
Gdy straciłem już całą nadzieję na znalezienie interesującego tytułu anime z sezonu wiosna 2025, na horyzoncie pojawia się najnowsza odsłona Gundama. Muszę przyznać, iż zostałem tym serialem całkowicie zauroczony. Na moje odczucia wpłynęło kilka czynników. To, co momentalnie rzuca się w oczy, to piękna grafika, a w szczególności projekty postaci, niby uproszczone, trochę jakby nawiązujące do klasyki z lat 70., (co - wydaje się - nieprzypadkowe), ale z elementami standardów współczesności. Stanowi to interesujący miks graficzny dla oka. Piękna szata graficzna serialu wsparta została animacjami, które stoją na naprawdę wysokim poziomie. Mało statycznych obrazów, a elementy grafiki komputerowej - o ile użyte - to w sposób mało zauważalny.

Oprawa graficzna i animacje były jednak tylko wabikiem, który miał za zadanie przyciągnąć widza do historii - z której ogarnięciem miałem osobiście nie lada problem. Okazało się bowiem, iż jest to opowieść alternatywna do tej przedstawianej w głównej linii fabularnej klasycznego Gundama. Co więcej, nikt z twórców nie kwapi się, by cokolwiek wyjaśniać, a jako widzowie wrzuceni jesteśmy bez żadnego ostrzeżenia na sam środek głębokiej wody. Nie odczytuję tego jednak jako wady, a wręcz przeciwnie. Od samego początku świat przedstawiony w filmie tętni własnym, całkiem osobnym życiem. Miałem wrażenie, iż historia toczyłaby się dalej, choćby bez udziału widzów.

Możemy zapoznać się z tą historią na dwa sposoby: albo próbować się w ten świat Gundama wcześniej zagłębić, albo pozostawić go takim, jakim jest - nie do końca zrozumiałym. Ci pierwsi mogą zapoznać się z historią Gundama w internecie lub samemu spróbować nadrobić poprzednie serie - chociaż w tym przypadku trzeba przygotować się na wyjątkowo długą przeprawę, zważywszy, iż seria ma ponad czterdzieści lat, a na ich przestrzeni powstało kilkanaście serii TV, kilka OVA i spora liczba filmów kinowych. Jednak, jak to mówią: dla chcącego nic trudnego.

Dla tych, którzy jednak nie mają czasu - lub ochoty - zagłębiać się w poprzednie serie, najnowszy Gundam ma również wiele do zaoferowania. Można dać się ponieść historii, a niezrozumiałe fakty brać na wiarę (czy wszystko musimy rozumieć?). Nie jest to wcale takie trudne, bo historia - choćby dla niezorientowanych w temacie najpopularniejszych wielkich japońskich robotów - intryguje.

Przede wszystkim bardzo dobrze nakreśleni zostali bohaterowie, których skomplikowane relacje angażują uwagę widza. Historia ewolucji trójkąta miłosnego pomiędzy cichą Nyaan, rezolutną Amate a pogrążonym w przeszłości Shujim nadają serialowi głębię psychologiczną. To jednak nie wszystko, bo cała opowiedziana historia w nietuzinkowy sposób penetruje zakątki ludzkich emocji. Dodatkowo, duża złożoność najnowszej opowieści o wielkich robotach pobudza ciekawość do zapoznania się z całą serią Gundam, co u mnie spowodowało, iż jestem już w połowie pierwszej serii serialu z 1979 roku - i już teraz mogę powiedzieć, iż na tym się nie skończy.