Dzisiaj był istotny dzień – mój syn Krzysztof miał przyprowadzić do domu swoją narzeczoną. Jadwiga nie mogła znaleźć sobie miejsca. Od rana krzątała się po kuchni, zastawiła świąteczny stół, wszystko dopięła na ostatni guzik. Agnieszka od razu jej się spodobała – miła, skromna, dobrze wychowana. Poznaliśmy się, zasiedliśmy do stołu, zaczęła się rozmowa. Ale po kolacji Krzysztof wyszedł odprowadzić dziewczynę i wrócił po godzinie całkiem załamany.
— Synku, co się stało? — zaniepokoiła się matka.
— Już po wszystkim, mamo. Nie będzie ślubu. Agnieszka zerwała ze mną — odpowiedział głucho.
— Jak to zerwała? Dlaczego?
— Z twojego powodu, mamo…
Jadwiga zdrętwiała. Czyżby to była prawda?
Później, ledwo powstrzymując łzy, zadzwoniła do swojej przyjaciółki Grażyny:
— Grażyno, przyjedź… Nie wiem, jak dalej żyć. Przeszkadzam swojemu synowi, może w ogóle lepiej by było, gdyby mnie nie było.
— Przestań mówić głupstwa! — odcięła się Grażyna. — Czekaj, zaraz będę.
Z Krzysztofem mieszkali we dwoje w skromnym wynajętym mieszkaniu w Łodzi. Nie mieli swojego, a krewnych, którzy mogliby pomóc – też nie. Syn rósł przed oczami, uczył się, dostał się na uniwersytet, a Jadwiga harowała na dwóch etatach, by związać koniec z końcem. Żyli ciężko, ale w zgodzie. Tylko jedno martwiło Jadwigę – syn długo nie wchodził w poważne związki. A tak bardzo pragnęła wnuków…
Dlatego gdy w życiu Krzysztofa pojawiła się Agnieszka, serce matki wypełniło się nadzieją. I oto, po pół roku, oznajmił: złożyli już papiery w urzędzie stanu cywilnego.
Jadwiga przygotowywała się na ich wizytę jak na wielkie wydarzenie. Agnieszka naprawdę jej się spodobała. Ale podczas kolacji dziewczyna nagle zapytała:
— A pani, Jadwigo, zostanie tu długo?
— Jak to? Ja tu mieszkam.
— W tym mieszkaniu? — zdziwiła się Agnieszka.
— Tak. Z Krzysiem.
— Rozumiem… Przepraszam, po prostu nie wiedziałam.
Rozmowa się skończyła, ale w zachowaniu dziewczyny coś się zmieniło. Następnego dnia odmówiła spotkania z Krzysztofem, a potem w ogóle oznajmiła, iż rezygnuje ze ślubu. Powód? Nie jest gotowa mieszkać z jego matką.
— Jestem dla nich ciężarem, Grażyno! — łkała Jadwiga. — A przecież tylko bym pomagała: w domu, z dzieckiem… Ona jest w ciąży!
— Posłuchaj — powiedziała stanowczo przyjaciółka. — Twój syn musi budować swoje życie. Sama przez to przeszłaś. To mężczyzna, ma być głową rodziny, a nie żyć z mamą do starości.
— Ale ja sama nie dam rady. Nie mam dobrej emerytury, pracy…
— Dasz radę. Wszyscy dają. I ty dasz. Najważniejsze, by nie stać im na drodze do szczęścia. Chcesz? Będziesz miała wnuka, dobrą rodzinę i wdzięczność syna. Nie chcesz? Stracisz wszystko.
Jadwiga się zebrała. Następnego dnia razem z Grażyną poszła do Agnieszki.
— Dziękuję, iż przyszłyście — powiedziała Agnieszka po długiej rozmowie. — Nie miałabym odwagi pierwsza. Ale… Dziękuję. I wiedzcie: nigdy was nie zostawimy. W razie czego pomożemy.
— My? — zdziwiła się Jadwiga.
— Tak. Zostaję z Krzysztofem. Kocham go. Ale będziemy mieszkać osobno. Dziękuję, iż to zrozumiałaś.
Ślub jednak się odbył. Krzysztof wyprowadził się do Agnieszki. A gdy urodził się ich synek, Agnieszka sama zaproponowała teściowej, by zamieszkała u nich – potrzebowała pomocy.
Teraz Jadwiga niańczy wnuka, gotuje smaczne obiady, a pewnego dnia Agnieszka podeszła do niej i powiedziała:
— Dziękuję, mamo… choćby nie wiem, jakbyśmy sobie bez ciebie poradzili.