Jak uratować męża

newsempire24.com 3 tygodni temu

Z sennej mgły wyłoniła się para – Weronika i Krzysztof. Z zewnątrz ich małżeństwo wydawało się idealne: spokojne, harmonijne. Krzysztof nie pił – no, może przy wyjątkowych okazjach, i to symbolicznie. Nie palił. Przez jedenaście lat nigdy nie podniósł ręki na żonę.

Choć był jeden incydent, o którym Weronika czasem wspominała przyjaciółce:

— Kłóciliśmy się dawno temu, tak się wkurzyłam, iż rzuciłam się na niego z pięściami. No wyobraź sobie, taka szczypawka jak ja przeciwko takiemu chłopowi. Co mi wtedy strzeliło do głowy? A on tylko delikatnie przytrzymał mi dłonie i posadził na kanapie. Inny by pewno oddał, nauczył mnie rozumu. Wtedy zrozumiałam, iż nie miałam racji i nigdy więcej sobie na coś takiego nie pozwoliłam.

— No nieźle, Wera. Twój Krzysiek mógłby cię jedną ręką odstawić gdzieś, gdzie choćby słońce nie zagląda – śmiała się Ola. – Kobieta pokonać faceta? Chyba tylko we śnie.

Dla obojga było to drugie małżeństwo. Z pierwszym mężem Weronika rozstała się właśnie dlatego, iż nadużywał alkoholu i urządzał awantury. Wracał późno, kiedy córka Kasia już spała, zrywał krzyk, mógł choćby dziecko obudzić. Weronice znudziły się te sceny, więc podała na rozwój i wróciła do rodziców.

— Dobrze zrobiłaś, córeczko, iż odeszłaś od tego… – wspierała ją matka. – Nic dobrego przez te pięć lat nie widziałaś. Nic straconego, wychowamy Kasieńkę, a ty jeszcze znajdziesz swoje szczęście. Jesteś ładną kobietą, sama wiesz…

Gdy Kasia skończyła dwanaście lat, Weronika wyszła za Krzysztofa. Poznali się na urodzinach męża Oli. Świętowali w knajpce, tam właśnie podszedł do niej Krzysztof.

— Widzę, iż się nudzisz – powiedział, błyskając białymi zębami. – Zapraszam do tańca.

Był wysoki – Weronika sięgała mu ledwie do ramion – przystojny i spokojny, przynajmniej takie było pierwsze wrażenie.

— Nie, nie nudzę się – odparła. – Ale zatańczyć mogę.

Tak zaczęła się ich historia. Ola bardzo się cieszyła – wreszcie przyjaciółka nie jest sama. Wtedy Weronika mieszkała już z córką w trzypokojowym mieszkaniu, które odziedziczyła po babci. Ta chorowała i żyła sama, więc rodzice zabrali ją do siebie.

Mieszkanie było trzypokojowe, ale niewielkie, pokoiki ciasne, w starym bloku z wielkiej płyty. Ale Weronika cieszyła się, iż ma własne lokum, iż Kasia ma swój pokój. niedługo Krzysztof wprowadził się do niej, bo sam mieszkał z matką.

Jego pierwsze małżeństwo też nie było udane. Po ślubie żyli z jego matką, ale żona Krzysztofa – Beata – i teściowa nie potrafiły się dogadać. Żadna nie ustępowała, dochodziło niemal do rękoczynów.

— Krzysiu, gdzie ty znalazłeś tę awanturnicę? – pytała syna matka za każdym razem, gdy wracał z pracy. – Nie da się z nią być pod jednym dachem.

— Krzysztof – żądała Beata. – Nie wytrzymam z twoją matką, wynajmijmy mieszkanie. Inaczej nie ręczę za siebie. Była impulsywna, a do tego spodziewała się dziecka.

Krzysztof musiał wyprowadzić się z żoną, niedługo urodził się syn. Starał się pomagać, ale Beata i tak była wiecznie niezadowolona.

— Krzysztof, nie ma pieniędzy, synowi potrzebne nowe ubrania, rośnie. Krzysztof, idź do sklepu, zrób obiad, nie zdążyłam. Zabierz dziecko na spacer, jestem zmęczona.

Mąż spełniał wszystkie prośby, ale matka dzwoniła i narzekała, iż jego żona nie pozwala widywać się z wnukiem.

— Krzysiu, jak tak można? Nie mogę zobaczyć własnego wnuka bez ciebie. Ta twoja…

— Mamo, nie martw się, w weekend przyjadę z synem, pobędziesz z wnukiem.

Beata pakowała syna i wysyłała męża z nim do teściowej, sama zostawała w domu, a częściej szła do koleżanek, wracając późno, nierzadko z zapachem alkoholu. Krzysztofowi się to nie podobało, ona krzyczała, ciągle wyzywała teściową. W weekendy żona zaczęła często wychodzić, aż w końcu pewnej nocy w ogóle nie wróciła. Krzysztof musiał iść do pracy, więc rano zawiózł syna do matki. Tej nie było końca: gdzie znalazł taką…

Gdy syn miał cztery lata, Beata oświadczyła:

— Odchodzę od ciebie, bo jesteś maminsynkiem. A ja potrzebuję prawdziwego faceta. I już takiego znalazłam.

Rozstali się. Krzysztof wrócił do matki. Trzeba przyznać, iż jego matka też nie była aniołem. Żadna kobieta jej nie odpowiadała, a w zasadzie uważała, iż nie ma na świecie kobiety godnej jej syna.

Pierwsze lata z Weroniką były dobre. Jedynym problemem była teściowa. Nie podobało jej się, iż ożenił się z kobietą, która ma już dziecko. Choć Kasia była spokojną dziewczynką, choćby nazywała ją babcią.

— Jaka ja ci babcia? Masz swoją babcię, a ja ci nie jestem rodziną – od razu skarciła dziewczynkę, która się obraziła i więcej tak nie mówiła.

Weronikę aż przeszedł dreszcz, ale przemilczała. Teściowa miała rację – Kasia nie była jej wnuczką. Często dziewczynka zostawała u babci Weroniki.

Minęły lata. Kasia skończyła liceum, poszła na studia, wyjechała. Wspólnych dzieci Weronika i Krzysztof nie mieli – gdyby zaszła w ciążę, urodziłaby, ale jakoś nie wyszło. Z teściową relacje przez cały czas były chłodne, choć Weronika starała się nie zwracać uwagi na jej docinki.

Z czasem zaczęła jednak zauważać, iż Krzysztof się zmienia. Miał jeden plus – gotował przepysznie, jeżeli miał humor. Ale ostatnio ten humor pojawiał się coraz rzadziej.

— Ola, nie rozumiem, co się dzieje z moim mężem – zwierzała się przyjaciółce. – Ostatnio ciągle jest w kiepskim nastroju. Nie widać powodu. Ale cokolwiek powiem, wszystko jest nie tak, i on też próbuje mi zepsuć humor. Są ludzie, którzy wciąż widzą tylko negatywy – właśnie to u niego dostrzegam. Albo zawsze taki był, a teraz to wyszło.

— No nie wiem, Wera, jakoś nie wyobrażam sobie, iż tak żyjecie. Zawsze myślałam, iż u was idylla. Z boku nigdy bym nie powiedziała… no właśnie, cudze strony – ciemna woda – dziwiWeronika w końcu postanowiła stawić czoła teściowej, ale gdy znalazła się w jej domu, okazało się, iż kobieta od lat nie żyje, a ten cały czas rozmawiał z nią tylko we śnie.

Idź do oryginalnego materiału