**Rozwód przyjacielski**
Czy można pozostać przyjaciółmi, gdy wasi najbliżsi przyjaciele się rozwodzą? Myślałam, iż rozwód to sprawa między mężem a żoną. Okazało się, iż dotyczy też wszystkich, którzy z nimi przyjaźnili się od lat…
Nasza paczka uformowała się w Łodzi, a dokładniej w jej podwarszawskich osiedlach tam, gdzie ciągną się długie ulice z niemal identycznymi domkami, równo przystrzyżonymi trawnikami i skrzynkami na listy przy samym chodniku. Najpierw spotykaliśmy się na kursach nowego życia, na imprezach lokalnej społeczności, na dziecięcych urodzinach i szkolnych przedstawieniach. Po kilku latach nikt już nie wyobrażał sobie świąt i weekendów bez siebie.
W grupie było sześć par.
Ja z mężem.
Ala z Darkiem najbliżsi.
I jeszcze cztery rodziny z dziećmi w podobnym wieku.
Nasz kalendarz wypełniał się jak w wielkiej rodzinie:
Lato wyjazdy nad jezioro, grillowanie, kukurydza z ogniska i Dzień Niepodległości w parku z fajerwerkami.
Jesień jabłka z cydrem, Halloween i andrzejkowe wróżby.
Zima narty, święta, Sylwester i ferie dzieci w Zakopanem.
Wiosna Wielkanoc z tradycyjnym święconym.
Wydawało się, iż ta przyjaźń przetrwa wszystko.
Aż pewnego dnia zadzwoniła Ala i spokojnie oznajmiła:
Rozstajemy się z Darkiem.
Zamarłam jak zawieszony komputer. Przecież byli idealną parą! Ani chmurki na ich wspólnym niebie… A może po prostu woleliśmy tego nie widzieć, bo tak było wygodniej?
W końcu wydukałam pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy:
A co z naszym andrzejkowym spotkaniem u was w piwnicy? Obiecałaś pierogi z indykiem…
Impreza i tak się odbyła, ale u nas szkoda było marnować jedzenie.
Darek przyszedł z nową dziewczyną.
Jesteśmy cywilizowani mrugnął niepewnie do reszty.
Piękna, ledwie trzydziestoletnia, z włosami do pasa, nogami jak z reklamy i szortami, które ledwie zasłaniały tyłek. Mężczyźni połykali ślinę, żony przewracały oczami.
Ala prychnęła:
No, no, zobaczymy, jak będzie śpiewać, gdy odkryje, jaki z niego skąpiec!
I nagle zwróciła się do mnie:
Ty w ogóle czyją jesteś przyjaciółką?!
Wieczór został zrujnowany.
W odwecie Ala przyprowadziła na następne urodziny jakiegoś wiekowego nudziarza w workowatym garniturze i okrągłych okularach. Cały wieczór prawił mądre przemowy, przeplatane płaskimi dowcipami, i w końcu zgasł, nie zyskując uznania ani u kobiet, ani u mężczyzn.
W domu była para stała się głównym tematem rozmów.
Żony solidarnie trzymały stronę Ali.
Mężowie, choć udawali oburzenie postępkiem Darka, w duchu podziwiali.
Rozpoczęła się dyplomatyczna wojna.
Na moje urodziny zaprosiliśmy tylko Alę z dziećmi żeby maluchy się nie nudziły.
Na letnie grillowanie Darka z kolejną laleczką: tam i tak wszyscy tylko jedzą i piją, nie ma czasu w rozmowy.
Najtrudniejsze były jubileusze.
Krysia, szykując się do srebrnego wesela, jęczała przez telefon:
Gosia, nie wiem, jak ich posadzić. Nie wytrzymamy tej wymiany spojrzeń.
Rysowałyśmy godzinę plan stołu:
Darka z nową za kolumnę, w kąt.
Alę przy kominku, blisko deserów.
Dzieci gdzie się da.
Może się uda, ktoś zachoruje i nie przyjdzie? westchnęła z nadzieją Krysia, po czym zaczęła szeptać usprawiedliwienia samej sobie.
Kulminacja nastąpiła na studniówce ich córki.
Sala ulubionej pizzerii, kwiaty, balony, muzyka.
Ala po jednej stronie długiego stołu.
Darek po drugiej.
Pośrodku tort jak linia demarkacyjna.
Darkowa piękność z dekoltem aż do połowy klatki przeglądała telefon, ku uciesze chłopaków. Żony ciskały w mężów spojrzeniami. Mężowie udawali, iż interesuje ich tylko pizza.
Spróbowałam rozładować atmosferę:
Najważniejsze, iż oboje tu jesteście. Dla dziecka to radość…
Zimno było tak przejmujące, iż pizza zamieniła się w lód.
Z czasem wszystko się ustabilizowało.
Częściej widywałyśmy się z Alą było ciekawiej i bezpieczniej.
Z Darkiem kontakt ograniczył się do przypadkowych lajków i spotkań przy półkach w Biedronce.
I zrozumiałam jedną rzecz: rozwód dotyczy nie tylko męża i żony. Trochę rozwodzą się też przyjaciele.
Teraz każde nasze święto to jak posiedzenie ONZ: ścisła etykieta i przemyślane miejscówki.
Andrzejki, na przykład, obchodzimy na dwa etapy:
Najpierw z Alą lanie wosku i wróżby.
Później z Darkiem kieliszek wódki i jego nowa dziewczyna w mikrospódniczce.
Ostatnio pomyślałam:
jeśli jeszcze ktoś się rozwiezie, będziemy musieli zakładać osobne grupy na każdą okazję.
Przyjaźń niby trwa, ale teraz to jak karta w Lidlu osobna, z ograniczeniami i drobnym druczkiem.
Czasem mam wrażenie, iż gdyby dało się oficjalnie rozwieść po przyjacielsku,
my też byśmy podpisali papiery
bez adwokatów i alimentów,
ale z harmonogramem grillów i prawem do wspólnych znajomych w weekendy.
Rozwód jest zaraźliwy. choćby jeżeli nie twój.