się spodobał. Bez nałogów, odpowiedzialny, a do tego nauczyciel. Mama się uspokoiła, a Kinga fruwała na skrzydłach miłości.
W trzecim roku studiów wyszła za Dominika za mąż. Z dziećmi postanowili poczekać, aż Kinga skończy naukę. Dominik kochał porządek. Prostował słoiki na półkach, układał książki w równe stosy, równo wieszał ręcznik. Delikatnie prosił Kingę, by nie rozrzucała swoich rzeczy po mieszkaniu. Kinga traktowała to jak zabawę i niedługo zaczęła robić to samo, by mu dogodzić.
Pewnego dnia Dominik wszedł do łazienki po Kingi. niedługo usłyszała jego stanowczy głos i podbiegła do niego.
— Kinga, prosiłem cię, żebyś wycierała wodę— Kinga, prosiłem cię, żebyś wycierała wodę po kąpieli — powiedział z ledwo skrywaną irytacją, wskazując na kilka kropel na podłodze, a Kinga, patrząc w jego chłodne, szare oczy, po raz pierwszy zrozumiała, iż ucieknie od niego, choćby miała zostawić wszystko.