Łódź Summer Festival 2025 – trzy dni muzycznej różnorodności, emocji i miejskiego święta

strefamusicart.pl 11 godzin temu
Zdjęcie: IMG_20250726_091902


Co może się wydarzyć, gdy Kult śpiewa „Arahję”, Shaggy serwuje „Boombastic”, a Doda wjeżdża na scenie na ogromnym rekinie? Otóż wszystko. Przez trzy dni Łódź zamieniła się w tętniący życiem organizm, pulsujący muzyką, energią i nieprzewidywalnością. Łódź Summer Festival 2025 przeszedł do historii z hukiem – i nie tylko scenicznym.

Dzień 1 – piątek, 25 lipca: otwarcie z przytupem

Nowa lokalizacja – łódzkie Błonia przy ul. Konstantynowskiej – okazała się strzałem w dziesiątkę. Od pierwszych minut tłumy wypełniały przestrzeń, a energia rosła z każdą minutą.

Na scenę jako pierwszy wszedł Kult, który nie zawiódł ani fanów starszej daty, ani tych, którzy przyszli po prostu poczuć rockowego ducha. Mocny, bezkompromisowy set, choć pozostawił niedosyt – wielu liczyło na dłuższy występ.

Nie zabrakło też młodej energii – Bambi i Tribbs zadbali o to, by pierwszego dnia nie brakowało świeżego brzmienia, a ich kontakt z publicznością potwierdził, iż młoda scena ma się w Polsce coraz lepiej.

Na finał Łódź poczuła jamajski klimat. Shaggy porwał publikę tanecznymi klasykami – „Angel”, „Boombastic”, „It Wasn’t Me” – wszystko zagrane z luzem i scenicznym wyczuciem, które tylko on potrafi zaserwować z taką gracją.

Dzień 2 – sobota, 26 lipca: eksplozja dźwięku i frekwencji

Drugi dzień festiwalu był tak intensywny, że… zamknięto bramy. Publiczność dopisała do tego stopnia, iż organizatorzy musieli tymczasowo wstrzymać wpuszczanie kolejnych osób. To najlepiej świadczy o skali wydarzenia.

Na scenie pojawili się m.in. T.Love, Ich Troje, Mrozu i Doda – każdy z nich dołożył cegiełkę do emocjonalnego rollercoastera. Doda zaskoczyła inscenizacyjnym rozmachem i świetnym show.

Kulminacją dnia był koncert Louisa Tomlinsona, który wywołał falę euforii wśród fanów. Precyzyjnie przygotowany set, dużo kontaktu z publiką i popowy rozmach – to wszystko sprawiło, iż sobota była najbardziej tłumnym i najgłośniejszym dniem całego festiwalu.

Dzień 3 – niedziela, 27 lipca: emocje, melancholia i urodziny miasta

Trzeci dzień przyniósł lżejsze, bardziej refleksyjne brzmienia – i to w najlepszym możliwym stylu. Mimo kapryśnej pogody, publiczność znów dopisała, świętując 602. urodziny Łodzi przy dźwiękach ulubionych artystów.

Coma rozpoczęła dzień z mocnym akcentem. Koncert miał szczególny wymiar – Piotr Rogucki odebrał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Łodzi, co wzbudziło ogromne wzruszenie. Symboliczne zakończenie pewnego etapu, które zostało przyjęte owacjami na stojąco.

Na scenie pojawili się również Oki, Sobel, a finał należał do zjawiskowego London Grammar. Ich oniryczne, emocjonalne granie było idealnym domknięciem trzydniowej podróży przez muzyczne światy.

Warto też wspomnieć o scenie namiotowej, gdzie zagrali m.in. Tatiana Okupnik i Skalpel – ich koncerty stworzyły kameralną, intymną przestrzeń, w której liczył się każdy dźwięk.

Trzy dni. Jedno miasto. Tysiące ludzi i jeszcze więcej dźwięków. Łódź Summer Festival, czyli 602. urodziny Łodzi ,udowodnił, iż Łódź potrafi być gospodarzem wydarzenia na światowym poziomie – z energią, z rozmachem, ale i z sercem.

Nowa lokalizacja sprawdziła się doskonale – choć sobotnie zamknięcie bram pokazało, iż potencjał publiczności przerósł najśmielsze oczekiwania. Line-up był zróżnicowany, trafiający do różnych pokoleń i gustów muzycznych. A publiczność? Żywa, zaangażowana, nie do zatrzymania.

To był festiwal, który zostanie w pamięci – i miejmy nadzieję, iż w kalendarzu na stałe.

Za zdjęcia dziękujemy portalowi TuŁódź.pl

Idź do oryginalnego materiału