Dziesięć lat na próżno

twojacena.pl 2 tygodni temu

Dziesięć lat na marne

— Co ty wygadujesz, Weroniko?! — krzyknęła Kinga, chwytając ze stołu filiżankę z zimną już kawą. — Dziesięć lat! Dziesięć lat byłyśmy przyjaciółkami, a ty…

— A ja co? — przerwała jej Weronika, zrywając się z kanapy. — Musiałam ci się ze wszystkiego tłumaczyć? Sama mówiłaś, iż Kacper cię już nie interesuje!

— Mówiłam! Ale nie po to, żebyś od razu do niego biegła! — Kinga postawiła filiżankę tak gwałtownie, iż kawa rozprysła się na spodku. — Boże, jak ja teraz mam na was dwoje patrzeć?!

Weronika opadła z powrotem na kanapę, ściskając w dłoniach swoje ciemne włosy. Wiedziała, iż ta rozmowa kiedyś nastąpi, ale nie spodziewała się takiej burzy.

— Kinga, posłuchaj mnie… — zaczęła ciszej. — Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Rozwiodłaś się z Kacprem rok temu. Rok! I przez cały ten czas powtarzałaś, iż jesteś wolna, iż nigdy więcej go nie chcesz…

— Tak, mówiłam! I co z tego? — Kinga biegała po kuchni, otwierając i zamykając szafki. — To przecież nie znaczy, iż mogę patrzeć, jak jest z moją najlepszą przyjaciołką!

— Byłą najlepszą, jak widać — gorzko uśmiechnęła się Weronika.

Poznały się na uniwersytecie, na pierwszym roku ekonomii. Kinga była wtedy energetyczną, roześmianą dziewczyną z rudymi loczkami, a Weronika — poważną prymuską w okularach. Wydawało się, iż nie mają ze sobą nic wspólnego, a jednak od razu się związały.

— Werka, umiesz się malować? — zapytała Kinga po pierwszym wykładzie, przyglądając się nowo poznanej koleżance.

— Nie, po co? — zdziwiła się tamta.

— Nauczę cię! A ty mi pomożesz z matmą, dobrze? U mnie z liczbami totalna klapa.

Tak zaczęła się ich przyjaźń. Kinga zmieniła nieśmiałą Weronikę w piękną kobietę, a ta wyciągnęła przyjaciółkę z zaległości. Były nierozłączne: razem się uczyły, chodziły na randki, marzyły o przyszłości.

— Wiesz, Weronka — mówiła Kinga, leżąc na wąskim łóżku w akademiku — ja chcę wyjść za mąż za prawdziwego faceta. Żeby był silny, przystojny, żeby od jednego jego spojrzenia miałam miękkie kolana.

— A ja chcę po prostu kochać — odpowiadała Weronika. — Żeby rozumiał mnie bez słów, żebyśmy mogli razem milczeć i czuć się szczęśliwi.

Kacper pojawił się na trzecim roku. Wysoki, sportowy, z otwartym uśmiechem i pewnymi ruchami. Przeniósł się z innego miasta i od razu zwrócił uwagę wszystkich dziewczyn na roku.

— No to koniec, dziewczyny, jestem stracona! — teatralnie westchnęła Kinga, widząc go po raz pierwszy. — Oto on, mój książę!

Weronika tylko się uśmiechnęła. Kacper był przystojny, ale coś wydawało jej się w nim zbyt… idealne. Jakby zawsze wiedział, co powiedzieć i jak się zachować.

— Kinga, cześć! — zawołał ich po wykładzie. — Może pokażesz mi, gdzie tu można zjeść coś dobrego?

— Oczywiście! — uśmiechnęła się rudowłosa. — Weronika, idziesz z nami?

— Nie, muszę do wykładowcy — skłamała. — Idźcie sami.

Kinga zakochała się od pierwszego wejrzenia. A Kacper, jak się zdawało, również nie pozostał obojętny. Po miesiącu już byli parą, a Weronika została „trzecim kołem”, choć przyjaciółki starały się tego nie okazywać.

— Weruniu, nie dąsaj się! — przekonywała Kinga. — Jesteśmy jak siostry! Kacper też cię bardzo lubi!

— Wszystko w porządku — machnęła ręką Weronika. — Po prostu zbliża się sesja, muszę się uczyć.

Ale wcale nie było w porządku. Bo Kacper naprawdę był wyjątkowy. Jako jedyny słuchał jej przemyśleń, godzinami rozmawiał o książkach i filmach. Z nim mogła mówić o rzeczach, których nie poruszała z Kingą.

— Weronika, myślałaś o karierze naukowej? — zapytał kiedyś, gdy siedzieli w kawiarni. — Masz taki analityczny umysł!

— No co ty! — zaśmiała się Kinga. — Weronika idzie do biznesu, będzie zarabiać kokosy!

— Nie wiem — cicho odpowiedziała Weronika. — Może.

Kacper spojrzał na nią uważnie, a ona poczuła, iż robi się czerwona. W jego oczach było coś… zrozumienie? Zainteresowanie? Serce waliło jej jak oszalałe.

— Kinga, a nie mogłabyś… — zaczął Kacper, ale przerwała mu:

— O rany, dziewczyny, zupełnie zapomniałam! Mam wizytę u dentysty! Weronika, odprowadzisz Kacpra do akademika?

I uciekła, nie czekając na odpowiedź.

Szli przez park uniwersytecki w ciszy. Był początek października, liście szeleściły pod nogami, w powietrzu pachniało jesienią i deszczem.

— Weronika — nagle zatrzymał się Kacper. — Wiesz, iż jesteś bardzo piękna?

— Co? — omal się nie potknęła. — O czym ty mówisz?

— Mówię, co myślę. Kinga jest oczywiście efektowna, ale ty… jesteś wyjątkowa. Masz takie spojrzenie…

Odwróciła głowę. Serce biło jej tak głośno, iż zdawało się, iż słychać je w całym parku.

— Kacprze, przestań — szepnęła. — Jesteś z Kingą.

— Jestem — przyznał. — Ale to nie znaczy, iż nie widzę innych kobiet. Nie widzę ciebie.

— Kinga to moja najlepsza przyjaciółka.

— Wiem. Dlatego nic się nie dzieje. Ale gdyby…

— Gdyby to gdybanie — przerwała mu ostro. — Chodźmy.

Resztę drogi przeszli w milczeniu. Kacper chciał coś powiedzieć na pożegnanie, ale Weronika gwałtownie zniknęła w drzwiach akademika.

Wieczorem Kinga wróciła z opuchniętą policzkiem, ale szczęśliwa.

— Weronka! — wpadła do pokoju. — Wyobraź sobie, dentysta stwierdził, iż to od nerwów! A wiesz, dlaczego się stresuję? Bo jestem w Kacpra zakochana po uszy! On jest taki… taki prawdziwy mężczyzna! Dzisiaj patrzył na mnie takim wzrokiem…

— Jakim wzrokiem? — Weronika zesztywniała.

— No takim… rozumiejącym. Jakby mnie widział na wylot. Myślę, iż niedługo się oświadczy! — Kinga kręciła się poWeronika zamknęła za sobą drzwi, już wiedząc, iż czas milczenia minął, a teraz przed nią była tylko szansa na własne szczęście, i choć serce bolało ją z powodu rozstania z Kingą, uśmiechnęła się lekko, bo w końcu odważyła się żyć tak, jak naprawdę chciała.

Idź do oryginalnego materiału