Rozstanie w przyjaźni: Jak zakończyć związek, pozostając w dobrych relacjach

polregion.pl 12 godzin temu

**Rozwód wśród przyjaciół**

Czy można pozostać przyjaciółmi, gdy wasi najbliżsi znajomi się rozwiedli? Myślałem, iż rozwód dotyczy tylko męża i żony. Okazało się, iż dotyka też wszystkich, którzy z nimi przyjaźnili się przez lata…

Nasza paczka zrodziła się w Łodzi, a dokładniej w jej przedmieściach tam, gdzie ciągną się długie ulice z szeregowymi domkami, równo przystrzyżonymi trawnikami i skrzynkami na listy tuż przy chodniku. Poznaliśmy się na kursach nowego życia, spotkaniach lokalnej społeczności, dziecięcych urodzinach i szkolnych przedstawieniach. Po paru latach nikt już nie wyobrażał sobie świąt czy weekendów bez siebie.

W naszej grupie było sześć par. Ja z żoną. Kinga z Robertem naszymi najbliższymi. I jeszcze cztery rodziny z dziećmi w podobnym wieku. Kalendarz mieliśmy wypełniony jak jedna wielka rodzina:

Lato wyjazdy nad jezioro, grillowanie, kukurydza z ogniska i obchody Trzeciego Maja z fajerwerkami.
Jesień jabłka z cydrem, Halloween i Wigilia u kogoś z grona.
Zima narty, Święta Bożego Narodzenia, sylwester i ferie w górach.
Wiosna Wielkanoc z tradycyjnym święconym.

Zdawało się, iż ta przyjaźń przetrwa wszystko. Aż pewnego dnia Kinga zadzwoniła i spokojnie oznajmiła:

Rozstajemy się z Robertem.

Zamarłem jak zawieszony komputer. Przecież byli wzorową parą! Ani chmurki na ich niebie… Czy może po prostu woleliśmy tego nie widzieć, bo tak było wygodniej? W końcu wydukałem pierwsze, co przyszło mi do głowy:

A co z naszą wigilią u was w piwnicy? Obiecałaś, iż upieczesz karpia w śmietanie…

Wieczerza i tak się odbyła, ale u nas nie można było zmarnować ryby. Robert pojawił się z nową partnerką.

Jesteśmy przecież cywilizowani rzucił niepewnie, mrugając do kolegów.

Jej uroda rzucała się w oczy: włosy do pasa, nogi jak u modelki, a spodenki ledwo zakrywające pupę. Facetom ślina ciekła do ust, a żony przewracały oczami. Kinga tylko prychnęła:

No, zobaczymy, jak będzie śpiewać, gdy odkryje, jaki z niego skąpiec!

A potem nagle zwróciła się do mnie:

Ty w ogóle po czyjej jesteś stronie?!

Wieczór został zepsuty.

W odwecie Kinga przyprowadziła na kolejne urodziny jakiegoś starszego nudziarza w workowatym garniturze i okrągłych okularach. Cały wieczór prawił mądre przemowy, przerywane płaskimi dowcipami, i w końcu zgasł, nie zyskując sympatii ani od kobiet, ani od mężczyzn.

W domu była para stałym tematem rozmów. Żony solidarnie trzymały stronę Kingi. Mężczyźni, choć udawali oburzenie postępkiem Roberta, w duchu mu zazdrościli.

Zaczęła się dyplomatyczna wojna. Na moje urodziny zaprosiliśmy tylko Kingę z dziećmi żeby maluchy miały z kim się bawić. Na letnie grille Roberta z kolejną laską: tam i tak wszyscy tylko jedzą i piją, nie trzeba gadać. Najtrudniejsze były jubileusze.

Ewa, szykując się do srebrnego wesela, wzdychała przez telefon:

Jarek, nie wiem, jak ich posadzić. Nie wytrzymamy tej wymiany spojrzeń.

Spędziliśmy z nią godzinę, rysując plan stołu: Roberta z nową za kolumnę w rogu. Kingę przy kominku i deserach. Dzieci gdzie się da.

Może się uda, ktoś zachoruje i nie przyjdzie? westchnęła z nadzieją Ewa, a potem zaczęła szeptać usprawiedliwienia samej sobie.

Kulminacja nastąpiła na zakończeniu szkoły ich córki. Udekorowana pizzernia, kwiaty, balony, muzyka. Kinga po jednej stronie długiego stołu. Robert po drugiej. Po środku tort niczym linia demarkacyjna.

Nowa Roberta, z dekoltem aż do połowy klatki, przeglądała telefon ku uciesze nastolatków. Żony rzucały mężom karcące spojrzenia. Faceci udawali, iż interesuje ich tylko pizza. Spróbowałem rozładować napięcie:

Ważne, iż oboje jesteście. Córka się cieszy…

Zimno było tak przejmujące, iż pizza zamieniła się w lód.

Z czasem wszystko się ustabilizowało. Częściej spotykaliśmy się z Kingą było ciekawiej i bezpieczniej. Z Robertem kontakt ograniczył się do lajków i przypadkowych spotkań w Biedronce.

Zrozumiałem jedną rzecz: rozwód dotyczy nie tylko męża i żony. Trochę rozwodzą się też przyjaciele. Teraz każde nasze święto to jak posiedzenie rady bezpieczeństwa: sztywna etykieta i przemyślane miejsca przy stole.

Wigilię, na przykład, obchodzimy w dwóch turach: najpierw z Kingą karp w galarecie i kapusta z grochem. Potem z Robertem schabowy i jego kolejna dziewczyna w mikrospódniczce.

Ostatnio pomyślałem: jeżeli jeszcze ktoś się rozwiezie, będziemy musieli zakładać osobne grupy na każdą imprezę. Przyjaźń niby trwa, ale teraz to jak karta klubowa indywidualna, z ograniczeniami i ścisłym regulaminem.

Czasem wydaje mi się, iż gdyby można było oficjalnie rozwieść się po przyjacielsku, my też podpisalibyśmy papiery bez adwokatów i alimentów, ale z harmonogramem grillów i prawem do wspólnych znajomych w weekendy.

Rozwód to zaraźliwa sprawa. choćby jeżeli nie twój…

Idź do oryginalnego materiału