No już jak ma być, to będzie…
“Kasia, no co ty tam się grzebiesz?” – powiedział Miś, gdy w końcu wyskoczyła z domu. Chodzili do tej samej klasy. – Spóźnimy się do szkoły!
“Herbata była gorąca, mama nalala. Omal się nie poparzyłam!” – odparła Kasia, śmiejąc się. – Nie spóźnimy się, to niedaleko!
Miś i Kasia mieszkali przez płot, ich rodzice się lubili, a choćby czasem żartowali, iż fajnie by było, gdyby dzieci kiedyś się pobrały – przecież przyjaźnili się od małego.
Miś był jedynakiem Danuty i Jacka. Matka nie mogła się nim nacieszyć – dla niej był najpiękniejszy, najmądrzejszy, najgrzeczniejszy. I faktycznie taki wyrósł. Kasia była cicha i skromna, ale złota rączka – już w liceum szyła i gotowała, gdy mama była w pracy. Dużo się od niej nauczyła.
“Wiesz, Kasia to byłby idealny mąż dla naszego Misia” – mówiła Danuta mężowi.
“Jak się pobiorą, to płot rozwalamy, będziemy jednym domem” – śmiał się Jacek.
W całej wiosce myśleli, iż tak będzie – Miś i Kasia zawsze razem. Misiowi Kasia się podobała, ale nie aż tak, żeby szalał. Kasia jednak patrzyła na niego z nadzieją.
W drugiej klasie liceum przyszła nowa – Marysia. Miś zakochał się od pierwszego wejrzenia. Ciemnowłosa, z dołeczkiem w brodzie, ale w oczach miała smutek.
Marysia z matką Teresą przyjechały do wsi z Poznania. Smutek w oczach Marysi był po ojcu – utonął, ratując sąsiada. Wypchnął chłopca z wody, a sam nie dał rady. Potem mówili, iż serce go zawiodło.
Po pogrzebie Marysia nie mogła patrzeć na tego chłopca. Nie potrafiła choćby wymówić jego imienia.
“Mamo, tak brakuje mi taty… Czasem choćby oddychać ciężko. I nie mogę na niego patrzeć…”
Teresa też nie wytrzymała – wszystko przypominało jej o mężu. Wynajęła mieszkanie, kupiła dom na wsi i uciekły.
Kasia zaprzyjaźniła się z Marysią i szczerze jej współczuła. Widziała, iż Miś kocha Marysię, ale nie miała do nich żalu.
Czas mijał. Miś chodził z Marysią, ale Danuta była wściekła.
“Synu, nieładnie tak oszukiwać Kasię. Wy od dziecka razem, a tu jakaś przyjezdna ci mózg zawróciła? Kasia byłaby idealną żoną, a ta twoja Marysia pewnie choćby garnka nie umyje!”
“Mamo, choćby jej nie znasz! I nic Kasi nie obiecywałem – to ty wymyśliłaś, iż mamy się pobrać!”
Jacek milczał, ale gdy żona naciskała, w końcu się wtrącił:
“Daj chłopakowi żyć. Sam wybierze, z kim się ożeni.”
“Sam? Życie sobie zepsuje z tą obcą! A ty mówisz, jakby to nie twój syn!”
Jacek miał dość wiecznych kłótni matki i żony. Od początku się nie lubiły. Babcia choćby kiedyś rzuciła, iż wnuk niepodobny do ich rodu…
Po maturze Miś i Marysia postanowili się pobrać. Ojciec radził mu nie spieszyć się, ale Miś się wkurzył:
“Tato, zostawcie mnie w spokoju! Kochamy się – tylko z Marysią będę szczęśliwy!”
Nie rozmawiał z matką – poszedł do urzędu, podali papiery i cicho się pobrali. Wrócili jako mąż i żona.
Danuta wpadła w szał:
“Nie pozwolę tej obcej przekroczyć progu!” – i tak dalej.
Miś spakował rzeczy i wyprowadził się do Teresy. Z teściową się dogadywali. Z rodzicami zerwał kontakt – choćby na wojsko ich nie zaprosił.
“Przyjadę na przysięgę” – obiecała Marysia, a on się uśmiechał. Kochał ją.
Dotrzymała słowa. A podczas wizyty szepnęła:
“Miś… jestem w ciąży.”
Był najszczęśliwszy na świecie. Napisał choćby do rodziców, ale nie odpowiedzieli. Gdy urodził się synek, Danuta choćby nie spojrzała w ich stronę.
Gdy Miś wrócił z wojska, najpierw zajrzał do rodziców. Tęsknił.
“Synku, wróciłeś!” – Danuta nalala mu wódki.
Miś nie pił, ale z drogi nie mógł odmówić. Gdy się upił, matka zaczęła:
“Synu… ten chłopak nie jest twój. Jak tylko wyjechałeś, przyjeżdżał do Teresy jakiś młody. Mówią, iż kuzyn, ale nie wierzę. Chłopak wcale na ciebie nie podobny…”
“Co ty pleciesz?!” – wściekł się.
“Ludzie gadają! Podobny do tamtego!”
Na trzeźwo by nie uwierzył, ale matka wiedziała, jak go przekonać.
“Goście?! BEZ MNIE?!” – ryknął, wyciągnął sztucer ojca i wybiegł.
Danuta pognała za nim. Gdy wpadli do Teresy, Miś już celował w żonę i synka. Teresa zasłaniała córkę.
Danuta pchnęła syna – strzał, ale broń nie była nabita.
“Synku, nie rób tego!” – zawisła mu na ramieniu.
Teresa wyrzuciła ich za drzwi i zatrzasnęła zamek. Miś walił pięściami w drewno. Matka zabrała go do domu.
“Czemu ona tak? CZEMU?!” – powtarzał.
Teresa uspokajała Marysię:
“Nie płacz, córeczko… Wyjedziemy. Danuta nas tu nie zostawi w spokoju. Miś dobry chłopak, ale matka to żmija…”
Nikt nie przyszedł na ich “powitanie” z wojska. choćby Kasia. Danuta spotkała ją później:
“Kasia, czemu nie przyszłaś? Teraz go masz na talerzu – złamany, samotny… Przytul go, a będzie twój.”
“Ciociu, naprawdę myślicie, iż tak bardzo mi zależy? Nie będę uczestniczyć w tej podłości.”
“Jakiej podłości?!”
“Oszczercami jesteście! Po coście okłamali Misia? Zabraliście mu syna, a sobie wnuka! Myślicie, iż wam to wybaczy?”
Danuta zbladła. Nie myślała o konsekwencjach – chciała tylko pozbyć się Marysi.
Miś pił. Aż w końcu przyjaciel Paweł go przywalił:
“Miś, dość tego! Narozrabiałeś z tą swoją matką!”
“Pawel, mam zmartwienie… Żona zdradziła, chłopak nie mój…”
Paweł aż zamachnął się do ciosu, ale opanował się.
“Gdybyś nie był moim kumplem… Marysia czekała na ciebie uczciwie! A do Teresy przyjeżdżał jej siostrzeniec, pomagał z płotem! I wiesz, co? Twoja stara prosiła mnie, żebym ci napisał, iż Marysia cię zdradza!”
“CO?!”
“Tak, kurKiedy Miś dotarł do Sosenki, zobaczył Marysię trzymającą ich synka na rękach, a gdy maluch wyciągnął do niego rączki i zawołał “Tato!”, zrozumiał, iż prawdziwa miłość zawsze znajdzie drogę.