Strefa gangsterów – recenzja serialu. Za to kochamy telewizję

popkulturowcy.pl 2 godzin temu

Dwie miesiące temu SkyShowtime zaprezentowało nam swoją nową produkcję, która z miejsca zyskała duży rozgłos. Strefa gangsterów to najnowsze dzieło Guy’a Ritchie’go, które zabiera nas w samo serce londyńskiego półświatka.

Na początku ustalmy jedną rzecz: Pierce Brosnan to prawdziwy król i bez względu na swój wiek czy rolę, w którą się wciela, po prostu dowozi. To taka złota zasada życia, przynajmniej mojego. Dlatego więc, gdy zobaczyłam iż wciela się w olę złola-gangusa, a do tego towarzyszy mu Helen Mirren, to wiedziałam, iż choćby jakby sam serial był gniotem, to obejrzę to dla tego duetu.

Strefa gangsterów jednak okazała się tym gniotem nie być. Wręcz przeciwnie. Gdy zasiadłam do seansu, trochę sceptycznie nastawiona, bo mordobicie to nie jest moja pasja, już po pierwszych minutach czułam, iż zarwę noc. Co się nie stało, bo okazało się, iż odcinki wychodzą co tydzień. Seans dał mi więc okazję do powrotu do lat dzieciństwa, gdzie z napięciem czekało się na kolejny odcinek.

Ogólnie historia wygląda tak: Londynem trzęsą dwa gangi narkotykowe. Jednym rządzą Harriganowie, drugim Stevensonowie. Ci pierwsi, z Piercem Brosnanem aka Conradem na czele, mają w swoich szeregach oddanego ich rodzinie Harry’ego Da Souze, który jest naszym głównym bohaterem. Życie się toczy, co jakiś czas gdzieś strzelają, ale ogólnie no jak to w mafii. Do czasu, gdy wnuk Conrada i Maeve (Mirren), Eddie, nie postanawia pokazać swojej siły, mordując syna szefa konkurencji, Archiego. I tym oto płynnym ruchem wkraczamy w prawdziwą wojnę gangów.

Sama fabuła nie brzmi jakoś szczególnie odkrywczo – dwie rodziny, jeden fałszywy ruch, intrygi i wielkie pieniądze w tle. Jednak wykonanie… no tu zdecydowanie jest nad czym się rozwodzić. Guy Ritchie zdecydowanie dowiózł i pokazał swoją wielkość. Pomijając rewelacyjny casting, prawdziwą siłą Strefy Gangsterów jest jej wielowymiarowość. Tu nie ma jednoznacznie dobrych czy złych bohaterów. Każdy z nich ma swoją historię, którą stopniowo odkrywamy i problemy, które wpływają na ich osąd.

W główną rolę wcielił się Tom Hardy. Jego postać jest prawą ręką Hurriganów, człowiekiem do zadań specjalnych, który potrafi posprzątać każdy bałagan. Wybór aktora nie mógł być lepszy – Hardy urodził się do takich właśnie ról. Idealnie wciela się w silnego gangstera, który jednak ma swoją wrażliwszą stronę. Jednocześnie każdy jego ruch jest przemyślany, nie ma tu działania na oślep.

Źródło: materiały promocyjne

Bohaterowie są antypatyczni i ciężko jest ich znieść. Prym wśród nich gra postać grana przez Helen Mirren. Naprawdę trzymałam kciuki, żeby jej plany się nie powiodły. Nie było w niej ani jednej cechy, która pomogłaby mi z nią sympatyzować. Trochę przypominała mi tym Joffreya. Podobnie z Eddiem, granym przez Ansona Boona. Mimo jego okrucieństwa w pewnym momencie zauważa się, iż jest w nim jakiś pierwiastek dobra.

Z drugiej strony każdy z odtwórców pokazał, iż ich postaci nie są takie zero-jedynkowe. Mimo ich czynów i cech pojawiała się jednak sympatia. W szczególności do Harry’ego, Serafiny i Kevina. Osobiście współczułam też Archiemu. Jest on antagonistą, przeciwko któremu działają nasi bohaterowie. Jednak ich okrucieństwo wydaje się być niewspółmiernie wielkie do jego zachowań (przynajmniej tych pokazanych na ekranie).

Źródło: kadr z serialu

O każdej postaci mogłabym napisać rozprawkę. Konflikt wewnętrzny Harry’ego, szaleństwo ogarniające Conrada, poświęcenie Jan. Każdego z nich można wziąć pod lupę, przeanalizować i wyciągnąć wnioski. To jest prawdziwa siła Strefy gangsterów. Nie fabuła – jak mówiłam, to nic odkrywczego. Jednak stworzenie takiej gamy bohaterów i dobranie takich aktorów, z których każdy to udźwignie – w tym przypadku spisano się na medal.

Najsłabszym punktem jest dla mnie… polskie tłumaczenie. Oryginalne Mobland jest wprawdzie niemal nieprzetłumaczalne na polski, jednak niesie ze sobą siłę i powagę. Strefa Gangsterów z kolei w żaden sposób nie zachęca i nie daje nadziei na tak dobrą produkcję.

Źródło: kadr z serialu

Wśród słabszych stron serialu jest ostatni odcinek. Tak jak reszta trzyma w napięciu, jednak pojawia się tyle informacji, tyle zwrotów akcji, iż aż ciężko je wszystkie przyswoić. Niektóre wątki można było na spokojnie poruszyć we wcześniejszych odcinkach, aby widz mógł się z nimi oswoić oraz żeby “uderzyły” tak jak trzeba.

Strefa gangsterów to bez wątpienia jeden z najlepszych seriali tego roku. Trafi zarówno do fanów gatunków jak i do sceptyków jak ja. To dla takich produkcji powstała telewizja.


Źródło obrazka wyróżniającego: materiały promocyjne
Idź do oryginalnego materiału