Od razu powiem – nie rozbiłam żadnej rodziny. Kiedy poznałam mojego partnera, był już po rozwodzie. Ma jednak dziecko z pierwszego małżeństwa. I ja… nie potrafię się z tym pogodzić. Ciągle gryzie mnie myśl, iż w tamtym związku był szczęśliwy – skoro zdecydowali się choćby na dziecko.
Od niedawna mieszkamy w domu jego rodziców. Tu ciągle rozmowy o tym chłopcu. Na ścianach wiszą zdjęcia z przeszłości mojego partnera – teściowa ich nie ściąga, bo „ładnie wyglądają”. A do tego utrzymują świetny kontakt z jego byłą żoną. Nieraz proponują, żeby wpadła na herbatę – póki co, na szczęście, odmawia.
Najgorzej, iż tego chłopca bardzo często przywożą. Wszyscy wtedy promienieją ze szczęścia – wszyscy, oprócz mnie. Mój partner zajmuje się tylko nim. Niedawno urodziło się nasze wspólne dziecko. On twierdził, iż kiedy będę miała „swoje”, to polubię także jego syna.
Nie stało się tak. Wręcz przeciwnie – moje nastawienie jeszcze się pogorszyło. Każda wizyta tego chłopca to dla mnie bolesne przypomnienie, iż mój partner miał wcześniej życie, rodzinę.
Jesteśmy w związku nieformalnym – i to mnie dodatkowo uwiera. Rozmawiałam z nim o tym, iż tak dłużej nie mogę. On odpowiada, iż po pierwszym nieudanym małżeństwie nie jest gotów na drugie, potrzebuje czasu, ale dziecka nigdy nie zostawi i zawsze będzie w kontakcie z byłą żoną, bo „ona jest matką, a on ojcem”. Mam się tym nie przejmować, bo przecież jest teraz ze mną.
Tyle iż mnie to nie satysfakcjonuje. Martwię się tak bardzo, iż nie widzę już wspólnej przyszłości. Bo ta sytuacja się nie zmieni – będą codzienne telefony od byłej, wizyty chłopca, rozmowy o nim i o przeszłości.
Teść znowu potrafi rzucić: „Ty jesteś nikim, a ona przynajmniej była żoną”. To boli. A mój partner… czasem pomyli mnie z nią, mówiąc jej imię, a na święta wysyła jej prezenty – „z przyzwyczajenia”, jak twierdzi.
Coraz częściej myślę, czy w ogóle chcę takiej przyszłości. Skoro teraz, jeszcze przed ślubem, czuję taką zazdrość – zarówno o byłą żonę, jak i o jego syna – to co będzie dalej? Może lepiej, zanim będzie za późno, po prostu się rozstać.