Witajcie wszystkim, którzy czytają te słowa. Nigdy nie sądziłam, iż znajdę się w sytuacji, w której ból stanie się tak przytłaczający, iż trudno będzie oddychać. Muszę się wygadać. Może jest wśród was ktoś, kto zrozumie. A może dla kogoś moja historia stanie się przestrogą.
Nazywam się Alicja, mam 45 lat. Z Krzysztofem byliśmy razem prawie ćwierć wieku – dwadzieścia cztery lata wypełnione, jak mi się wydawało, miłością, szacunkiem i wzajemną pomocą. Przeszliśmy przez wiele: trudne początki małżeństwa, nieprzespane noce z dziećmi, kredyt hipoteczny, choroby rodziców. Wszystko pokonywaliśmy razem. Wierzyłam, iż on jest moją podporą, moim przeznaczeniem.
Przez cały ten czas Krzyś nigdy nie dał mi powodu, by wątpić w siebie lub w niego. Nie był idealny, ale kochałam go takim, jaki był. Nigdy nie sprawdzałam jego telefonu, nie zadawałam zbędnych pytań. Byłam pewna – nasze małżeństwo zbudowaliśmy na zaufaniu. Jak bardzo się myliłam…
Miesiąc temu umówiliśmy wizytę u rodziców Krzysztofa na wsi – na kilka dni, żeby odpocząć. W ostatniej chwili wycofał się, tłumacząc się pilną pracą. Nie nalegałam. Spakowałam dzieci i pojechaliśmy. W niedzielę córka znudziła się i zaczęła prosić o wcześniejszy powrót. Wyjechaliśmy rano. Nie przypuszczałam, iż ta decyzja zmieni moje życie.
Gdy weszliśmy do mieszkania, początkowo nie zrozumiałam, co się dzieje. Drzwi do sypialni były uchylone, dobiegały stamtąd dziwne odgłosy. Pchnęłam drzwi i… Boże. Na naszym łóżku – tym samym, na którym rodziły się nasze dzieci, gdzie zasypialiśmy trzymając się za ręce – nie był sam. Obok niego leżała dziewczyna. Młoda dziewczyna, może osiemnastoletnia. Do dziś nie wiem, jak nie zemdlałam. Zerwała się, nałożyła na siebie cokolwiek i wybiegła bez słowa. Krzysztof stał w szoku, choćby nie próbował się tłumaczyć.
Syn, dwudziestoletni, wprost rzucił się na ojca z pięściami. Ledwo udało się go powstrzymać. Córka, dwudziestodwulatka studiująca, krzyknęła, iż on już dla niej nie jest ojcem. Wyrzucili go za drzwi. Później dowiedziałam się, iż zatrzymał się w jakimś hotelu. Ja… Siedziałam w kuchni i nie mogłam uwierzyć, iż to dzieje się naprawdę.
Tego samego dnia złożyłam pozew o rozwód. Nie chciałam choćby oddychać tym samym powietrzem, choćby nie mówiąc o mieszkaniu. Jak mógł przyprowadzić obcą kobietę – dziecko! – do naszego domu? Na nasze łóżko? Czuję się zbrukana. Zdradzona. Nie tylko ja – dzieci też. Zniszczył naszą rodzinę w jednej chwili.
Później odkryłam, iż ta dziewczyna jest młodsza od naszej córki. Wyobrażacie to sobie? Krzysztof ma czterdzieści cztery lata. Co się z nim stało? Kryzys wieku średniego? Utrata rozumu? A może to zawsze w nim było, tylko ja byłam ślepa?
W kółko analizuję ostatnie lata. Czyż nie był szczęśliwy? Podróżowaliśmy, spędzaliśmy razem weekendy, oglądaliśmy filmy, gotowaliśmy sobie kolacje. Zawsze mówił, iż mnie kocha. Wierzyłam mu. A teraz rozumiem: słowa nic nie znaczą, jeżeli ktoś potrafi zdradzić w ten sposób.
Każdego wieczoru zasypiam z goryczą w gardle. Czasem zaczynam drżeć, gdy przypomina mi się ta scena w sypialni. Nie pomagają łzy, ani rozmowy z dzieckami, ani przyjaciółki. To rana, która nie chce się zagoić.
Dzieci odmówiły kontaktu z nim. Są moją jedyną podporą. Ale widzę – one też cierpią. Nie rozumieją, jak ojciec mógł zrobić coś takiego nie tylko mnie, ale i im. Odebrał im rodzinę. I wszystko dla czego? Dla przelotnej fascynacji dziewczyną, która pewnie za parę miesięcy choćby nie będzie pamiętała jego imienia?
Nie wiem, jak żyć dalej. Wszystko, co wydawało się pewne, zawaliło się. Czuję się zagubiona, wyczerpana. Nigdy nie myślałam, iż dołączę do kobiet, których mężowie odchodzą do młodszych. Wierzyłam, iż mamy coś wyjątkowego. Ale niestety – w życiu, jakkolwiek brutalnie to brzmi, nic nie jest wieczne.
Czasem patrzę w lustro i pytam: gdzie popełniłam błąd? Dlaczego los uderzył właśnie we mnie? Przecież starałam się być dobrą żoną, matką, gospodynią. Dałam z siebie wszystko – rodzinie, domowi, jemu. I co dostałam w zamian?
Nie wiem, czy kiedykolwiek mu wybaczę. Pewnie nie. Ale jedno wiem na pewno: przetrwam. Dla siebie. Dla dzieci. Aby udowodnić, iż złamać kobietę łatwo – ale złamać jej ducha nie sposób. Łzy naprawdę nie pomagają. Ale oczyszczają duszę. I kiedyś znów nauczę się uśmiechać.
Niech to będzie początek nowego życia. Życia bez kłamstw, bez zdrady. Życia, w którym ja jestem główną bohaterką.