Skończyło się czekanie! Najnowsza część przygód ulubionego seryjnego mordercy w popkulturze dostępna dla polskich widzów

glamour.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: fot. materiały prasowe


Skończyło się czekanie. Seria „Dexter: Zmartwychwstanie”, która miała premierę w USA w lipcu tego roku wreszcie pojawiła się w Polsce na serwisie Sky Showtime. Całość liczy dziesięć odcinków, ale na początek dostaliśmy dwa. Kolejne zaś będą się pojawiać w każdy piątek. I wygląda na to, iż jest na co czekać, co z resztą sygnalizowali już widzowie, którzy nie mogąc wytrzymać do oficjalnej polskiej edycji, zobaczyli go wcześniej.

„Dexter: Zmartwychwstanie” – a jednak żyje!

Trudno w to uwierzyć, ale pierwszy sezon serialu opowiadającego o przygodach Dextera Morgana, który za dnia pracuje w policji jako analityk śladów krwi, a w nocy jest seryjnym zabójcą z zasadami, zadebiutował w 2006 roku. Powstał on na podstawie powieści Jeffa Lindsaya „Demony dobrego Dextera”, jednak scenariusze do kolejnych sezonów były już pisane w całkowitym oderwaniu od twórczości pisarza. W sumie powstało ich aż osiem i ten ósmy miał być ostatni. Jednak w międzyczasie Dexter stał się ikoną popkultury i po prostu musiał zabijać dalej. Dlatego stworzono kolejne serie, tym razem opatrzone podtytułami. Była to bezpośrednia kontynuacja „Dexter: Nowa krew”, w której konfrontuje się on z synem oraz „Dexter: Grzech pierworodny”, będący prequelem ukazującym młodość Dextera i genezę jego psychopatycznej osobowości. Główna linia fabularna „Nowej krwi” kończy się jednak w taki sposób, iż wszyscy podejrzewali, iż teraz to już z pewnością będzie koniec. A jednak okazuje się, iż Dexter Morgan żyje (w tej roli jak zawsze znakomity, charyzmatyczny Michael C. Hall), zważywszy na okoliczności ma się całkiem nieźle, poczucie czarnego humoru przez cały czas go nie opuszcza i wyrusza do Nowego Yorku, aby odszukać syna.

„Dexter: Zmartwychwstanie” – dlaczego tak bardzo go lubimy?

Początek najnowszej serii jest bardzo obiecujący. Wracają stare postacie, pojawiają się też nowe, wyraziste i obiecujące, grane przez świetnych aktorów – Umę Thurman, Petera Dinklage. Opowieść wciąga, serial ma świetne tempo, bardzo dobrą ścieżkę dźwiękową z ironicznie dobranymi utworami i trzyma w napięciu. Już pierwsze kilkanaście minut seansu przypomina, dlaczego ten seryjny morderca stał się tak popularną postacią, a jego przygody to wciąż jeden z najchętniej oglądanych seriali.

Paradoks polega bowiem na tym, iż trudno go nie lubić. Ta postać naprawdę wzbudza sporo sympatii. Chodzi nie tylko o to, iż żyjąc według reguł kodeksu, który wpoił mu przybrany ojciec, Dexter zabija tylko notorycznych morderców, którzy są na tyle sprytni, iż nie dają się złapać policji, dzięki czemu jego działalność, mimo iż naganna moralnie, jest niezwykle przydatna dla społeczeństwa. Jeszcze ważniejszy jest fakt, iż chociaż przez cały czas mówi się o nim, iż jest psychopatą, wbrew tej diagnozie jego emocje ewoluują. Stopniowo zaczyna odczuwać coś w rodzaju żalu, wyrzutów sumienia, poczucia winy, a to już bardziej cechy socjopaty, więc fani od lat spierają się, kim tak naprawdę jest Dexter Morgan. Wszystko to sprawia, iż widzowie bardzo się do niego przywiązali, nieustannie mu kibicują i chcąc nie chcąc empatyzują z jego problemami.

„Dexter: Zamrtwychwstanie” – „Surprise Motherf***er”

Na razie „Dexter: Zmartychwstanie” trzyma całkiem niezły poziom. Wciąż ogląda się to z przyjemnością, co samo w sobie jest dużą niespodzianką („Surprise Motherf***er”) i nie lada osiągnieciem po tylu latach na ekranie. Chociaż, jak dobrze wiedzą wierni fani serialu, wiele zależy od tego, jak się to wszystko skończy. Twórcy „Dextera” nie są bowiem zbyt dobrzy w pisaniu zakończeń i one często potrafią nieco zepsuć pierwsze wrażenie. Czy tak będzie i tym razem? Nie wiem, ale mam nadzieję, iż nie. A tych, którzy już widzieli i wiedzą co i jak, prosimy, żeby nie psuli zabawy. Dexter takich nie lubi.

Idź do oryginalnego materiału