Islandia przyciąga wielu Polaków. W tym kraju zdecydował się zamieszkać pisarz Jarosław Czechowicz, który na co dzień prowadzi w mediach społecznościowych profil "Islandia na zawsze". Słowa "na zawsze" w jego przypadku nie były jednak wiążące. Czechowicz musi opuścić wyspę. Wszystko przez kradzieże, których dopuszczał się, pracując w sklepie.
REKLAMA
Zobacz wideo Metoda na ducha nie pomogła. Kryminalni zatrzymali podejrzanego o kradzież paliwa
Mieszkał na Islandii i dopuścił się kradzieży. Musiał opuścić wyspę
Jarosław Czechowicz na co dzień mieszkał w mieście Ísafjörður na Islandii. W mediach społecznościowych opisywał swoje życie i chętnie publikował zdjęcia natury. Pisarz, który ma na koncie kilka wydanych książek, poważnie jednak podpadł. Okazuje się, iż Czechowicz dopuścił się kradzieży w sklepie, w którym na co dzień pracował. Portal ruv.is ujawnił 20 października kulisy zwolnienia dyscyplinarnego pracownika sklepu Netto w Ísafjörður. Ten przez kilka miesięcy dopuszczał się oszukiwania klientów. "Mężczyzna, pracując na kasie, dodawał do rachunków klientów paczki papierosów, których nie kupowali. Jak ustaliła redakcja, oszustwa trwały co najmniej od czerwca do połowy października. Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z klientów opisał incydent na Facebooku" - przekazał islandzki serwis. Ujawniono, iż kasjer przyklejał sobie na rękę kody kreskowe z paczek papierosów i skanował je niepostrzeżenie razem z produktami, które kupowali klienci. "Nagrania z monitoringu wskazują, iż liczba paczek dodawanych do rachunków mogła wynosić choćby 40 miesięcznie" - dodano w artykule.
Jako iż Ísafjörður zamieszkuje trzy tysiące osób, gwałtownie zorientowano się, iż chodzi o Czechowicza - choć na portalu nie przekazano informacji dotyczących tożsamości sprawcy. On sam przyznał się jednak do popełnionego czynu. 25 października przeprosił za swoje zachowanie poprzez wpis na Facebooku. "Wiem, iż to, co zrobiłem, zniszczyło zaufanie Islandczyków, Polaków zamieszkałych na Islandii i całej społeczności Fiordów Zachodnich. Ludzie, wobec których zawsze byłem miły i uprzejmy, mają pełne prawo czuć złość i rozczarowanie. Co więcej, zaszkodziłem reputacji Polaków na Islandii. Krzywdząca jest opinia, Polacy nie są złodziejami. Ja nim jestem. Przepraszam za wszystko, co zrobiłem. Nic mnie nie usprawiedliwia. Proszę o wybaczenie" - podkreślał.
Jarosław Czechowicz prosi o pomoc finansową
We wspomnianym już wpisie na Facebooku wyjawił, iż to koniec jego życia na Islandii. "Macie prawo traktować mnie jak uciekiniera, ale nie mogłem zostać w Islandii w trosce o swoje zdrowie i życie. Byłem na skraju załamania psychicznego. W moim kraju również będę postrzegany przez pryzmat tego, co zrobiłem. To zawsze ze mną zostanie. Wymierzyłem sobie karę: zakończyłem swoje islandzkie życie, nie mając niczego w zamian" - przekazał. 4 listopada opublikował kolejne oświadczenie. "Był sobie człowiek, który dostatnio żył w Polsce. Zawsze był uczciwy, płacił podatki, wspierał w szkole młodzież, dawał inspiracje kursantom pisania, sam pisał powieści, nigdy nikogo nie oszukał... a potem usiadł jako kasjer przy kasie, zrobił okropne i niewybaczalne rzeczy, po czym musiał uciekać z ukochanego kraju przed linczem głównie rodaków" - przedstawił sprawę na InstaStories.
Czechowicz dodał, iż sprzedał wszystko i "żyje na dwóch walizkach". "Jeśli chcesz mnie wesprzeć wpłatą na polskie konto, odezwij się. Wiedz, iż jestem w leczeniu psychiatrycznym, nie stać mnie na terapeutę, nie mogę przez jakiś czas pracować i nie mam z czego żyć" - podsumował, proszą o datki.










