Łzy nie ratują: mój mąż zdradził mnie z dziewczyną, która mogłaby być jego córką
Witam wszystkich, którzy czytają te słowa. Nigdy nie sądziłam, iż znajdę się w sytuacji, gdy ból będzie tak przytłaczający, iż zabraknie mi tchu. Muszę to z siebie wyrzucić. Może ktoś z was zrozumie. A może moja historia stanie się dla kogoś przestrogą.
Nazywam się Katarzyna, mam 45 lat. Z Wojciechem byliśmy razem niemal ćwierć wieku – dwadzieścia cztery lata, które wydawały mi się wypełnione miłością, szacunkiem i wzajemnym wsparciem. Przeszliśmy przez wiele: trudne początki małżeństwa, nieprzespane noce z dziećmi, kredyt na mieszkanie, choroby rodziców. Wszystko pokonywaliśmy razem. Wierzyłam, iż jest moją podporą, moim przeznaczeniem.
Przez te wszystkie lata Wojtek nigdy nie dał mi powodu, by wątpić w niego albo w nas. Nie był idealny, ale kochałam go takim, jaki był. Nigdy nie sprawdzałam jego telefonu, nie zadawałaś zbędnych pytań. Byłam pewna – nasze małżeństwo opiera się na zaufaniu. Jakże okrutnie się myliłam…
Miesiąc temu umówiliśmy się na wyjazd do jego rodziców na wieś – na kilka dni, żeby odpocząć. W ostatniej chwili odmówił, tłumacząc się pilną pracą. Nie nalegałam. Spakowałam dzieci i pojechaliśmy. Ale w niedzielę córce znudziło się, więc błagała, by wrócić wcześniej. Wyjechaliśmy rano. Nie przypuszczałam, iż ta decyzja zmieni wszystko.
Gdy weszliśmy do mieszkania, początkowo nie zrozumiałam, co się dzieje. Drzwi sypialni były uchylone, dobiegały stamtąd dziwne dźwięki. Pchnęłam je i… O Boże. Na naszym łóżku – tym samym, gdzie rodziły się nasze dzieci, gdzie zasypialiśmy trzymając się za ręce – on nie był sam. Obok niego leżała dziewczyna. Młoda, może osiemnastoletnia. Do dziś nie wiem, jak nie zemdlałam. Zerwała się, narzuciła na siebie co popadło i wybiegła bez słowa. Wojtek stał w szoku, choćby nie próbował się tłumaczyć.
Syn, który ma dwadzieścia lat, rzucił się na ojca z pięściami. Ledwie udało się go powstrzymać. Córka, dwudziestodwuletnia studentka, krzyczała, iż już go nie uznaje. Wyrzucili go za drzwi. Później dowiedziałam się, iż wynajął pokój w hotelu. Ja… Siedziałam w kuchni, nie mogąc uwierzyć, iż to dzieje się naprawdę.
Tego samego dnia złożyłam pozew o rozwód. Nie chciałam dzielić z nim choćby powietrza, a co dopiero domu. Jak mógł przyprowadzić obcą kobietę – dziecko! – do naszego mieszkania? Na nasze łóżko? Czuję się zbrukana. Zdradzona. Nie tylko ja – dzieci też. Jednym ruchem zniszczył całą naszą rodzinę.
Później dowiedziałam się, iż ta dziewczyna jest młodsza od naszej córki. Wyobrażacie to sobie? Wojtek ma czterdzieści cztery lata. Co się z nim stało? Kryzys wieku średniego? Utrata rozumu? A może zawsze to w nim było, tylko ja byłam ślepa?
W kółko analizuję ostatnie lata. Czyżby nie był szczęśliwy? Podróżowaliśmy, spędzaliśmy razem weekendy, oglądaliśmy filmy, gotowaliśmy sobie kolacje. Zawsze mówił, iż mnie kocha. A ja wierzyłam. Teraz wiem: słowa nie mają znaczenia, jeżeli ktoś zdolny jest do takiej zdrady.
Każdego wieczoru zasypiam z uczuciem guli w gardle. Czasem zaczynam drżeć, gdy przypomnę sobie tamtą scenę. Nie pomagają łzy, rozmowy z dziećmi, ani przyjaciółki. To rana, która nie goi się łatwo.
Dzieci zerwały z nim kontakt. Stały się moją jedyną podporą. Ale widzę – one też cierpią. Nie pojmują, jak ojciec mógł tak postąpić nie tylko ze mną, ale i z nimi. Odebrał im rodzinę. I wszystko po co? Dla chwilowego zauroczenia dziewczyną, która za parę miesięcy pewnie choćby nie będzie pamiętała jego imienia?
Nie wiem, jak żyć dalej. To, co wydawało się pewne, rozpadło się. Czuję się zagubiona, pusta. Nigdy nie myślałam, iż dołączę do kobiet, których mężowie uciekają do młodszych. Wydawało mi się, iż mamy coś wyjątkowego. Ale niestety, w życiu – jakkolwiek boleśnie to brzmi – nic nie jest wieczne.
Czasem patrzę w lustro i pytam: gdzie popełniłam błąd? Dlaczego życie uderzyło mnie właśnie tak? Byłam dobrą żoną, matką, gospodynią. Dałam z siebie wszystko – rodzinie, domowi, jemu. A oto, co otrzymałam w zamian.
Nie wiem, czy kiedykolwiek mu wybaczę. Pewnie nie. Ale jedno wiem na pewno: przetrwam. Dla siebie. Dla dzieci. By pokazać, iż kobietę można złamać, ale jej ducha – nigdy. Łzy naprawdę nie pomagają. Ale oczyszczają. I pewnego dnia znów się uśmiechnę.
Niech to będzie początek nowego życia. Życia bez kłamstw, bez zdrady. Życia, w którym to ja jestem główną bohaterką.