W czwartek 23 października Olga Frycz obchodziła 39. urodziny. Aktorka zagrała w kilku filmach, ale z pewnością największą rozpoznawalność przyniosła jej popularna seria "Nad rozlewiskiem". Prywatnie wychowuje dwie córki Helenę i Zofię z poprzednich związków, a także spodziewa się przyjścia na świat syna, z obecnym partnerem Albertem Kosińskim. Swoją codzienność chętnie relacjonuje w mediach społecznościowych. Jakiś czas temu pojawiła się też w "Dzień dobry TVN", gdzie opowiedziała o skutkach zabiegu poprawiającego piersi, na jaki się zdecydowała. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem.
REKLAMA
Zobacz wideo Bohosiewicz i Kosiński o Frycz. Jest zazdrosna o narzeczonego?
Olga Frycz ma za sobą nieudany zabieg. "Żałuję, iż to zrobiłam"
Olga Frycz zagościła w śniadaniówce TVN-u, gdzie ku przestrodze zdecydowała się podzielić swoją historią. Celebrytka jakiś czas temu zdecydowała się na zabieg, który miał na celu poprawę wyglądu piersi po dwóch ciążach. Kwas L-polimlekowy miał pobudzić produkcję kolagenu i ujędrnić skórę. Okazało się jednak, iż jego zastosowanie może zaburzyć proces diagnostyki zdrowotnej. Prawda wyszła na jaw podczas badań kontrolnych, gdzie w piersiach pojawiły się niepokojące zmiany. - Poszłam na USG, robię je profilaktycznie dwa razy w roku, i radiolog powiedziała, iż widzi jakieś nieprawidłowości - opowiadała. W dalszej części zdradziła, iż całe szczęście finał tej sytuacji był dobry, ale aktorka przyznaje, iż kosztowało ją to wiele stresów i nerwów.
Zapytała mnie, czy robiłam sobie jakieś zabiegi. Powiedziałam, iż tak, iż ten kwas L-polimlekowy. (...) Potem musiałam zrobić sobie rezonans z kontrastem, skończyło się na biopsji. Bardzo dużo stresu mnie to kosztowało. Mogę powiedzieć, iż żałuję, iż to sobie zrobiłam
- zapewniła.
Olga Frycz najadła się stresu przez zabieg estetyczny. Taki ma do nich stosunek
Ostatecznie przez zabieg poprawienia piersi u Olgi Frycz nie wydarzyło się nic złego, ale z jej relacji wynika, iż tak duży stres mocno wpłynął na jej samopoczucie psychiczne. W programie aktorka przyznała, iż przez przeżyte nerwy pozbyć się kwasu i ewentualnie zastąpić go czymś innym. - Miałam taki plan za namową innej pani doktor, żeby po prostu usunąć sobie to wszystko, te całe gruczoły i ewentualnie wsadzić jakiś taki niewielki implant. Mi mój rozmiar piersi absolutnie w niczym nie przeszkadza, to nie jest mój kompleks, ale też nie uważam, iż włożenie implanta to jest coś złego - opowiadała. Co o tym sądzicie?