„Co jeżeli rodzice się naprawdę rozwiodą? Przerażająca myśl, która ściska brzuch i wzbiera łzy”

polregion.pl 3 tygodni temu

„A jeżeli rodzice naprawdę się rozwiodą?” Od tej strasznej myśli Kacprowi skręciło się w brzuchu i miał ochotę płakać.

Trzech przyjaciół szło ze szkoły. Wiosenne słońce raziło ich prosto w oczy. Chłopaki przekomarzali się, popychając i śmiejąc. Zatrzymali się pod domem Rafała.

— Idziesz wieczorem na rowery? Wczoraj z Darkiem zajebiście jeździliśmy po parku.

Kacper się skrzywił. Od dawna prosił tatę, żeby przywiózł rower z garażu, ale ten ciągle nie miał czasu. Albo wracał z pracy po zmroku, albo kazał czekać do weekendu, a potem zapominał albo wymawiał się sprawami.

— Idziesz? — powtórzył Rafał i szturchnął Kacpra w ramię.

— Nie wiem. Rower jest w garażu. jeżeli tata wcześniej wróci…

— Sam nie możesz go wyciągnąć? No dobra, spotykamy się o siódmej w parku, podjeżdżaj. — Rafał wyciągnął dłoń, a chłopaki kolejno przybili mu piątkę.

Pod następnym blokiem Kacper pożegnał się też z Darkiem. „Może jednak poszukać klucza do garażu? Tata trzymał tam auto tylko zimą. Raczej nie nosi klucza z sobą” — pomyślał i ruszył gwałtownie do domu. Mieszkał najdalej ze wszystkich.

W domu przebrał się i od razu zaczął szukać klucza. Ale w szufladzie komody, gdzie rodzice trzymali różne drobiazgi, klucza nie było. Poszukał jeszcze trochę, ale w końcu dał spokój i zabrał się za lekcje. Mama wróci, zapyta ją o klucz. Ale jeżeli nie odrobi prac domowych, pewnie mu go nie da.

Uporał się z nauką w półtorej godziny. choćby się zdziwił — zwykle zajmowało mu to dwie, trzy godziny. W zamku trzasnęły klucze. „Mama!” — ucieszył się Kacper i wybiegł do przedpokoju.

— Cześć — powiedziała zmęczona mama i przeszła z siatkami do kuchni.
Kacper poszedł za nią. Wyjmowała zakupy i wkładała je do lodówki.

— Dlaczego nie zjadłeś makaronu z kotletem? Znowu kanapki i herbata? Włóż to do szafki — podała mu paczkę gryki.

— Mamo, gdzie jest klucz do garażu?

— Po co ci?

— Chcę wyciągnąć rower.

— Odrobiłeś lekcje? — Mama zatrzasnęła lodówkę i spojrzała na niego.

— Zrobiłem, możesz sprawdzić — powiedział gotowy na kontrolę.

— Klucz… — mama rozglądała się po kuchni. — Nie pamiętam. Poczekaj na tatę, on na pewno wie.

— A kiedy przyjdzie? O północy? — złościł się Kacper. — Chłopaki od dawna jeżdżą. Po co w ogóle chowaliście ten rower? Mogliście zostawić go na balkonie. Tata wróci, a wam znów nie będzie do mnie. Nie możecie przeżyć dnia bez kłótni. Mam już dość — mruczał, wiedząc, iż dziś nic z jazdy.

Nastrój mu runął. Odwrócił się i poszedł do swojego pokoju, głośno zatrzaskując drzwi.

Ostatnio tata często zostawał w pracy. Z mamą codziennie się kłócili, krzyczeli na siebie. Kacper coraz częściej słyszał słowo „rozwód”.

Nie potrafił sobie wyobrazić, iż rodzice się rozstaną. Tak, tata rzadko interesował się jego życiem, od dawna nigdzie razem nie chodzili. Raz wrócił wcześniej. Przy kolacji zapytał, jak idzie w szkole. Kacper zaczął opowiadać, ale gwałtownie umilkł, widząc nieobecne spojrzenie ojca. Nie słuchał, myślał o swoim.

Wtedy mama zaczęła, iż tata olewa syna, iż się nim nie zajmuje, a to przecież trudny wiek, kiedy przykład ojca jest ważny… Kacper zamknął się w pokoju, starając nie słuchać. Ale jak nie słyszeć, gdy rodzice wrzeszczeli na siebie?

U wszystkich kolegów było normalnie. Rafał z tatą często jeździli na ryby, chodzili na mecze. Darek prawie nie bywał na podwórku — ciągle gdzieś jeździli z rodzicami. Kacper westchnął.

Siedział na łóżku z nogami pod sobą, trzymał otwartą książkę, ale ani razu nie spojrzał na strony. Weszła mama, usiadła na skraju łóżka, sięgnęła, żeby pogłaskać go po włosach. Odsunął głowę, a mama cofnęła dłoń.

— Znalazłam klucz do garażu. jeżeli odrobiłeś lekcje… — zaczęła niepewnie.

— Odrobiłem, mówiłem — przerwał jej.

— Dobrze, to się ubieraj. Pójdziemy razem.

Kacper zamknął książkę, odrzucił ją, zerwał się z łóżka i narzucił bluzę.

— Gotowy — powiedział wesoło.

— Tylko obiecaj, iż nie będziecie wyjeżdżać na jezdnię. Jeździcie po parku lub chodnikach — powiedziała mama, wstając.

Garaż stał niedaleko, pięć minut spaceru. Z trudem otworzyli zardzewiałą kłódkę, pociągnęli metalową bramę. Od progu powitał ich zapach benzyny i oleju.

— Ile razy mówiłam, żeby nasmarował zawiasy — mruczała mama, wchodząc.

Włączyła światło. Na półkach leżały narzędzia i starocie. W rogu stał stary kuchenny stół. Rower wisiał wysoko na ścianie.

— Weź stołek — powiedziała mama.

Stanął na chwiejnym stołku, próbując zdjąć ciężki rower.

— Ostrożnie! — mama objęła go za nogi.

— Mamo, tak mnie nie utrzymasz. Lepiej przytrzymaj stołek. — Sam się zdziwił, jak bardzo brzmiał jak tata.

Kiedy rower w końcu zszedł ze ściany, okazało się, iż opony są puste.

— Trzeba je napompować. Poszukaj pompki — powiedziała mama.

Nie znalazł. Wtedy w kieszeni mamy zadzwonił telefon.

— Tata — powiedziała i odebrała.

— Jesteśmy w garażu… Kacper potrzebuje roweru. A ty czemu tak wcześnie?… No tak, nagle ci się przypomniało? — mówiła sarkastycznie, słuchając wymówek.

— Lepiej powiedz, gdzie jest pompka… — Przerwała po chwili, spojrzała na Kacpra z irytacją. — Nie pamięta. Zaraz przyjdzie. Poczekamy? — usiadła na stołku.

Wtem drzwi się otwarły i wszedł tata. Kacper podbiegł do niego.

— Sam zdjąłem rower! Tato, trzeba napompować opony… — mówił szybko.

Ale gdy spojrzał na mamę, urwał. Rodzice zachowywali się jak obcy.

Tata szukał pompki na półkach. Kacper patrzył na niego. „A jeżeli naprawdę się rozwiodą?” ŻoW końcu rodzice spojrzeli na siebie, wybuchając śmiechem, a Kacper poczuł, iż ich uścisk i wspólny spacer do domu były najlepszym dowodem na to, iż jednak się nie poddadzą.

Idź do oryginalnego materiału