Niech przemówią maszyny.
W ostatnich latach znów wraca moda na niemal klasycznie pojmowaną muzykę syntezatorową. Zainspirowały ją eksperymenty z trance’owymi arpeggiami, które dokonywali tacy artyści, jak Lorenzo Senni czy Sam Barker. Mediom i słuchaczom szczególnie spodobały się dokonania tego drugiego, który po zakończeniu współpracy z Ostgut Ton dołączył do renomowanej Smalltown Supersound, gdzie w tym roku zaserwował ambitny i udany album „Stochastic Drift”, łączący kosmische musik z jazzem. Innym tropem poszła JakoJako, która wychodząc od klasycznych wariacji syntezatorowych, zamieniła je na egzotyczny ambient nasycony field recordingiem na swej tegorocznej płycie dla Mute – „Tet41”. Teraz do grona artystów wykorzystujących w kreatywny sposob oldskulowy hardware dołącza Gwenan Spearing.
Wychowała się na zielonych wzgórzach Walii, gdzie odkryła dla siebie wczesną elektronikę z lat 90., realizowaną w Detroit i w Sheffield. Fascynacja dokonaniami Carla Craiga, Kenny’ego Larkina, Aphex Twina i The Black Doga sprawiła, iż stanęła za deckami. Pozytywna reakcja na jej sety gwałtownie zaprowadziła ją najpierw do Londynu, a potem do Berlina. Tam w pełni objawiła swój didżejski talent, serwując energetyczny miks electro, breakbeatu i techno. Podobnie zabrzmiały również jej autorskie nagrania, umieszczone na trzech wydanych do tej pory EP-kach. Granie do tańca nie przeszkodziło jej jednak w rozwijaniu pasji do eksperymentalnej muzyki, tworzonej na analogowych syntezatorach. Efektem tego jest pierwszy album jej projektu Phase Space.
Otwierający płytę „Sync” rezonuje jeszcze echem klubowych nagrań Spearing, słychać w nim bowiem w dalekim tle wytłumione breaki, wnoszące splecione ze sobą pobrzękujące akordy. W „Some Pluck” nie ma już żadnego bitu, a muzyka staje się bardziej przestrzenna i świetlista. Wątek ten kontynuuje „Generator I”, zabierając nas w podróż do niemal klasycznej kosmische musik z połowy lat 70. Echa dokonań Klausa Schulze i Tangerine Dream milkną w „Sleep Pressure”, który okazuje się być ambientową kołysanką, podszywającą syntezatorowe pasaże bajkowym dźwiękiem dzwonków. Bardziej tajemniczy ton ma „Loper”, tworząc sugestywną atmosferę godną filmowego soundtracku. Płytę wieńczy najdłuższa i najlepsza kompozycja w zestawie – zamieniający wolny pochód syntezatorów w psychodeliczny trans „Generator II”.
Materiał na „Degrees Of Freedom” powstał w latach 2019-2020 w wyniku licznych improwizacji. I rzeczywiście czuć tutaj ten „żywy” feeling – momentami wydaje się, iż stare maszyny nie zostały zaprogramowane, tyle same wymyślają i emitują te abstrakcyjne dźwięki. Słychać oczywiście na płycie wpływy klasyków muzyki elektronicznej, szczególnie tych z Niemiec, ale nagrania Gwenan Spearing mają bardziej surowe, szorstkie i nieobrobione brzmienie. To im tylko służy. Sześć kompozycji firmowanych szyldem Phase Space aż prosi się o rozwinięcie podczas występów. Być może walijska artystka pokusi się o takowe – wtedy jej muzyka może nabrać jeszcze bardziej hipnotycznego nastroju.
Phase Space 2025