Pierwsze Wrażenie

newsempire24.com 3 tygodni temu

Próbne spotkanie

„Co to życie nie przyniesie” – myśli sobie w duchu Kinga – „czasem ludzie żyją razem długie lata, a potem nagle się rozchodzą. To naprawdę dziwne. Mam wielu takich znajomych, sama też taką byłam. Choć z moim tyranem nie wytrzymałam tak długo, ale to już przeszłość.”

Kinga niedawno przeszła na emeryturę, jest samotna. Córka wyszła za mąż i mieszka z rodziną w mieście. Wyjechała z wioski po szkole, poszła do technikum, a tam poznała męża. Teraz tylko przyjeżdża w odwiedziny, bo oboje pracują. Wnuczka chodzi do szkoły.

Kiedy jeszcze pracowała, koleżanki namawiały ją:

„Kinga, no co ty cały czas sama? Jest tyle wolnych mężczyzn. Są wdowcy i rozwodnicy, którym życie rodzinne nie wyszło. Poznaj kogoś, ogłoszeń pełno w gazetach i internecie.”

„Boję się pierwsza nawiązywać kontakt. Jak to, ja mam do faceta dzwonić?” – broniła się. – „A jeżeli mężczyzna jest po rozwodzie, to znaczy, iż coś z nim nie tak. Pewna jestem, iż od dobrych mężów żony nie odchodzą, a ci porządni są zajęci. Nie ufam takim.”

„Kinga, nikt cię nie zmusza od razu do ślubu. Pogadasz, nie spodoba się – nie oddzwonisz. Co w tym złego?” – najbardziej naciskała Bożena, która sama znalazła męża przez ogłoszenie i teraz żyje szczęśliwie, rozdając rady.

**Znajomość przez ogłoszenie**

W końcu Kinga zdecydowała się na rozmowę z mężczyzną z ogłoszenia. Pierwszy raz było jej niezręcznie wybrać numer, ale potem pomyślała:

„No przecież o co chodzi? Rozmawiamy przez telefon, nie widzimy się, nie spodoba się – nie oddzwonię.”

Kilka razy dzwoniła. Faceci różni, ale już po pierwszej rozmowie wiedziała, czy warto kontynuować. Zaczęła inaczej patrzeć na mężczyzn:

„W końcu w rodzinie nie zawsze mężczyzna jest winny. My, kobiety, też bywamy różne. A cudze życie – tajemnica.”

Kinga czasem umawiała się przez ogłoszenia, ale nikt jej nie poruszył. Starała się unikać rozwodników, ale los właśnie z takim ją zetknął. Rozmawiali długo przez telefon, a Piotr od razu jej się spodobał.

Mieszkał w sąsiedniej wsi, miał własny dom i gospodarstwo. To on zaprosił ją pierwszy:

„Przyjedź do mnie, Kinga. Dużo już rozmawiamy. Gdybym ci się nie podobał, pewnie byś odpuściła. Odbiorę cię z przystanku, zgoda?”

„Dobrze, zgoda” – obiecała.

Piotr podobał jej się sposobem bycia i szacunkiem do kobiet. Nie mówił źle o byłej żonie – rozstali się po latach małżeństwa, gdy dzieci już były dorosłe.

Nie pytała o przyczyny rozwodu, sama nie lubiła takich rozmów. Ale zaniepokoiło ją, gdy spytała:

„Piotr, widujesz się z dziećmi? Odwiedzają cię?”

„Nie. Trzymają stronę matki, choćby nie dzwonią” – ta odpowiedź ją zaskoczyła.

„Nieważne, co się stało między rodzicami, dzieci powinny mieć kontakt z ojcem” – myślała. – „Jeśli go nie ma, to coś jest nie tak.” Nie powiedziała tego głośno.

**Wizyta i gościna**

Kinga denerwowała się w autobusie, ale z czasem się uspokoiła. Na przystanku czekał wysoki, przystojny mężczyzna.

„Kinga?”

„Tak, to ja” – odpowiedziała z uśmiechem.

„A ja jestem Piotr. Chodź, mój rumak czeka” – wskazał na czarny SUV. – „Pokażę ci, jak żyję.”

Spodobało jej się, iż Piotr przywitał ją kwiatami i nie kazał czekać.

Dom był duży, zadbany. Widać było, iż gospodarz dba o porządek. Kinga chodziła po pokojach, podziwiając, ale zaczęła się zastanawiać:

„Żona zostawiła to wszystko… Co ją do tego zmusiło?”

Piotr zaprosił ją do stołu:

„Siadaj, napijemy się herbaty.”

„Pomóc ci?” – spytała z grzeczności.

„Nie, ja sam.”

Wyjął z szafki filiżanki, nalał herbaty, podał ciasto. Był uprzejmy.

„Dom masz piękny” – pochwaliła.

„Trzeba dbać, inaczej się rozpadnie” – odpowiedział z dumą.

**Próba gospodarności**

Po herbacie Piotr nagle oświadczył:

„Teraz, Kinga, sprawdzę twoje umiejętności. Pozmywaj, pozamiataj, potem pójdziemy doić krowę.”

Kinga osłupiała. choćby gdyby nie powiedział tego tak bezceremonialnie, sama by posprzątała. Ale to brzmiało jak rozkaz.

Umyła naczynia, wytrzeła stół. Piotr stał i patrzył.

„Podłóg nie zamierzam myć. Mogłeś po prostu poprosić, a nie stać i kontrolować. Nie podoba mi się to” – powiedziała stanowczo.

Piotr próbował żartować, ale nalegał, by doiła krowę. W końcu się otworzył:

„Jeśli już jesteśmy szczerzy, to mówię od razu: kobieta, która do mnie przyjdzie, musi mieć posag. Równy wkład. Przywieziesz swoją krowę, kury, owce. Nie sprzedawaj krewnym, ja wszystko odbiorę.”

Kinga wybuchnęła śmiechem:

„Aleś ty sprytny! Jeszcze nic nie obiecałam, a ty już decydujesz za mnie. Myślisz, iż zachwyciłam się twoim domem i marzę, by się do ciebie wprowadzić? Nie, dziękuję. Nie podobają mi się twoje warunki ani ty sam. Chcesz, żeby cię utrzymywano? Ze mną to nie przejdzie. Ani ty, ani twoja krowa, ani ten dom mi nie są potrzebne. Broń Boże przed takim mężczyzną!”

Wzięła torbę i dodała:

„Nie odprowadzaj, znajdę drogę sama. Do widzenia.”

Idąc do przystanku, rozmyślała. Miejscowa kobieta, poznając ją, powiedziała:

„Do tego Piotrka różne przyjeżdżają, sprzątają, gotują, a jemu ciągle coś nie pasuje. Żonę też zamęczył. Po rozwodzie nie dał jej choćby doniczki z kwiatkiem. Wyjechała z walizką. Próbowała sądownie coś wywalczyć, ale nie wiem, czy się udało. Od takich trzeba uciekać.”

Teraz Kinga wiedziała na pewno: od dobrych mężów żony nie odchodzą.

Idź do oryginalnego materiału