Noworoczna niespodzianka
Weronika spieszyła się do domu, nie zważając na śliskie chodniki. Nic dziwnego – w torebce miała dwa bilety na samolot. Na południu czekał na nich zarezerwowany pokój w hotelu. Od dawna marzyli, by spędzić święta nad morzem, w cieple, z dala od codzienności. Nie stać przy garach, tylko odpoczywać, pływać w basenie. Poczuli się jak w bajce.
Ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Raz brakowało pieniędzy – oszczędzali na wkład własny do mieszkania. Innym razem w wirze obowiązków zapominali w porę zarezerwować bilety i hotel…
Teraz mieli już własne M. Do spłacenia zostało niewiele. Czas pomyśleć o dziecku. A jeżeli nie teraz, to z maluszkiem długo nie zrealizują marzenia. Więc Weronika postanowiła zrobić Krzysztofowi noworoczny prezent.
Oczywiście, teściowa na pewno się obruszy, iż córka marnuje pieniądze na głupoty. Że nad morzem w zimie nie ma co robić. A co z nimi, rodzicami? Czemu nie skonsultowała się z nimi? Będą pretensje, urazy. Weronika już widziała jej minę. Teściowa i tak jej nie znosiła, a teraz… No nic, nie zabije jej. Jakoś to przeżyje. Za to jak zaskoczy Krzysztofa! Jakie święta mu zgotuje!
Gdyby się poradziła, teściowa od razu urządziłaby awanturę, żadnej niespodzianki by nie było. I pewnie w ogóle nie polecieliby nad morze. Że mężowi prezent może nie pasować, albo iż nagle zmieni plany – choćby nie przyszło jej do głowy. Krzysztof zawsze mawiał, iż nie rozumie, po co całą noc obżerać się sałatkami przed telewizorem. Lubił towarzystwo i zabawę.
Do dziś koperta z biletami leżała w szufladzie biurka w pracy. Dzisiaj postanowiła zabrać ją do domu i wręczyć mężowi. Do wymarzonej podróży zostały dwa dni.
W domu wsunęła kopertę pod choinkę tak, by Krzysztof od razu ją zauważył. Przebrała się i zabrała za gotowanie, nasłuchując, czy nie zaskrzypią drzwi. Co chwilę zerkała na zegarek.
O wpół do dziewiątej zaczęła się niepokoić. Na kuchence dawno wystygła patelnia z kolacją, a Krzysztofa wciąż nie było. Nastrój gwałtownie się pogarszał. Dzwoniła kilka razy, ale telefon mąż miał wyłączony. Weronika błądziła po mieszkaniu, co chwila podchodziła do okna, wypatrując, czy na podwórko nie wjedzie jego samochód. W głowie kotłowały się czarne myśli, jedna gorsza od drugiej. Znów wybierała numer Krzysztofa, ale automat tylko powtarzał bezdusznym głosem, iż abonent jest poza zasięgiem.
Odegnała złe przeczucia, przekonywała siebie, iż Krzysztof wpadł do kolegów i się zaciął. Ale czemu wyłączył telefon? Czemu nie zadzwonił?
Wyglądała choćby na klatkę kilka razy. Kiedyś ojciec wrócił po libacji z kumplami. Wiedząc, jak surowa jest matka, nie odważyli się zapukać. Posadzili go pod drzwiami, opartego o ścianę, i zniknęli. Dobrze, iż sąsiad wracał późno i zadzwonił po pomoc.
Pod drzwiami nikogo nie było, na schodach panowała cisza. Weronika zapomniała już o biletach i niespodziance – byle tylko nic się nie stało Krzysztofowi.
Nie myślała o śnie. Skuliła się na kanapie, gotowa czekać całą noc. Dźwięk telefonu rozległ się w ciszy jak wystrzał. Weronika drgnęła, złapała komórkę, zerwała się na równe nogi.
– Krzysiek, gdzie jesteś? Co się stało? – krzyknęła do słuchawki.
– Nic się nie stało – odpowiedział obcy kobiecy głos, gęsty jak miód. Zaskoczona, odsunęła telefon od ucha, spojrzała na wyświetlacz – dzwonił z numeru Krzysztofa. – Twój Krzysiu śpi. Jak aniołek – zaśpiewał słodki głos.
– Gdzie śpi? Czemu? Kto mówi? – spytała Weronika, choć wiedziała, co usłyszy.
Kiedy opowiadała przyjaciółce o noworocznym prezencie, tamta tylko się uśmiechnęła i wspomniała historię swojej siostry. Ta kupiła mężowi karnet na basen z sauną dla dwojga. Poszli kilka razy. Potem mąż się przeziębił, praca się nawarstwiła, basen poszedł w odstawkę.
Siostra postanowiła pójść sama. Na recepcji okazało się, iż karta była użyta pół godziny wcześniej. Wtedy wszystko stało się jasne. Po chwili zobaczyła wychodzącego z szatni męża pod rękę z jakąś laską. Zdrada wyszła na jaw. Przyjaciółka wtedy powiedziała, iż niby lubi niespodzianki, ale trzeba z nimi uważać.
Wszystko przemknęło przez myśl Weroniki w ułamku sekundy. Otrzeźwił ją głos w słuchawce.
– Krzysiek śpi u mnie. Żyje, nie martw się. Zgadniesz, kim jestem? Kocha mnie. Już od pół roku. Żal mu było ci mówić. Postanowiłam mu pomóc. – W tle rozległy się krótkie sygnały.
Weronika osunęła się na kanapę, wciąż ściskając telefon. Ekran zgasł, jak zgasło jej życie, nadzieje, radosne oczekiwanie świąt i podróży. Zgasły wszystkie uczucia oprócz urazy i rozdzierającego bólu.
Tyle takich historii słyszała, czytała w sieci. Wydawało się, iż ich to nie dotyczy. Byli razem sześć lat. Czy to dużo, by się znudzić sobą? To nie może być prawda. Zaraz przyjdzie Krzysiek i powie, iż to żart.
Wybierała jego numer. Telefon znów był wyłączony. Weronika wyobraziła sobie półnagą blondynkę w narzuconym szlafroku, wyjmującą telefon z kieszeni Krzysztofa, zamykającą się w łazience i dzwoniącą do niej. Widziała jej gładkie, jak z reklamy, oblicze. Usta rozciągnięte w błogim uśmiechu, spuchnięte od namiętnych pocałunków.
„Pół roku. Czyli od lipca. Śpią, nie spacerują. A ja cały ten czas planowałam tę cholerną niespodziankę.” Weronika nie wiedziała, co boli bardziej – zdrada męża, czy daremny trud, by go ucieszyć.
Zapomniana koperta wciąż leżała pod choinką. Nie mogła płakać. Myśli wirowały w głowie. Ale wszystkie krążyły wokół jednego: co teraz? Jak żyć dalej? I czy w ogóle warto?
Skuliła się na kanapie. Chwilami wpadała w krótki, niespokojny sen. Natychmiast sięWiosenny wiatr zaszeleścił firanką, a Weronika uśmiechnęła się niepewnie, spoglądając na zalany słońcem balkon, gdzie już niedługo może postawi pierwsze wspólne kwiaty z Andrzejem.