Tajemnicza Kluczowa Postać

newskey24.com 1 tydzień temu

Samotna Halinka…

Od kilku tygodni Halina obserwowała nową sąsiadkę, która wprowadziła się do ich klatki schodowej na parter, zajmując mieszkanie naprzeciwko. Nową lokatorkę nazywano Anną. Miała około trzydziestu lat, a jej małej córeczce – zaledwie cztery. Kobieta po rozwodzie z mężem zaczęła żyć samodzielnie, a dziecko oddawała do przedszkola, które znajdowało się tuż za blokiem.

Halina zapoznała się z Anną i ledwo zdążyły zacząć się witać i uśmiechać na korytarzu, gdy już tydzień później siedziała z małą Olą w sobotę, opiekując się nią u siebie.

– Jest spokojna, będzie się bawić lalkami na podłodze, a ty możesz robić swoje – tłumaczyła Anna Halinie. – Dzięki, iż pomagasz, mam dziś spotkanie, ale wrócę przed nocą. Naprawdę doceniam!

Halina tylko wzruszyła ramionami, ale gdy Anna wybiegła z klatki, dotarło do niej, iż młoda rozwódka poszła na randkę.

– No proszę… spotkanie… – szepnęła Halinka, patrząc czule na dziewczynkę, która jak przepowiedziała matka, bawiła się cicho w kącie pokoju.

Halina nie miała szczęścia w życiu. Dwudziestoośmioletnia, w wieku, gdy większość kobiet rodzi dzieci ukochanym mężom, nie miała ani jednego, ani drugiego.

– To przez to, iż jesteś niemodna – mówiły przyjaciółki. – Siedzisz cały czas z drutami w rękach, a trzeba wychodzić, tańczyć, spotykać się z ludźmi. Tak można przesiedzieć młodość, czekając na księcia z bajki…

Halina zgadzała, ale nic nie robiła. Była nieśmiała z powodu lekkiej tuszy i nie uważała się za piękność, mając przeciętną urodę.

Teraz, gdy wieczorami często gościła u siebie czteroletnią Olę, z którą się zaprzyjaźniła, tym bardziej nie rozumiała, jak matka może zostawiać tak cudowne dziecko, uciekając na randkę z obcym mężczyzną…

Dla Haliny rodzina, a zwłaszcza dzieci, były jak dar od Boga, i pokochała dziewczynkę całym sercem, czytając jej książki, bawiąc się z nią i lepiąc figurki z plasteliny.

– Oj, Halinka, nigdy ci się nie odwdzięczę – szeptała Anna, odbierając półśpiącą córkę późnym wieczorem. – Jesteś moją wybawicielką.

– A co z ojcem? – spytała kiedyś Halina. – Odwiedza Olę? Często o nim mówi, pewnie tęskni.

– Odwiedzałby, ale jest w delegacji. Och, te jego wyjazdy! Raz miesiąc, raz półtora… To przez nie się rozstaliśmy… Wróci lada dzień, i będzie ci lżej, bo zabierze ją na spacery. Bardzo ją kocha i zasypuje zabawkami, choć to bez sensu. Lepiej, żeby dawał więcej pieniędzy… – zaśmiała się gorzko Anna.

I rzeczywiście, niedługo pojawił się ojciec dziewczynki. Smukły, jasnowłosy mężczyzna złapał Olę przed klatką i długo nie puszczał. Halina przypadkiem zobaczyła to przez kuchenne okno i choćby się wzruszyła – tak szczerze cieszyli się z widzenia.

Kilka dni później Halina poznała Michała, ojca Oli. Akurat dziewczynka była u niej. Stało się zwyczajem, iż Ola wpadała do „cioci Haliny” na zabawę lub bajki, gdy mama była na zakupach. Tym razem ojciec znalazł córkę u Haliny.

– Dziękuję pani bardzo – mówił – iż opiekuje się pani Olą… Ona panią uwielbia. Zawsze mówi: moja Halinka. – Uśmiechnął się, gdy przyszedł po córkę.

– Tato, tato, chodź z nami pić herbatę! – zawołała dziewczynka, kończąc jeść drożdżówkę w kuchni.

– Słusznie, proszę do nas. Właśnie zaczęliśmy herbatę, trzeba dokończyć. I pana poczęstujemy – zaprosiła Halina.

Wszedł do kuchni, usiadł z córką i też spróbował ciasta.

– Naprawdę domowe? – zdziwił się.

– No jasne. Proszę, jedz na zdrowie… Lubię piec, stąd te dodatkowe kilogramy… Ale myślę o diecie.

– Po co? – znów się zdziwił Michał. – Pani w tym świetnie wygląda… I w ogóle, nie sądziłem, iż młode kobiety jeszcze pieką ciasta. Myślałem, iż to już tylko babcie robią, i to na wsi, przed świętami.

Rozśmiali się, a Ola dołączyła do wesołości, podsuwając ojcu drugi kawałek.

– Jak dorosnę, Halinka nauczy mnie piec, i będę was częstować! – oznajmiła.

– To byłoby wspaniale – zgodził się Michał – ale czas na spacer, bo mama niedługo cię zabierze.

– Mama dopiero wieczorem – odpowiedziała gwałtownie dziewczynka, a Halina milczała.

Michał spochmurniał. Zabrali Olę na podwórko. Po spacerze znów przyprowadził ją do Haliny, a ta cicho spytała:

– Nie mógłby ci wziąć córki na noc? Tęskni…

– Myślę o tym. Pracuję od rana w fabryce, mieszkam na drugim końcu miasta, szkoda by ją budzić tak wcześnie… Tu ma przedszkole pod domem i matkę… – Spuścił wzrok. – Ale dziękuję za pomoc. Rozważam zamianę mieszkania, żeby być bliżej…

W następny wieczór, gdy Michał znów przyszedł po Olę, zaproponował wspólny spacer.

Halina nie spodziewała się zaproszenia i zaczęła odmawiać, ale Ola zawisła na niej:

– Chodź, Halinko, pokażę ci, jak lepię babki z piasku!

Wyszli do pobliskiego parku, gdzie była dobra plac zabaw. Cieszyli się, widząc, jak Ola bawi się z innymi dziećmi, co chwilę zerkała na tatę i Halinę. Spacerowali do zmierzchu, bo letni wieczór był ciepły.

Michał wyraźnie denerwował się, iż Anny nie ma w domu, a córka zostawiana jest u sąsiadki.

– Kiedy ona się w końcu ustatkuje? – burknął cicho, by Ola nie słyszała. – To przez jej wybryki się rozstaliśmy…

Halina milczała.

– Płaci ci chociaż za opiekę? – spytał w drodze powrotnej.

Pokręciła głową.

– Więc żyjesz nie swoim życiem. Nie możesz iść na randkę jak normalna dziewczyna, albo odpocząć, położyć się wcześniej… – oburzył się. – Myślałem, iż macie umowę!

Halina westchnęła:

– Jesteśmy po prostu sąsiadkami, a Ola stała mi się bliska.

– A gdzie twoje życie osobiste? – spytał wprost Michał. – Byłaś zamężna? Jest ktoś?

– Nie byłam, nie jestem, i dzieci nie mam, niestety… – uśmiechnęła się smutnoZ czasem Michał i Halinka stworzyli prawdziwą rodzinę, a Ola z euforią nazywała Halinkę swoją drugą mamą.

Idź do oryginalnego materiału