Dwie Drogi, Jeden Los

newsempire24.com 4 tygodni temu

Dwa Losy

Kinga szła wąskimi uliczkami obcego miasta. Młoda dziewczyna była zrozpaczona, ściskając małą kartkę papieru jak ostatnią nadzieję na lepsze jutro. Już drugi dzień z rzędu próbowała znaleźć pracę, ale okazało się to trudniejsze, niż sądziła.

— Dziękujemy, skontaktujemy się! — powtarzali jak wyuczoną formułkę pracodawcy.

— Ale ja nie mam telefonu. Nie jestem stąd, a komórka to dla mnie zbyt duży wydatek — tłumaczyła się Kinga.

— Pani wypełniła ankietę? Wypełniła! Rozpatrzymy jej aplikację! — pusty wzrok urzędniczki z kadr wprawiał ją w zakłopotanie.

„Co jest ze mną nie tak? Czerwony dyplom, wyższe wykształcenie, angielski i francuski… Czego oni jeszcze chcą?” — zastanawiała się Kinga.

Sytuacja była krytyczna. jeżeli dziś nie znajdzie pracy, wieczorem będzie musiała wrócić do domu. Jak spojrzy w oczy chorej matce, której obiecała, iż wszystko się ułoży — iż z łatwością znajdzie pracę i będzie jej pomagać? A co miałaby robić w małej wiosce z takim wykształceniem?

— Dzień dobry! Dzwoniłam w sprawie ogłoszenia o pracę — powiedziała cichym, stłumionym głosem. Wiedziała, iż powinna się odprężyć i pokazać swoją komunikatywność, ale strach przed kolejną odmową paraliżował ją.

— Proszę wypełnić ankietę! — umalowana blondynka rzuciła kartkę, choćby na nią nie patrząc. — Dziękujemy! Na pewno się odezwiemy! — dodała po dziesięciu minutach.

— Ale… ja nie mam telefonu — Kinga ledwo powstrzymała łzy.

Blondynka spojrzała na nią jak na jaskiniowca:

— To pani problem! Proszę nie zawracać mi głowy.

Kinga wstała i ruszyła w stronę wyjścia. Nie miała już żadnych myśli — ostatnia szansa okazała się tak samo beznadziejna jak poprzednie. Nagle otworzyły się drzwi i do recepcji wbiegła piękna, młoda kobieta.

— Kasia, dostawcy już byli? — zapytała blondynkę.

— Nie, Anno Markowno. Powinni lada chwila.

— Pani w jakiej sprawie? — zwróciła się do Kingi, ale w tym samym momencie oniemiała.

Dziewczyny patrzyły na siebie, zdając sobie sprawę, iż są identyczne jak dwie krople wody. Kinga zastygła w bezruchu, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.

— To w sprawie pracy. Na stanowisko recepcjonistki. Próbuję wytłumaczyć, iż rozpatrzymy jej aplikację i oddzwonimy, ale chyba nie ogarnia — warknęła blondynka.

— Proszę za mną — niespodziewanie powiedziała Anna, otwierając drzwi do eleganckiego gabinetu.

— Ale zaraz przyjdą dostawcy — odezwała się sekretarka.

— Świetnie! Niech poczekają. Kasia, zajmij się w końcu pracą! — przerwała jej szorstko.

— Niech pani siada — powiedziała łagodnie Anna. — Pokaże mi pani dokumenty, referencje…

— Referencji niestety nie mam. Dopiero skończyłam studia — Kinga położyła papiery na stole, wpatrując się w swoją sobowtórkę.

— Tak, tak… Dobrze, jest pani przyjęta. Kiedy może pani rozpocząć staż? — zapytała roztargniona Anna.

— Jeszcze dziś! — ucieszyła się Kinga.

— Świetnie. Kasia wprowadzi panią w obowiązki, a potem odprowadzi do restauracji. Tam spotka się pani z kierownikiem, Darkiem.

Anna wyszła z gabinetu, wydała dyspozycje sekretarce i skierowała się ku wyjściu.

— A co z dostawcami? — przypomniała Kasia.

— Przełóż spotkanie. Dziś jestem zajęta.

Wsiadając do samochodu, Anna zakryła twarz dłońmi. Była pewna, iż Kinga to jej siostra. Właśnie ją widziała w snach. Wcześniej nie rozumiała, dlaczego ta dziewczyna-sobowtór śni jej się niemal każdej nocy. Teraz nie miała wątpliwości — były bliźniaczkami. Miały nie tylko tę samą twarz, ale choćby pieprzyki w identycznych miejscach…

Anna postanowiła pojechać do matki. Musiała zmusić tę „żelazną damę” do mówienia. Od dziecka czuła, iż matka jest jej całkowicie obcą osobą. Regina Bożenna urodziła córkę późno. Anna nic nie wiedziała o ojcu — ten temat był w ich domu zakazany.

Profesor, doktor nauk medycznych, wychowała córkę w surowej dyscyplinie. Anna nigdy nie doświadczyła matczynej miłości, ciepła czy czułości. Regina była zamkniętą w sobie osobą, prawie nigdy się nie uśmiechała… „Nic nie szkodzi! Dziś mi wszystko powie. Nie jestem już małą dziewczynką i mam prawo znać prawdę!”.

— Witaj — powiedziała sucho matka. — Dlaczego bez zapowiedzi?

— Stęskniłam się. Postanowiłam cię odwiedzić. Jak się czujesz? Jak zdrowie? — zapytała delikatnie Anna.

— Wszystko w porządku. Dziękuję za zainteresowanie — odparła chłodno Regina.

— Mamo, opowiedz mi o mojej siostrze — rzuciła nagle Anna. Wiedziała, iż musi zaskoczyć matkę — tylko tak wydobędzie z niej prawdę.

— Skąd wiesz?! — zbladła starsza kobieta. — Który śmiałek ci powiedział?

„Nie pomyliłam się! Serce od razu podpowiedziało mi, iż ta dziewczyna to moja siostra” — pomyślała Anna z radością. Była szczęśliwa, iż nie jest już sama. Mimo iż matka żyła, zawsze czuła się jak sierota.

— Całe życie poświęciłam pracy i nauce, a gdy wreszcie postanowiłam mieć dziecko, okazało się, iż jest już za późno — spokojnie powiedziała Regina. — Twoją matkę przywieziono do nas karetką. Do dziś pamiętam tę młodą wiejską dziewczynę… — kobieta zamknęła oczy, pogrążając się w bolesnych wspomnieniach. Widać było, jak trudno jej wracać do wydarzeń sprzed dwudziestu pięciu lat.

— Rodzącej wykonano cesarskie cięcie. Byłam wściekła — dlaczego jakaś dziewczyna z wioski urodziła dwie zdrowe córeczki, a ja nie mogłam choćby jednego dziecka…

— Rozumiem. Po prostu mnie zabrałaś? — spytała Anna, starając się zachować spokój.

— To nie było takie proste! choćby nie wiesz, ile wysiłku mnie kosztowało, żeby to wszystko zorganizować — uniosła się Regina. — Powiedz mi, kto ci o tym powiedział?

— Nikt… — szepnęła Anna. — Wczoraj zobaczyłam swoją siostrę. Jesteśmy identyczne, więc nie miałam wątpliwości, iż Kinga to moja bliźniaczka. Często śniła mi się w dzieciństwie, ale nie rozumiałam wtedyAnna i Kinga odnalazły prawdziwą rodzinę, a ich matki pogodziły się, rozumiejąc, iż miłość i przebaczenie są ważniejsze niż dawna krzywda.

Idź do oryginalnego materiału